Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2022, s. 5

WIELKI PIĄTEK

Jakaż to była droga, która go tu zawiodła, do tej przerażającej chwili? To był Jezus, to była wyznaczona przez Boga ścieżka zmierzająca do nas, do tego ciemnego miejsca, gdzie wszyscy się znajdujemy, ponieważ opuściliśmy Boga i opuszczamy Go ciągle od nowa. Posłany przez Ojca poszedł Jezus i wszedł w obszar Bożego gniewu i naszego ukrycia. Po co to wszystko? Mówiąc jasno: po prostu, by zająć miejsce każdego z nas, by stać się samemu przedmiotem Bożego gniewu, by doznać opuszczenia przez Boga — a więc po to, by nikt z wyjątkiem Jego nie musiał znaleźć się w tym położeniu! Wszedł w krąg opuszczenia przez Boga — krąg, który nam był przypisany, po to, by wziąć go na siebie, by doznać go i znosić i by nas od niego uwolnić mocą danej mu przez Boga władzy. Zawołał: „Boże, mój Boże, dlaczegoś mnie opuścił?” po to, byśmy nie musieli już stawiać tego pytania. Oczywiście, w każdym ludzkim życiu są chwile, godziny, dni tygodnie, być może całe lata, kiedy nie jesteśmy w stanie uwolnić się od myśli — tak przynajmniej sądzimy — że być może Bóg nas opuścił, nas, którzy tak często Jego opuszczaliśmy. Wszyscy jednak, absolutnie wszyscy, błądzimy, jeżeli tak czujemy i myślimy. W świetle Wielkiego Piątku stan porzucenia przez Boga może być tylko cieniem, cząstką wyblakłej pamięci, złym snem. Ten sen mógłby oczywiście być prawdą, ale prawdą nie jest — ani dla was, ani dla mnie, ani dla kogokolwiek — bo przecież Bóg nas nie porzucił.

tłum. Krzysztof Dorosz

Karl Barth, „Katfreitag”, w: „Augenblicke”, s. 31