Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

MYŚLANE NOCĄ

1/1991

Nowy Rok. Czas składania życzeń. I oto kłopot: czego na ten konkretny, 1991 rok należy życzyć Tobie, mnie, nam wszystkim? Ogólnikowe: „Wszystkiego najlepszego!” niczego nie załatwia, boć to frazes. A nam trzeba rzeczowości. Ale każdy potrzebuje innej „rzeczowej” rzeczy. Więc co? Wydrukować ich spis i niech każdy wybierze, co komu konieczne już nie do szczęścia, a/e do życia? Też niedobrze, nie-rzeczowo. bo wiadomo, że, na przykład, mieszkanie, choćby go komuś najgoręcej życzyć, samo z nieba nie spadnie, najpierw musi być wybudowane. A gdyby już nawet było, to trzeba za nie dużo zapłacić. Może więc będziemy sobie nawzajem życzyli mnóstwa pieniędzy? Jeżeli tak, ja się wycofuję. Nie tylko dlatego, że w najbliższej przyszłości to również dla większości niezbyt jest realne. Po prostu uważam, że bogactwo jest jeszcze niebezpieczniejsze dla człowieka niż ubóstwo. To niepopularne stwierdzenie, wiem.

Pewnego rabina spytał kiedyś miody Żyd, dlaczego biedak chętniej bliźniemu w potrzebie pomaga niż bogacz. Rabin kazał mu podejść do okna i powiedzieć, co przez nie widzi. „Widzę tramwaj, psa, staruszkę z dzieckiem...”– odpowiedział młody człowiek. „A teraz stań przed lustrem i powiedz, co w nim widzisz?”. „Co mam widzieć? Samego siebie widzę...”. „Otóż to – rzekł rabin – okno jest ze szkła i lustro jest ze szkła. Ale jak tylną powierzchnię szklą pociągnąć srebrem, już widzi się tylko siebie samego...”. Fakt.

I tak, nie mogąc wymyślić uniwersalnego życzenia, które każdemu pomoże zdobyć to, czego pragnie i potrzebuje, sięgnęłam do Bib/ii. Nie zawiodłam się, oczywiście. W Księdze Kaznodziei Salomona są takie oto słowa: „Na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, to zrób według swojej możności...” (Kazn.9:10). Trochę to może zbyt skromne, jak na noworoczne życzenie, ale zaryzykuję. Jeśli ktoś ma wątpliwości, o co mi właściwie chodzi, to pozwolę sobie zacytować fragment kazania Jana Wesleya o użytkowaniu dóbr:

„To, co masz do zrobienia, rób jak można najprędzej. Żadnego zwlekania, żadnego odkładania z dnia na dzień lub z godziny na godzinę! Nigdy nie zostawiaj na dzień jutrzejszy tego, co możesz zrobić dziś! I rób to, jak możesz najlepiej. Nie zasypiaj, nie poziewaj nad robotą! Wkładaj w nią całą energię, nie szczędź trudu. Nie rób niczego połowicznie lub niedbale! Nie dopuszczaj, aby w pracy cokolwiek pozostawało nie dokończone, jeżeli tylko może być osiągnięte cierpliwością i pracą.
Zarabiaj jak najwięcej, wkładając w swą pracę całą umiejętność, jaką cię Bóg obdarzył. Jest rzeczą zdumiewającą, jak mało ludzi postępuje w ten sposób; dziwne, jak na ogół wybierają oni utarte drogi swoich poprzedników i nimi idą. Lecz cokolwiek czynią ci, którzy nie znają Boga, nie może to być przykładem dla ciebie. Dla chrześcijanina wstydem jest nie zrobić czegokolwiek lepiej od nich”.

Tak, rzeczywiście, życzę wszystkim takiego stosunku do pracy i to jest moje jedyne życzenie na ten Nowy Rok. W tym bowiem nadzieja nie tylko tych, którzy się trudzą, ale i tych, którzy jeszcze, albo już, nie pracują – dzieci i ludzi starych. Rzecz w tym jedynie, by nie wyrwać ochoczo z tekstu Wesleya trzech słów: „Zarabiaj jak najwięcej...”, zapominając o dalszym ciągu: „... wkładając w swą pracę całą umiejętność, jaką cię Bóg obdarzył”. Czy naprawdę Bóg obdarzył tylu Polaków li tylko umiejętnością kombinowania i sprytem, jak można by sądzić po widokach naszych ulic, placów i przejść granicznych?

Być może jestem staroświecka, ale pojęcie „praca” bynajmniej nie kojarzy mi się przede wszystkim z pieniędzmi i tylko z pieniędzmi. Oczywiście, za pracę dostaje się wynagrodzenie, bo z czegoś trzeba żyć. Z pracy ma się zyski, bo one pozwalają inwestować w dalszy rozwój takiego czy innego przedsiębiorstwa. I o to właśnie chodzi, bo w moim staromodnym mniemaniu – z pracy powinno coś w sferze materialnej lub duchowej powstawać: coś się stwarza, wytwarza, kształtuje, naprawia, uzdatnia, komuś świadczy się usługi. Słowem, coś z tej pracy pozostaje na stałe w większej lub mniejszej skali, jakiś wspólny wieloraki dorobek narodu. Jakże można by inaczej mówić o etosie pracy? A czy istnieje etos samego tylko bogacenia się?

Ciekawe, że święty Paweł etos pracy łączył ze świadczeniem miłosierdzia: „Kto kradnie, niech kraść przestanie, a raczej żmudną pracą rąk własnych zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu”. To z Listu do Efezjan (4:28), jedno z przykazań na co dzień. Sam Paweł zresztą pracę apostolską łączył z pracą zarobkową i w listach swoich kładł na to nacisk, stawiając siebie w tym względzie za przykład.

Nowy Rok, czas życzeń, dobrych postanowień, planów, chęci odnowy i zaczęcia raz jeszcze – inaczej. Obstaję przy moim zgrzebnym życzeniu, mając i to jeszcze na uwadze, że „kto miłuje pieniądze, pieniędzmi się nie nasyci” (Kazn.5:9). A pracą i miłosierdziem – tak.