Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

ImageNa fotografii: Karol Michler
Nr 3 / 1988

     Tym razem rzecz będzie o firmie mało znanej i z pewnością zapomnianej, której założycielem był warszawski młynarz – Karol Michler. Jak dotąd, nikt nie prowadził badań nad stołecznym młynarstwem, trudno więc się dziwić nieznajomości faktu, iż osiadli na początku XIX w. na pagórkowatej Woli i Powązkach, u wrót ówczesnej Warszawy, majstrowie profesji młynarskiej pochodzenia cudzoziemskiego, w większości Niemcy, byli wyznawcami obu konfesji ewangelickich. Wysoko plasowali się w hierarchii społecznej i zawodowej wśród polskich warstw rzemieślniczych. Swych synów kształcili równolegle w młynarstwie i kupiectwie, posyłając ich do szkół realnych (czyli handlowych). Stworzyli spore enklawy o specyficznym charakterze, przypominające rozstawionymi dość gęsto wiatrakami daleką Holandię. Te zaś dzieliły się, z uwagi na wygląd i budowę, na wiatraki holenderskie, zwane holendrami lub w gwarze polskiej olendrami, przykryte daszkami przypominającymi cerkiewne kopułki, i polskie, z dwuspadowymi symetrycznymi dachami. Z dawien dawna na ziemiach Rzeczypospolitej powtarzano sobie następujący wierszyk:

Taki sobie młynarz dobry,
jak i wojewoda.
Wojewodzie ludzie robią,
młynarzowi wiatr lub woda.

     Zasobność młynarza stawiano w nim na równi z zamożnością wojewody. O bogactwie warszawskich młynarzy krążyły legendy, poparte w rzeczywistości częstymi przykładami przejścia niejednego majstra młynarskiego w szeregi dostojnych kupców i przemysłowców.
     W dziewiętnastym stuleciu na przedmieściach Warszawy dominowały, jak niegdyś, wielkie i dostojne drewniane wiatraki, z potężnymi skrzydłami śmigieł poruszanych przez wiatr, oparte na specjalnej obrotowej konstrukcji. Młynów wodnych było bardzo mało, z czasem pojawiły się konne, a w epoce pary zaczęły powstawać parowe. Na nie będącej jeszcze dzielnicą naszego miasta Woli, należącej wraz z Czystem i Kołem do rodziny Poraj-Biernackich, wiatraki skupione były przede wszystkim w rejonie ul. Młynarskiej, nieprzypadkowo takie miano noszącej, dzielącej się na dwie wyraźne części. Pierwsza, potocznie nazywana Szosą Wolską, ciągnęła się od ul. Wolskiej i na niej pod numerem dziewiętnastym znajdowała się siedziba Zgromadzenia Majstrów Młynarskich; w końcu stulecia zaczęły wyrastać tu jak grzyby po deszczu piętrowe domy, wypierające stopniowo stare wiatraki. Właścicielami tych kamienic byli m.in.: baron Wiktor Lesser oraz znane warszawskie rody mieszczańskie Diehlów, Geislerów, Liebeltów i Albrechtów. W tej części znajdowały się też dwa cmentarze ewangelickie założone w 1792 r. Druga część ulicy, nosząca oficjalną nazwę Młynarskiej Tylnej, rzadziej zabudowana, biegła w kierunku Drogi Górczewskiej (późniejszej ulicy), obstawiona po obu stronach wiatrakami. Tu najdłużej utrzymali się młynarze.
      Ze wspomnianą właśnie ulicą losy związały Karola Henryka Michlera (1856-1926), majstra młynarskiego, syna Jana Augusta, używającego drugiego imienia (zm. 1871), i Zuzanny z Hochów (zm. 1880), mieszkających w Warszawie, przy ul. Młynarskiej l, właścicieli nabytej od Fryderyka Justa nieruchomości położonej przy tejże ulicy pod nr 31 (nr hip. 3106 łł) u zbiegu z ul. Żytnią. Ojciec Karola, również majster młynarski, zakupił w 1820 r. w centrum miasta, przy ul. Wareckiej 10 (nr hip. 1358), wspaniały ogród nazwany przez warszawiaków „Michlerowym”.
     Rodzina Michlerów notowana była w Warszawie już za panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w kronikach zarówno miasta, jak i zboru ewangelicko-augsburskiego. Urodzony dnia 16 lipca 1856 r. we wsi Wielka Wola, Karol Michler z pewnością praktykował u własnego ojca, a gdy ten zmarł, miał piętnaście lat i mógł być zaledwie początkującym czeladnikiem. Jednym ze 105 czeladników młynarskich występujących w ówczesnych statystykach. Minęło wiele lat, nim wyzwolił się na majstra. Dnia 4 lutego 1884 r. w warszawskim kościele ewangelicko-augsburskim pod wezwaniem świętej Trójcy wziął ślub z Krystyną Julią z Wolframów (1857-1931). Ze związku tego przyszło na świat trzech synów: Ryszard Krystian (ur. 1885), Wacław Jan (ur. 1887) i Aleksander Czesław (ur. 1892) oraz córka.
     Wkrótce Karol Michler zakupił nieruchomość przy ul. Wolskiej 40 (nr hip. 3111 b), gdzie rozpoczął budowę nowoczesnego młyna parowego. Po jej zakończeniu i wstępnym rozruchu z początkiem 1889 r. utworzył przy współudziale kilku zamożnych majstrów młynarskich Towarzystwo Przemysłowe Młyna Parowego pod firmą „K. Michler i Spółka”. W skład spółki weszli wyróżniający się działacze cechowi, starsi Zgromadzenia Majstrów Młynarskich m. Warszawy, właściciele lub byli właściciele wiatraków m.in.: Karol Liebelt, Władysław Perle, Wilhelm Klimpel, bracia August i Ferdynand Boye’, Jan Szpryndler, Gotfryd Zerych, Wilhelm Diehl i Jan Szyndler. Do dzsiaj nazwiska te nie są obce parafianom obu kościołów ewangelickich.
     Wydaje mi się, choć nie mogę potwierdzić tego żadnym dokumentem, że sprzedaż mąki z „Michlerowego” młyna prowadził wymieniony już August Boye’ (1841-1916) w swym składzie przy ul. Nowy Świat 62, którego reklamy ukazywały się w „Kurierze Warszawskim” przed każdymi świętami. Oto jedna z nich: „Na nadchodzące święta przysposobiłem znaczny zapas mąki na ciasto z najpiękniejszej i zdrowej pszenicy. Także sprowadziłem mąki zagraniczne: banacką oraz mąki ruskie, wyborową, krupczatkę, syberyjską i samarską – sprzedaję po cenach przystępnych. Drożdże prasowane – Wolomita z Rygi, gatunek najlepszy, przychodzą codziennie świeżo do mego składu. Z czem się polecam Wielmożnym Paniom”.
     Swoje przypuszczenia opieram na fakcie, że po założeniu sklepu August Boye’ sprzedał swój wiatrak, a do spółki przystąpił z nowo otwartym składem mąki, co było niewątpliwym atutem. Sklep ów, czy jak kto woli skład, nie miał sobie równych. Dziś, gdy borykamy się z tyloma kłopotami nawet przy drobnych zakupach, wprost trudno uwierzyć, że w jednym sklepie można było nabyć tyle różnych gatunków mąki i w równie szerokim wyborze drożdże. Powracając do historii zakładów Michlera, warto zwrócić uwagę na to, że drukowane od 1897 r. w prasie reklamy zaczęły się pojawiać ze znakiem firmowym, w którego tarczy znalazły się dwa skrzyżowane ze sobą snopy zboża, a tuż pod nimi młyńskie koło. Znak ten utrwalił się na drukach rachunków i na papierze firmowym. W wymienionym roku obok młyna, na terenie posesji przy ul. Wolskiej 40, uruchomiona została w pełni zautomatyzowana piekarnia amerykańska, będąca szczytem techniki tamtych czasów. Jej wypieki, o apetycznym wyglądzie i wybornymi smaku, z miejsca zyskały zwolenników. Można je było nabyć w kilkunastu sklepach spożywczych Warszawy, pojawiły się także na stołach paru restauracji. Mając takie osiągnięcia Zakłady Przemysłowe Karola Michlera zaprezentowały swoje wyroby w postaci mąk, płatków owsianych, kasz, otrąb i wspaniałych wypieków w pełnym asortymencie, na, kolejno organizowanych międzynarodowych wystawach spożywczych w Petersburgu, Paryżu, Berlinie, Londynie i Warszawie w lata.ch 1897-1900, uzyskując uznanie i złote medale. Jednak największy splendor przyniósł firmie order Cesarstwa Rosyjskiego. Rysunki owych odznaczeń znalazły się w zamieszczanych w poczytnym „Tygodniku Ilustrowanym” reklamach.

Tadeusz Władysław Świątek

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl