Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2019, s. 3–4

kazanie wygłoszone podczas nabożeństwa ekumenicznego 3 grudnia 2018 r. w kościele ewangelicko-reformowanym w Warszawie

 

Mojżesz wyciosał dwie tablice kamienne jak pierwsze, a wstawszy rano wstąpił na górę, jak mu nakazał Pan, i wziął do rąk tablice kamienne. A Pan zstąpił w obłoku, i [Mojżesz] zatrzymał się koło Niego, i wypowiedział imię Jahwe. Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia” . I natychmiast skłonił się Mojżesz aż do ziemi i oddał pokłon, mówiąc: „Jeśli darzysz mnie życzliwością, Panie, [to proszę], niech pójdzie Pan w pośród nas. Jest to wprawdzie lud o twardym karku, ale przebaczysz winy nasze i grzechy nasze i uczynisz nas swoim dziedzictwem”

Wj 34,4–9

Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam». Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.

Łk 18,9–14
(przekład Biblii Tysiąclecia)

 

We fragmencie z Księgi Wyjścia w Starym Testamencie Bóg przedstawia się jako Bóg miłosierdzia. Czyni to w momencie bardzo szczególnym – po odstępstwie Izraela, który nie mogąc doczekać się powrotu Mojżesza z góry zrobił sobie złotego cielca.

W tekście, znaczącym dosłownie: „Bóg miłosierny, łaskawy, cierpliwy w gniewie i wielki łaską i prawdą” znajdujemy całą paletę określeń: raham – tkliwa miłość macierzyńska, czułość, hesed – łaska, czy emet – prawda. One wszystkie mieszczą się w pojęciu: „miłosierdzie”.

Istnieje jednak kilka nieporozumień związanych z tym pojęciem:

Nieporozumienie pierwsze:
Miłosierdzie upokarza

Słowo „miłosierdzie” oraz „łaska” są wykluczone ze słownika codziennego lub rozumiane w sposób negatywny. Idea miłosierdzia budzi opór, gdyż często kojarzy się ono z litością, a nikt z nas nie chce być obiektem litości.

Jednak Miłosierdzie Boże, Miłosierdzie przez duże „M”, ukazane jest w Biblii przy pomocy zupełnie innych obrazów. To radość nieba z powodu nawrócenia grzesznika, radość Ojca z powrotu syna marnotrawnego, nowa szata zamiast łachmanów, pierścień na rękę i sandały na nogi. To dowartościowanie tego, kto jeszcze przed chwilą był nikim i żył w poniżeniu. Syn, który spodziewa się jedynie litości, jakiegoś rzuconego mu z łaski ochłapu, otrzymuje miłość, godność i misję.

Takie właśnie jest Boże Miłosierdzie – stawia na nogi i wydobywa ze słabego, grzesznego człowieka to, co w nim najlepsze. Jeśli nawet w przekładach biblijnych pojawia się czasem słowo „litość”, to nigdy nie jest ona zabarwiona pogardą czy obojętnością.

Nieporozumienie drugie:
Miłosierdzie jest zgodą na zło

Zbawienie w pakiecie razem z przyjściem na świat? Bóg jest miłosierny, a więc wszystko zrozumie, przymknie oko na nasze mniejsze czy większe grzeszki i nie ma co się przejmować jego sądem. Skoro Bóg jest miłosierny, to nie może już być sprawiedliwy. Ale temu przeczy dalsza część tego zdania, którą często mamy pokusę opuścić: „zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia”.

Oczywiście kara Boża nie jest ani aktem odwetu, ani nie jest wymierzana w odruchu wściekłości. Jest pozwoleniem na poniesienie konsekwencji własnego wyboru człowieka. Taka postawa bywa czasem największym aktem miłości – wobec osób uzależnionych, w wychowaniu.

W Bogu istnieje całkowita harmonia pomiędzy miłosierdziem a sprawiedliwością. Nam trudno to pojąć, gdyż często mylimy sprawiedliwość z zemstą, odegraniem się, postawieniem na swoim za wszelką cenę, a miłosierdzie ze słabością, świętym spokojem, z zachowaniem biernej postawy wobec tego, że ktoś niszczy siebie i innych. A w Bogu jest to jedność. Nie ma sprawiedliwości bez miłosierdzia, ale też nie ma miłosierdzia bez sprawiedliwości.

Podobnie rzecz ma się z prawdą i miłością. Nie da się ich oderwać od siebie. Prawda bez miłości zabija – jak w sytuacji podzielonego chrześcijaństwa dosłownie i brutalnie doświadczyło tego wielu naszych przodków – i przestaje być prawdą biblijną, która wyzwala.

Miłość bez prawdy jest ulotna, nietrwała, gdyż nie pozwala nam być sobą, każe udawać – i nie jest już miłością z 1. Listu do Koryntian.

Nieporozumienie trzecie:
Miłosierdzie nie jest potrzebne nam, a co najwyżej innym, bo my jesteśmy w porządku

Przypowieść dla tych, którzy „Ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili”.

Faryzeusz jest być może lepszym człowiekiem, a na pewno bardziej szanuje Boże prawo niż celnik. Ale problemem jest to, że rości sobie prawo do decydowania: kogo Bóg lubi, a kogo nie; kto potrzebuje miłosierdzia, a kto nie; kto jest w oczach Boga lepszy, kto gorszy. To już nawet nie jest przeciąganie Boga na swoją stronę – faryzeusz uważa za rzecz całkowicie naturalną, że Bóg musi myśleć tak jak on.

Kto z nas jest wolny od takich ocen? Kto nie złapał się na myśleniu typu: „to oni powinni”, „dzięki Bogu mnie to nie dotyczy”?

W Ewangelii mamy też sytuacje, w których ludzie próbują narzucać swoje oceny Jezusowi.

„Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: »Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem«. Lecz On mu odpowiedział: »Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?«” (Łk 12,13).

„Przystąpiła więc do Niego i rzekła: »Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła«. A Pan jej odpowiedział: »Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona«” (Łk 10,40–42).

Jezus w to nie wchodzi. Bardziej lub mniej delikatnie dystansuje się do zaprowadzania porządku na naszą modłę.

Jak powiedział pewien mądry biskup: „My wszyscy mamy świetne pomysły na uzdrowienie Kościoła, tylko problem polega na tym, żeby przekonać do nich wszystkich zainteresowanych z Panem Bogiem włącznie”.

Bóg w swoim miłosierdziu i sprawiedliwości jest nieskończenie wolny. Nie daje sobą manipulować. Nie da się w Nim w żaden sposób zakłócić tej niepojętej harmonii, w której miłosierdzie jest sprawiedliwością, a sprawiedliwość miłosierdziem – i nie ma pomiędzy nimi sprzeczności. Tak jak nie ma sprzeczności pomiędzy jednością Trójcy Świętej a odrębnością Jej Osób.

Taki jest Bóg, który nam objawił, że chce, byśmy byli jedno. Dobrze, że szukamy tej jedności w modlitwie. Bo tylko w Bogu jest doskonała jedność i tylko On może nam ją dać.

Amen.

* * * * *

Mira Majdan – lektorka języka angielskiego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, tłumaczka i autorka publikująca m.in. w piśmie „Oremus”. Od lat związana z ruchem Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, współpracuje z Centrum Formacji „Wieczernik” w Magdalence prowadząc rekolekcje ewangelizacyjne oraz o miłosierdziu Bożym