Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 7-8 / 2008

W dniu 22 listopada 2006 roku Sąd Najwyższy stanu Kentucky uznał, że nie jest karą okrutną albo nieludzką egzekucja ludzi przez zastrzyk z trucizną. Sprzeczne opinie medyczne powstrzymują nas przed kategorycznym stwierdzeniem, że skazaniec nie odczuwa bólu – stwierdził sąd, po czym dodał – Ale konstytucyjny zakaz obejmuje tylko kary okrutne i nie wymaga braku bólu w ogóle. W grudniu 2006 roku gubernator Florydy Jeb Bush zawiesił wykonywanie kary śmierci po długotrwałej i pełnej problemów egzekucji Angela Nieversa Diaza1. Gubernator powołał komisję, która miała zbadać konstytucyjność i brak humanitarności egzekucji przez zastrzyk trucizny. We wrześniu 2007 roku, w odpowiedzi na wyrok Sądu Najwyższego USA wstrzymującego tymczasowo egzekucję w Texasie, tamtejsze władze ogłosiły, że zamierzają wykonać inne zaplanowane egzekucje w swoim stanie – w samym 2007 roku w Huntsville w tym stanie stracono 25 więźniów2.

Te mocne i sprzeczne stanowiska wskazują na ciągle istniejące różnice w naszym podejściu do osób, które pozbawiły innych życia. Nieustannie zmagamy się z karą śmierci i nic się nie zmienia od dekad: dobrzy ludzie są podzieleni odnośnie tego, co powinniśmy zrobić dla wspólnego dobra, z tymi, którzy zabijają.
Sam zmagam się z tą kwestią od dzieciństwa. Gdy byłem małym chłopcem, moja rodzina mieszkała obok kościoła w Huntington w stanie Zachodnia Wirginia. W kościelnej piwnicy był stół do ping-ponga i razem z przyjacielem często schodziliśmy tam, by sobie pograć. (...) Któregoś dnia robotnicy rozpoczęli prace z tyłu kościoła. (...) Wkrótce poznałem poważnie wyglądającego mężczyznę, który przychodził na budowę. Nosił ze sobą ołówek, segregator i miarkę – nazywał się Miller. (...) Czasami wieczorem, gdy już robotnicy poszli do domu, pan Miller przywoził panią Miller na budowę, by pokazać jej postęp prac. Wszystko, co pamiętam o Pani Miller, to to, że była ciepłą kobietą. Pamiętam, że myślałem, patrząc na nich oboje, że do siebie pasują. Byli miłymi ludźmi.
Potem, któregoś dnia pani Miller została zamordowana. Zobaczyłem jej zdjęcie na pierwszej stronie naszej lokalnej gazety, a wkrótce potem zobaczyłem zdjęcie jej mordercy. To był mężczyzna, który wykonywał jakieś drobne prace wokół ich domu – nazywał się Elmer David Brunner.
Jako chłopiec śledziłem proces Brunnera z ogromnym zainteresowaniem. Czytałem uważnie każde słowo w gazecie, gdy ta opisywała jego egzekucję poprzez krzesło elektryczne. Pamiętam także, że zadawałem wiele pytań na temat tego morderstwa. Zarówno moi nauczyciele, jak i członkowie rodziny oraz sąsiedzi, wszyscy oni mówili mi następujące rzeczy na ten temat: Ludzie, którzy zabijają, zasługują na krzesło elektryczne. Muszą zostać straceni, w imię sprawiedliwości, odpłaty. Muszą zostać straceni, by obronić społeczeństwo. Wiele lat później zwiedzałem więzienie, gdzie przetrzymywano i stracono Elmera Davida Brunnera i wtedy znów usłyszałem o potrzebie ochrony społeczeństwa.Oczywiście, wszyscy wiemy w głębi duszy o tym, że społeczeństwo trzeba chronić przed tymi, którzy zabijają innych. Nie jesteśmy naiwnymi idealistami – społeczeństwo trzeba chronić. Ludzi, którzy zabijają powinna spotkać surowa kara. Ale mimo wszystko zostaje pewien dyskomfort psychiczny. Nawet jako chłopiec nigdy nie wierzyłem, że powinniśmy zabijać innych. Dlaczego? Wtedy tego nie wiedziałem, ale dziś jestem w stanie to uzasadnić.
Dzisiaj dwa biblijne i teologiczne założenia kształtują moją postawę. Po pierwsze, nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zabijać ludzi. Pod drugie, jesteśmy potencjalnie zbyt dobrzy, by ludzi zabijać. Chcę przez to powiedzieć, że w sytuacji, gdy dyskusja o karze śmierci powraca, chrześcijanie powinni pracować nad tym, by ich współobywatele brali poważnie pod uwagę ludzką grzeszność i ludzką godność. Z ludzkiej grzeszności wypływa myśl, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by zabijać ludzi. Z szacunku dla ludzkiej godności wynika zaś myśl, że jesteśmy potencjalnie zbyt dobrzy, by ludzi zabijać.
Zarówno jako jednostki i jako grupy, nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, by odbierać ludzkie życie z premedytacją, racjonalnie i świadomie. Jak pisze teolog John H. Leith: Chłodno wykalkulowane, świadome, kliniczne prawie odbieranie komuś życia poprzez stosowanie kary śmierci, jest występkiem nie tylko wobec chrześcijańskiego rozumienia ludzkiej egzystencji, ale także jest nie do pogodzenia z naszą ludzką kondycją jako stworzeń ograniczonych nie tylko czasem i przestrzenią, ale i własną grzesznością3.

Dean K. Thompson

Zbyt dobrzy i niewystarczająco dobrzy - zmaganie się z karą śmierci - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl