Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2020, s. 7–8

(fot. pixabay)

 

Kontynuujemy rozpoczęty w pierwszym tegorocznym numerze JEDNOTY cykl poświęcony ewangelickiej tożsamości. O tym, jak ją rozumie, opowiada Patryk Janiak z Warszawy. Zapraszamy do współtworzenia tej rubryki.

Patryk Janiak, Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie: Jestem bardzo „świeżym”, bo zaledwie kilkuletnim członkiem Kościoła. Jestem tu po swoistym okresie obojętności religijnej. Nie przychodzę zatem prosto „od katolików”, raczej wstąpiłem pełen wątpliwości i poszukiwania – nawet nie tyle odpowiedzi, co właściwych pytań.

Protestantyzm interesował mnie czysto intelektualnie od lat. Jako że historia pozostaje moim hobby, to rozważania o historycznych procesach były mi bliskie i czułem, że jest to mi bliższy sposób poszukiwań Boga niż w Kościele, w którym wtedy funkcjonowałem. Zwykle brakowało mi jednak poczucia, że protestanci to nie tyle pewne historyczne postacie, co ludzie, którzy żyją obok. W końcu, zupełnym przypadkiem ich znalazłem. Wiem, że zabrzmi to dziwnie (być może nawet bardziej dla mnie), ale na słowa duchownego mówiącego podczas przygotowań do sakramentu Stołu Pańskiego „Chodźcie, wszystko jest już gotowe”, poczułem jakby wołanie to było skierowane bardzo bezpośrednio do mnie. To zresztą zostawia do dziś we mnie wątpliwości, czy nie było w tym procesie powrotu zbyt wiele „uczucia”, a za mało namysłu. Nie wiem, ale sprawdzam to już wewnątrz wspólnoty.

Co to znaczy reformowany? Co to znaczy być członkiem nieznacznej mniejszości wewnątrz nieznacznej mniejszości? Co to znaczy być peryferiami peryferii? Po co mi to w ogóle było? Czasem myślę, że właśnie dlatego, iż reformowany oznacza dla mnie...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

 

Czytaj też: