Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2015, ss. 32–34

Konsystorz Kosciola Ewangelicko-Reformowanego w Polsce w 1979 r. (fot. Biblioteka Synodu)

 

27 kwietnia 2015 r. żegnaliśmy długoletniego działacza naszego Kościoła, Witolda Bendera. W obecności licznie zgromadzonych członków Jego bliższej i dalszej rodziny, wielu parafian warszawskich i przedstawicieli innych zborów, licznych współpracowników oraz znajomych, mnie przypadło w udziale wygłosić w kościele okolicznościowe kazanie. Liturgię nabożeństwa żałobnego poprowadził biskup Kościoła ks. Marek Izdebski, a ceremonię na cmentarzu – proboszcz parafii warszawskiej ks. Michał Jabłoński. W kościele przemówiła również Ewa Jóźwiak, prezes Synodu. Nieczęsto się w naszej społeczności zdarza, żeby w czasie pogrzebu żegnał osobę zmarłą ktoś z krewnych. Na tym pogrzebie uczyniła to w sposób wzruszający córka Witolda – Anna.

Warto tu w sposób zwięzły przedstawić życiorys Witolda Bendera oraz funkcje, które pełnił w kierownictwie Kościoła w ciągu trzydziestu lat. Wychowywany w duchu patriotycznym i w przywiązaniu do Kościoła ewangelicko-reformowanego, już jako kilkunastoletni chłopiec działał podczas wojny w tajnym harcerstwie, w oddziałach tzw. Zawiszaków (przedwojenne zuchy), czyli w najmłodszych grupach Szarych Szeregów. To była piękna szkoła głębokiego patriotyzmu i walki o wolność Polski. A najważniejszą sferą działalności Zawiszaków był mały sabotaż.

Kościół

Od 1946 r. Witold działał w Stowarzyszeniu Młodzieży Ewangelicko-Reformowanej, a następnie zaangażował się w działalność polskej YMCA (Chrześcijański Związek Młodych Mężczyzn). Kiedy jednak w 1948 r., po powrocie do Polski ks. Jana Niewieczerzała po wojennych i powojennych pobytach i pracy w Niemczech i Czechosłowacji, a także po moim przyjeździe do Warszawy na studia teologiczne, powstało przy parafii warszawskiej Koło Młodzieży Ewangelicko-Reformowanej, Witold ofiarował swój czas i siły na tę działalność, przy czym w roku 1952 został sekretarzem tej organizacji parafialnej. Okazało się później, że to był wstęp do jego szerszej działalności w Kościele: od 1963 r. wchodził bowiem w skład Kolegium Kościelnego parafii warszawskiej i był kolejno jego wiceprezesem oraz prezesem. Został też wybrany najpierw na zastępcę sekretarza Synodu, a w następnej kadencji na członka synodalnej komisji rewizyjnej. W latach 1973–1983 był radcą świeckim Konsystorza. Potem pełnił funkcję sekretarza, a przez dwa lata przewodniczącego synodalnej komisji prawa. W tym samym czasie był także członkiem synodalnej komisji problemowej. W 1986 r. został wybrany na prezesa Synodu (to stanowisko pełnił przez dwie kadencje), a następnie znów na sekretarza Synodu. Z jego głosem zawsze liczono się w tych różnych kościelnych gremiach.

Aby dopełnić relację o jego zaangażowaniu się w służbę Kościołowi, dodać jeszcze trzeba, że od połowy lat 60. reprezentował Kościół na licznych konferencjach i zgromadzeniach, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Bywał między innymi przedstawicielem Kościoła na tzw. Kirchentagach (kongresach kościelnych) w Niemczech i brał udział w zgromadzeniach ogólnych ówczesnego Aliansu Kościołów Reformowanych: w europejskim (w Rumunii) wraz z ks. Bogdanem Trandą oraz światowym (w Kanadzie) – sam, gdyż ks. Bogdanowi odmówiono wówczas paszportu.

Bardzo ważnym zadaniem, które przyjął na siebie Witold Bender, była działalność u boku ks. bp. Jana Niewieczerzała, w owym czasie prezesa Polskiej Rady Ekumenicznej, na rzecz pojednania polsko-niemieckiego po drugiej wojnie światowej. Dla parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie wielkiego znaczenia nabrało partnerstwo z dwoma ośrodkami w Niemczech Zachodnich: z parafią Tempelhof w Berlinie Zachodnim reprezentowaną przez Baerbel Eckhardt, Guentera Noacka i amerykańskiego duszpasterza Theodora Shappa, oraz z parafią w Bremen-Blumental i jej przewodnikiem duchowym – ks. Harmem Ridderem. Z tym duchownym Witolda Bendera połączyła głęboka przyjaźń. Na jednej z archiwalnych fotografii widać ich obu stojących we wzruszającej, przyjaznej pozie przed pomnikiem w Auschwitz. To miejsce niewyobrażalnej zbrodni wielokrotnie po wojnie stawało się świadkiem pojednania Polaków i Niemców.

Z wdzięcznością piszę o tej części życiorysu Witolda Bendera, bo była ona niezmiernie ważna zarówno dla niego, jak i dla całego Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce. Pragnę dodać, że w pewnym okresie Witold Bender rozważał propozycję ks. bp. Jana Niewieczerzała podjęcia stałej pracy na etacie w Konsystorzu, ale ostatecznie nie zdecydował się na ten krok, nie chcąc porzucać swego zawodu, do którego był przez odpowiednie wykształcenie i wieloletnią praktykę gruntownie przygotowany i który bardzo lubił wykonywać.

Archeologia

Wspomnijmy więc także o jego intensywnej działalności zawodowej jako archeologa. Po studiach archeologicznych na Uniwersytecie Warszawskim przez pewien czas pracował jako wykładowca na tej uczelni oraz w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Najważniejszym jednak miejscem jego zatrudnienia był Instytut Kultury Materialnej PAN, gdzie pracował do końca swego zawodowego życia. Był znawcą wczesnośredniowiecznego osadnictwa na ziemiach polskich, ale prowadził także prace archeologiczne we Francji i w Afryce. Przede wszystkim jednak działał jako kierownik ekspedycji wykopaliskowych w Polsce: w Grodach Czerwieńskich, Wólce Łasieckiej i Otalążce. Był autorem artykułów naukowych z dziedziny archeologii.

W ostatnim okresie działalności zawodowej – także przez kilka lat już po przejściu na emeryturę – pracował jako kustosz Oddziału Państwowego Muzeum Archeologicznego w Rybnie koło Sochaczewa. Przeprowadził gruntowny remont tego ośrodka badawczego, położonego w malowniczym otoczeniu parkowym. Prowadził tam własne prace badawcze oraz przyjmował zainteresowane zwiedzaniem osoby – zarówno indywidualnym, jak i w zorganizowanych grupach, także w grupach młodzieży szkolnej. Zajęcie to stanowiło uwieńczenie jego długoletniej pracy, niełatwo mu więc przyszło zrezygnować z tej służby, zwłaszcza, że dając wyraz swemu zamiłowaniu do pracy społecznej, działał aktywnie na tym polu poza miejscem pracy zawodowej. Znamienne, że jako ewangelik reformowany nawiązał kontakt, bardzo życzliwy, z proboszczem najbliższej parafii rzymskokatolickiej i owocnie reprezentował w miejscowym środowisku wyznaniowym swój Kościół.

Świadomość odchodzenia

A oto fragmenty wspomnienia o ojcu, wygłoszonego przez córkę Annę:

„Tata miał świadomość odchodzenia i nie czuł strachu, była w nim mądra akceptacja kresu drogi (...). Najpiękniejsze nasze wspomnienia z dzieciństwa łączą się z taty zawodem – zabierał nas na badania powierzchniowe, czyli szukanie śladów materialnych dawnych kultur. Godzinami wędrowaliśmy po mazowieckich polach, uwielbialiśmy wyjazdy na wykopaliska i proste wiejskie życie (...). Był ojcem surowym i wymagającym dyscypliny, pilnującym bezlitośnie naszej kindersztuby, nieustannie nas edukującym. Zmuszał do nauki języków obcych, abyśmy mogli poznawać świat bezpośrednio. Był cudownym gawędziarzem, opowiadaczem bajek, historii o zwyczajach dawnych ludów, o swoich podróżach (...). W 2006 r. zapadł w życiu naszej rodziny mrok – umarł mój syn Mateusz, jedyny wnuk taty. Póki żyła mama, tata jakoś sobie radził ze stratą. Ale po jej śmierci w 2011 r. zaczął się wycofywać z życia (...). W styczniu bieżącego roku ujawniła się po latach spokoju poważna choroba, która rozwijała się w zawrotnym tempie i z niszczącą siłą. Leczenie już nie wchodziło w rachubę”.

Tekstem przewodnim kazania okolicznościowego były następujące słowa apostoła Piotra: „Nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego (...). Przez niego uwierzyliście w Boga, który go wzbudził z umarłych i dał mu chwałę, tak iż wiara wasza i nadzieja są w Bogu” (1 P 1,18–19.21). Nawiązując do tych słów, powiedziałem m.in.:

„Apostoł Piotr w swoim liście wiele napisał o życiu chrześcijańskim i roli w nim Jezusa Chrystusa, a także o spojrzeniu w wieczność, która nie tylko w obecnych czasach jest często kwestionowana, lekceważona, a przez wielu ludzi wręcz odrzucana. A przecież dla wierzących chrześcijan różnych wyznań ma ona głębokie, zasadnicze znaczenie. Apostoł Piotr nie tylko ułatwia nam spojrzenie na doczesność i godne w niej życie, lecz także – podobnie jak sam Jezus Chrystus lub apostoł Paweł – kieruje naszą uwagę na wieczność oraz na potrzebę przyjęcia zwiastowania o niej jako nadziei zakorzenionej w wierze w Boga i zbawczym dziele Jezusa Chrystusa (...).

Niedawno przeżywaliśmy okres pasyjny, zwany też Wielkim Postem oraz Wielkanoc – Święto Zmartwychwstania. Jak żaden inny okres kościelnego roku odwraca on naszą uwagę od spraw doczesnych, a skupia ją na problemie wieczności. Przede wszystkim zaś ułatwia wniknięcie umysłem i sercem w sens zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa. Jeśli bowiem tylko w ziemskim życiu upatrujemy znaczenie, pozbawiamy się ważnej perspektywy wzbogacającej i normującej naszą egzystencję. A jak pisze apostoł Paweł: »Jeśli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej pożałowania godni« (1 Kor 15,19). Bo nie można ograniczać znaczenia życia i misji Jezusa Chrystusa jedynie do spraw ziemskich, doczesnych (...).

Apostoł Piotr na początku (...) swego listu pisze, że Bóg odrodził nas przez zmartwychwstanie Chrystusa do nieprzemijającego, trwałego, niezniszczalnego dziedzictwa, które zostało dla nas zachowane w niebiesiech. To poczucie stałości, trwałości i niezniszczalności Bożego dziedzictwa, w powiązaniu ze znaczeniem ofiary Jezusa i Jego zmartwychwstania, jest w naszym życiu źródłem głębokiej wiary i nadziei zakorzenionych w Bogu. A także źródłem nadziei na życie wieczne. To daje nam głęboki pokój wewnętrzny i chrześcijański optymizm, gdyż według apostoła Pawła: »Zawsze z Panem będziemy, przeto pocieszajcie się nawzajem tymi słowy« (1 Tes 4,17–18)”.

W tym zatem duchu i w tej nadziei żegnamy Witolda Bendera.

* * * * *

ks. Zdzisław Tranda – biskup-senior Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP

 

Witolda Bendera w JEDNOCIE wspominają również: