Drukuj

11/1990

…Przybliżył się koniec wszystkiego. Bądźcie wiec roztropni i trzeźwi, abyście mogli się modlić. Nade wszystko miejcie gorliwą miłość jedni ku drugim, gdyż miłość zakrywa mnóstwo grzechów. Okazujcie gościnność jedni drugim bez szemrania. Usługujcie drugim tym darem łaski, jaki każdy otrzymał, jako dobrzy szafarze rozlicznej łaski Bożej. Jeśli kto mówi niech mówi jak Słowo Boże. Jeśli kto usługuje, niech czyni to z mocą, której udziela Bóg, aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa. Jego jest chwała i moc na wieki wieków. Amen.
I Ptr. 4:7-11

Przed 1920 laty, w sierpniu 70 roku, zburzone zostało drogie sercu każdego Żyda miejsce, w którym mieszkający nawet na krańcach ówczesnego świata wierzący Izraelita chciał się choć raz w życiu znaleźć: Jerozolima i jej drogocenny klejnot – świątynia. Pozostały tylko dwa nieme świadectwa tamtych wydarzeń: fragment świątynnego muru, tzw. Ściana Płaczu, i w dalekim Rzymie łuk triumfalny zwycięskiego wodza, Tytusa. Myślę, że Piotr, świadek proroczych słów Jezusa o niedalekiej zagładzie świętego miasta (Łuk. 19:41-44), był świadom tego, co się wydarzy, gdy pisał o „końcu wszystkiego”, o końcu pewnej epoki w życiu narodu wybranego.

Słowa Piotra można by także odnieść do obecnej sytuacji naszego kraju i narodu. Oto skończyła się pewna epoka, stajemy przed budową nowego ładu, musimy zmienić dotychczasowy sposób myślenia i działania, zrozumieć potrzebę indywidualnej odpowiedzialności za życie osobiste i społecznościowe, za przyszłość...

Piotr mówi jednak o czymś więcej niż tylko o przestawieniu życia na nowe tory. Uświadamia nam, że jako chrześcijanie powinniśmy mieć wiedzę, że znajdujemy się „u kresu wieków”. Nie chodzi przy tym o straszenie końcem świata, choć coraz częściej za jego oznaki moglibyśmy uznać to wszystko, co się na ziemi dzieje: kataklizmy, rozchwianie równowagi ekologicznej, ciągłe wojny, łamanie norm moralnych, rozpad więzi społecznych, także rodzinnych, konsumpcyjne nastawienie do życia, niekiedy wprost koszmarny egoizm, zanik wyższych uczuć i potrzeby kierowania się nadrzędnymi wartościami, bezideowość... Ludzkość wydaje się być na krawędzi katastrofy. Nie chodzi jednak – jak już powiedziano – o straszenie, ale o trwanie w gotowości i samokontroli: czy jako chrześcijanie mamy z czym stanąć przed Panem? Wszak każde pokolenie ma swój czas ostateczny, dla każdego z nas jest on bliski -żyjemy w cieniu wieczności. Dlatego żywa powinna być świadomość wyrażona przez Psalmistę: „Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt; a to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy. [...] Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy posiedli mądre serce!” (Ps. 90:10.12).

Ta bliskość Adwentu, tak mocno akcentowana w nauczaniu Jezusa Chrystusa i Jego uczniów, powinna nas mobilizować do określonego rodzaju życia, które Piotr charakteryzuje dwiema cechami: roztropnością, polegającą na ustanowieniu właściwych proporcji i przestrzeganiu odpowiedniej skali ważności spraw, oraz trzeźwością, czyli życiem w pełni świadomym i odpowiedzialnym. One to stwarzają w nas zdolność i umiejętność modlitwy, tej właściwej postawy człowieka przed jego Stwórcą i Panem świata. Tylko wtedy, gdy traktujemy życie poważnie, mądrze i odpowiedzialnie, możemy świadomie zwracać się do Boga: „bądź wola Twoja”. Przede wszystkim jednak mamy się w życiu kierować miłością chrześcijańską, agape. Bóg w Jezusie Chrystusie pokazał, co znaczy i na czym polega prawdziwa miłość: nie jest nią sentymentalna reakcja na drugiego człowieka czy zaistniałą sytuację, lecz uczucie, które porusza każdą cząstkę w człowieku, jest jego pełnym otwarciem się, wczuciem i współczuciem drugiemu. W agape nie ma miejsca na połowiczność, chodzi o „umiłowanie do końca”. Taka mrłość pozwala przebaczyć, zapomnieć, daje dar cierpliwości, pozwala przyjąć innego człowieka takim, jakim on jest, uszanować jego odrębność, inność, w pełni ją zaakceptować (czy dostrzegamy, jak niezwykle istotne są to postawy w naszej obecnej sytuacji społecznej?), a w końcu, co przecież nie jest bez znaczenia wobec nieuniknionego stanięcia przed obliczem Bożym – „miłość zakrywa mnóstwo grzechów”.

Być gotowym „na koniec wszystkiego” nie oznacza dla chrześcijanina separowania się od innych i zamknięcia w kręgu własnej pobożności. Ta gotowość wyzwala raczej potrzebę służby drugiemu człowiekowi, którą Piotr określa jako gościnność i usługiwanie. Chrześcijanin musi być przy tym przekonany, że wszystko, co posiada, zarówno dobra materialne, jak duchowe – to depozyt. Ich prawdziwym właścicielem jest Pan i Stwórca, człowiek – tylko szafarzem. Jakimi szafarzami jesteśmy? Co uczyniliśmy z powierzonymi dobrami, które Jezus określa mianem talentów, a apostoł Paweł darami duchowymi? Przypomnijmy sobie, że stają, się one wartością nie przez fakt ich posiadania, zamknięcia w miejscu niedostępnym dla innych, ale przez posługiwanie się nimi w służbie Bogu i bliźniemu!

Na koniec apostoł Piotr, jakby powtarzając to, co napisał wcześniej, mówi o dwóch wielkich działaniach, stanowiących jednocześnie zadanie dla każdego z nas i dla całej społeczności wierzących. Mianowicie: o nauczaniu, czyli przekazywaniu praw i prawd Bożych, oraz o praktycznej służbie. Nie mają one źródła we własnych możliwościach człowieka ani nie służą przekazywaniu jego mądrości. Człowiek ma najpierw słuchać głosu Bożego, a dopiero potem mówić do drugiego człowieka. Ma pamiętać, że to, co daje i czym się dzieli, sam otrzymał od Boga. To zobowiązuje i przypomina o wielkiej odpowiedzialności. Nasza wiarygodność bowiem, a tym samym świadectwo, wynika z jakości działania (Tomasz z Akwinu: dobro trzeba czynić dobrze), zaś wartość przekazywanych prawd w jakimś stopniu zależy i od wartości tego, kto je przekazuje.

Celem naszego działania jest to, a b y Bóg był uwielbiony i aby Jemu oddawana była chwała. Następuje to tylko przez Jezusa Chrystusa, przez przyjęcie Jego miłości, przez współuczestniczenie z Nim w posłuszeństwie Ojcu. Oddając chwałę przyznajemy, że Bóg jest Bogiem, suwerennym Panem stworzonego przez siebie świata i każdego z nas; oddając chwałę budujemy życie w czci i uwielbieniu dla Niego. Uznając Jego moc rozpoznajemy siebie samych w mocy Bożej, tej mocy, która objawia się i w miłości, i w łaskawym zniżeniu się do grzesznych ludzi, i w chęci słuchania ich, i w sile do działania na Bożą, a nie na własną chwałę.

Do każdego z nas Piotr kieruje swe słowa: bądźcie roztropni, trzeźwi, módlcie się, miejcie ku sobie gorliwą miłość, bądźcie otwarci na innych, okazujcie gościnność, usługujcie jedni drugim na chwałę Bożą tymi darami łaski, jakie otrzymaliście, darami serca, umysłu i ciała... Zaczynajmy to działanie od najbliższych kręgów – od własnych domów i rodzin, od środowiska w miejscu pracy i nauki, od społeczności zboru, by przejść do społeczności Kościoła i narodu. Niech „koniec wszystkiego”, który się przybliża, stanie się dla nas początkiem prawdziwie chrześcijańskiego, odpowiedzialnego życia, „aby we wszystkim był uwielbiony Bóg przez Jezusa Chrystusa. Jego jest chwała i moc na wieki wieków. Amen”.