Drukuj

Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?
Łuk. 6:46

Drodzy Bracia i Siostry!

Cokolwiek się mówi o ruchu ekumenicznym, jedno jest pewne, to mianowicie, że dzięki niemu zawsze można się czegoś nauczyć. Dotąd sądziłem, że tydzień ma siedem dni. Tymczasem dzięki Tygodniowi Modlitwy o Jedność Chrześcijan odkryłem, że tydzień może trwać znacznie dłużej, bo osiemnaście dni – od 11 do 29 stycznia! Tydzień Modlitwy rozciągnął się, wydłużył, gdyż wielu jest ludzi, którzy chcą uczestniczyć w tej wspólnej modlitwie o jedność chrześcijan. Może zatem mam rację, gdy nazywam ten okres „karnawałem ekumenicznym”, bo to jest naprawdę czas pełen radości. Cieszymy się bowiem, że jesteśmy razem i że razem modlimy się do jednego Boga. Podczas zgromadzeń ekumenicznych zwykle mówi się o ekumenii lub o jedności Kościoła, bo to właśnie wiąże się z intencją naszych modlitw. Ale ja nie chciałbym dzisiaj mówić ani o ekumenizmie, ani o jedności Kościoła, lecz o tym, co powinno nas zajmować przede wszystkim. Chciałbym, żebyśmy dzisiaj usłyszeli to, co mówi do nas Bóg. Zechciejmy więc nastawić się na odbiór i tak słuchać, żeby usłyszeć ten głos, który dociera do nas od Boga. Prorocy zazwyczaj posługiwali się zwrotem: „Tak mówi Pan”, aby w ten sposób mocno podkreślić, że to, co oni mówią, pochodzi od Boga. Dlatego zwróćmy się przede wszystkim ku treściom, które dotarły do nas przed chwilą w przekazie Starego i Nowego Testamentu. Na dzisiejszy dzień przeznaczono do czytania Ewangelię św. Łukasza rozdział 6 od wiersza 47. Przeczytajmy jednak wiersz wcześniejszy, 46. Sądzę, że zawiera on zdanie kluczowe dla naszego dzisiejszego tematu. Pan Jezus stawia pytanie swoim słuchaczom: „Dlaczego mówicie: Panie, Panie, a nie wypełniacie tego, co mówię?”. Chciałbym, żebyśmy się dobrze rozumieli: to pytanie zostało skierowane przez Jezusa bezpośrednio do Jego słuchaczy w Palestynie, niedaleko Kafarnaum. Ale przecież jest ono także skierowane do nas! Dzisiaj On, nasz Pan i Zbawca, zadaje je nam: „Dlaczego mówicie: Panie, Panie, a nie wypełniacie tego, co mówię?”.

I to jest, niestety, prawda. To jest, niestety, jeden z powodów, dla których tutaj zebraliśmy się. Przypominam, że zebraliśmy się po to, aby modlić się o jedność, aby prosić Boga o pomoc w dążeniu do przezwyciężenia rozłamu wśród chrześcijan. Przyczyną naszego dzisiejszego spotkania jest uświadomienie sobie sprzeczności w tym, że dzieci jednego Ojca, wyznawcy jednego Pana, Jezusa Chrystusa, ci, którzy wierzą w prowadzenie przez jednego Ducha Świętego, ciągle jeszcze traktują jedni drugich z poczuciem wyższości, żywią do siebie ledwie skrywaną niechęć, a nawet wrogość. Niekiedy dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Oto czytaliśmy dzisiaj tekst ze Starego Testamentu, z I Księgi Mojżeszowej, o dziwnej historii z wieżą Babel. Biblia mówi, że Pan Bóg postanowił pomieszać ludzkie języki. Ale gdybyśmy mieli to tak zwyczajnie po swojemu określić, to powiedzielibyśmy, że Bóg skłócił ludzi między sobą. Dlaczego? Czy dlatego, że chcieli sobie zbudować wysoką wieżę? Chyba mało istotny powód. Nie o wieżę tu chodziło, lecz o ludzi, którzy byli niesłychanie dumni z siebie, a wieża jedynie symbolizowała tę ich dumę i zapowiadała coś, co Pan Bóg w całej swej mądrości przewidział i co później niejednokrotnie się spełniło w dziejach ludzkości, to mianowicie, że wskutek swoich wielkich osiągnięć zaczęli myśleć, iż ośrodkiem świata i wszechświata jest człowiek. Dzięki wielkim osiągnięciom technicznym i ekonomicznym przestali właściwie myśleć o Bogu. Jakkolwiek było, faktem jest, że Bóg postanowił ich skłócić. Ja to odczytuję w ten sposób, że zrobił to, aby dać nam pewne zadanie do spełnienia, trudne zadanie, zadanie zdobywania miłości i przełamywania barier, abyśmy dowiedzieli się, jak smakuje sprawiedliwość, wolność, miłość, pokój.

Jezus mówi do nas: Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, dlaczego pobożnie się kłaniacie, dlaczego pobożnie przyklękacie, dlaczego pojawiacie się w kościele, dlaczego kierujecie do mnie pobożne modlitwy, dlaczego czytacie Pismo święte? Po co to wszystko, jeżeli nie wypełniacie tego, co mówię?

A cóż takiego Jezus mówi, czego my nie wypełniamy? Ano, na przykład: „Wam, którzy słuchacie, powiadam: miłujcie swoich nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą”. Żarty to niewczesne? Mamy kochać nieprzyjaciół i dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą, nogę podstawiają, łokciami się rozpychają, zajmują nasze miejsca, mordują nas, krzywdzą i prześladują? Panu Jezusowi na żarty się zebrało? Nie! Pan Jezus dobrze wie, o czym mówi. Bo dopóki nie przełamiemy pewnych barier, dopóty nie będziemy potrafili docenić tego, kim jest Jezus Chrystus i czym jest jedność wśród ludzi, przyjaźń i miłość. „Kto ciebie uderzy w policzek, nadstaw mu drugi, a temu, kto ci zabiera płaszcz, i sukni nie odmawiaj”. Czy naprawdę gotowi jesteśmy tak postąpić? A mówimy: Panie, Panie...

Albo Pan Jezus mówi tak: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni”. Pomyślmy sobie o naszej skłonności do osądzania i potępiania tych, którzy myślą inaczej czy inaczej postępują, tych, co pobłądzili i zgrzeszyli wobec ludzi i Boga. Jakże łatwo ich potępiamy i osądzamy, a jak trudno nam przychodzi wczuć się w sytuację kogoś, kto zgrzeszył, potknął się i upadł. O ileż łatwiej z wyniosłą miną minąć człowieka, który upadł, niż podać mu rękę. Przychodzimy potem do kościoła i pobożnie mówimy: Panie to, Panie tamto. A czy spełniliśmy to, co On mówi?

„Wybaczajcie sobie wzajemnie, a dostąpicie wybaczenia, dawajcie, a będzie wam dane” – mówi Jezus. Jak chętnie oczekujemy wybaczenia od innych, a jak trudno sami wybaczamy, jak chętnie bierzemy, o jak chętnie!

Musimy jednak być sprawiedliwi i powiedzieć, że nasz obraz nie jest tak jednolicie czarny. Wielokrotnie okazywało się, że w trudnych sytuacjach potrafimy się zmobilizować i zdobyć nawet na wielkie ofiary, żeby pomóc ludziom, którzy znaleźli się w prawdziwym nieszczęściu. Ostatnio, na przykład, po trzęsieniu ziemi w Armenii. Również i tacy jesteśmy.

Kochani! Musimy tu, właśnie w kościele, mówić o rzeczach, które pozwolą nam przywrócić wielkość duchową naszego społeczeństwa. Nie leży to poza zakresem naszych zainteresowań w Tygodniu Modlitwy o Chrześcijańską Jedność. Albowiem od tego, jaki będzie stan naszych dusz, zależą nasze wzajemne stosunki. Mickiewicz powiedział – o tyle powiększycie granice swoje i polepszycie prawa, o ile poszerzycie i polepszycie swoje dusze. I miał rację. Dlatego, kiedy spotykamy się na modlitwie o jedność chrześcijan, kiedy rozmyślamy o wzajemnych stosunkach, pomyślmy o tym, żeby wzajemnie się szanować i traktować jak bracia. Przede wszystkim musimy odbudować w sobie to, co jest tutaj, w sercu, albowiem Pan Jezus powiedział: z serca ludzkiego pochodzą myśli i słowa. Jeżeli myśli, słowa i czyny mają być dobre, to musi się zmienić nasze serce. Musi zaistnieć harmonia między słowami i czynami, między modlitwą, wiarą, pobożnością, a naszym codziennym postępowaniem, naszym stosunkiem do bliźnich. Jeśli bowiem nie ma harmonii między czcią oddawaną Bogu, a naszym codziennym postępowaniem, wówczas wszystko się wali. Jeśli z nas, chrześcijan, ludzie się śmieją, a śmieją się z nas, to właśnie dlatego, że tej harmonii nie mą. Jeżeli więc chcemy poważnie podejść do naszej wiary, jeżeli chcemy poważnie traktować nasze wzajemne stosunki, to najpierw słuchajmy tego, co mówi do nas Bóg. Musimy wiedzieć, co On mówi. Wypełniajmy to, czego On, nasz Pan, Jezus Chrystus, od nas oczekuje.

[Oprac, na podstawie kazania wygłoszonego 12 stycznia 1989 r. w rzymskokatolickiej parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie – red.]