Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 1/2001

MYŚLANE NOCĄ

Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. A ziemia była pustkowiem i chaosem; ciemność była nad otchłanią,
a Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód. I rzekł Bóg: Niech stanie się światłość. I stała się światłość.

I Mojż. 1:1-3

A więc już! – północ wybiła, weszliśmy w wiek dwudziesty pierwszy rozpoczynający nowy okres historii świata. Stojąc na progu stulecia, słucham, jak skrzypią nie otwierane od początku stworzenia wierzeje, za którymi rozciąga się nietknięte jeszcze stopą ludzką Trzecie Tysiąclecie. Myśl człowiecza zagospodarowała już wprawdzie parę pierwszych setek lat, ale dopiero teraz zacznie się tam, na górze, wystawiać rachunki za nasze działania w nowej erze.

Ale na razie ja sobie stoję na progu, wrota skrzypią dalej, anioły mozolą się nad rozwieraniem skrzypiących skrzydeł wrót, a ich własne, anielskie, skrzydła prężą się z wysiłku. Wstrzymałam oddech, czekając na chwilę, gdy zobaczę całe nowe Tysiąclecie aż po jego widnokrąg. I nagle – wierzeje z wielkim hukiem puściły (może zresztą był to huk fajerwerków całego świata?) i przed sobą ujrzałam nieprzeniknioną ciemność. Czekałam, ale nic się nie zmieniało. I pomyślałam sobie wtedy, że ta ciemność nad miejscem i czasem dalszego życia, naszego i przyszłych pokoleń, jest może wskazówką i przesłaniem od Boga, Jego przestrogą? Bo pierwsze słowa Boże po stworzeniu nieba i ziemi brzmiały: „Niech stanie się światłość”. I światłość stała się, i żyliśmy w jej blasku przez tysiące lat. I cały czas dawaliśmy Bogu powody do gniewu. A zaczęli ci pierwsi, których stworzył – Adam i Ewa. Po nich zaś żadne następne pokolenie nie było bez winy. Aż doszedł Bóg do wniosku, że „wielka jest złość człowieka na ziemi i że wszelkie jego myśli oraz dążenia jego serca są ustawicznie złe” (I Mojż. 6:5). I bolał Pan nad tym tak bardzo, że postanowił zgładzić i człowieka, i wszystko, co żyło na ziemi, a co w chwili, gdy to stwarzał, wydawało Mu się „bardzo dobre”. Bo też i było...

Tylko jeden człowiek znalazł wtedy łaskę w oczach Boga. Noe. Był on mężem „nieskazitelnym wśród swojego pokolenia”, tym, dzięki któremu podczas potopu ocalało w arce wszystko, co było nieodzowne do odrodzenia się wszystkich form życia na ziemi. Ale nawet tak sroga kara jak potop, który wszystkie pokolenia aż do dziś zachowały w pamięci, niewiele pomogła. Wciąż na nowo grzeszyliśmy i Bóg nas karał. Niekiedy poszczególne jednostki, niekiedy całe społeczności, by wspomnieć chociażby Sodomę i Gomorę. Kilkoro niewinnych zostało stamtąd zresztą uratowanych dzięki wstawiennictwu innego sprawiedliwego męża – Abrahama, który trwał w społeczności z Bogiem. Nic jednak nie zdołało skruszyć na dłużej zatwardziałych serc grzeszników. Nawet przyniesiona przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Nowina o przebaczeniu, miłości i Zbawieniu. I tak pełna grzechu historia ludzkości doturlała się aż do dziś.

I gdy tak stałam na tym progu Trzeciego Tysiąclecia, patrząc przed siebie i nadal widząc tylko ciemność, pomyślałam sobie, czy aby nie przebraliśmy miarki w naszym zuchwalstwie. Może Pan Bóg postanowił zobaczyć, jak poradzą sobie ludzie, gdy On do swojego sejfu w niebie schowa i słońce, i gwiazdy, i księżyc, pogrążając ziemię w pierwotnej ciemności, jaka panowała, nim rzekł: „Niech stanie się światłość”? Ludzie, którzy już przed wiekami marzyli o zbudowaniu Wieży Babel mającej sięgnąć aż do nieba, a dziś postawili nogę na księżycu i przez teleskopy zaglądają w głąb kosmosu, ale do tej pory nie uporali się z chorobami, głodem i wojnami na ziemi. Długo można by wyliczać niewyobrażalnie wielkie osiągnięcia człowieka w dziedzinie nauki i techniki oraz jego równie niewyobrażalnie wielkie zaniechania, zaniedbania, błędy i winy wobec bliźnich i wszelkiego stworzenia na ziemi.

Jednym z najnowszych i prawdziwych tryumfów ludzkiego umysłu jest odczytanie genotypu, co może skierować medycynę na zupełnie nowe tory i niesie nadzieję milionom chorych. Powstaje natomiast pytanie, czy drugi najnowszy zamysł: sklonowanie człowieka, nie zostanie aby zakwestionowany przez Pana Boga?

Po dłuższym namyśle doszłam jednak do wniosku, że Bóg chyba nie zechce ukarać nas pogrążeniem w ciemności. Ponieważ nawet ja wiem, że gdyby zabrano nam słońce, to ziemia stałaby się lodową kulką. A księżyc? Gdzie podziałby się Pan Twardowski, który przepłoszony swego czasu przez astronautów, uciekł na drugą stronę księżyca i dopiero niedawno powrócił na stare miejsce, skąd znowu może patrzeć na ziemię? A co zrobiliby zakochani, poeci i astronomowie, gdyby nie było już gwiazd?

Moje – jakże logiczne! – rozumowanie, pozwoliło mi odetchnąć z ulgą i uznać, że ta ciemność – która zresztą, jak sami widzicie, trwała tylko jedną chwilę – że ta ciemność rzeczywiście była jedynie ostrzeżeniem skierowanym przez Boga do ludzi. Słońce nadal świeci, księżyc i gwiazdy nadal krążą po swoich orbitach. I jeśli potraktujemy to Boże ostrzeżenie poważnie i zamiast majstrować przy sprawach od początku Stworzenia należących do Pana – zabierzemy się do naprawiania tego, co już nam udało się popsuć i przyłożymy się do poprawiania nas samych, to wiek dwudziesty pierwszy i Trzecie Tysiąclecie mogą przynieść przełom w historii ludzkości. Przełom, dzięki któremu świat stanie się lepszy i przyjazny wszystkiemu, co żyje na Ziemi.

Czego Wam, Drodzy Czytelnicy, sobie samej, naszym dzieciom, wnukom, prawnukom i tak dalej, aż do nadejścia Królestwa Bożego, najserdeczniej życzę.