Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2019, s. 5

Jaroslaw Swiderski (fot. Ewa Jozwiak)Szukanie najważniejszych cech, jakie musi posiadać dobry duchowny, towarzyszy chrześcijaństwu od chwili jego powstania. W dzisiejszych czasach najgorętsze formy przyjmują dyskusje nad cechami pozwalającymi na wydajną współpracę pomiędzy duchownymi a świeckimi, a także nad problemami tak zasadniczymi, jak ten, czy duchownym może być kobieta lub czy duchowny (duchowna) może być żonaty (zamężna). Aby to rozstrzygać, trzeba precyzyjnie określać, jakie zadania stawały i stają dziś przed duchownymi i jak zadania te zmieniają się wraz ze zmianami zachodzącymi w społeczeństwach, w których tym duchownym przychodzi działać.

Osobiście uważam, że zadania te można podzielić na dwie grupy: szeroko rozumiane nauczanie (przekazywanie wiedzy, świadectwo i własny przykład) oraz organizacja życia religijnej społeczności. Jezus zadania te przekazał wszystkim swym uczniom, ale w sposób szczególny Piotrowi, mianując go (po upewnieniu się o jego uczuciach) „pasterzem swoich owiec”. Jeśli przyjąć, że to „mianowanie” było pierwowzorem ordynacji na duchownego, to Piotrowi została powierzona rola i nauczyciela, i organizatora. Jednocześnie dowiedział się o przyszłej roli apostoła Jana, a nieco później przekonał się, że po odejściu Mistrza inni (np. Paweł) będą poprawiać i reformować tworzone przez niego społeczności. Należy przypomnieć, że Piotr był człowiekiem żonatym, wpływowym przywódcą i dobrym organizatorem. W jego czasach przewodzenie, organizacja, nauczanie spoczywały przeważnie w jednym ręku, a do tych ról kobiety się nie kwapiły, choć były już „śladowe” wyjątki. Matka Jezusa wymuszała czasem na Nim (wesele w Kanie) określone postępowanie, a niektóre kobiety stawały w trudnych sytuacjach na czele nawet dużych rodzin.

W miarę upływu lat rola przywódców świeckich w społecznościach religijnych rosła (odrodzenie, reformacja), ale kobiety-przywódczynie pojawiają się w nich przed XX w. bardzo rzadko. Na początku XX w. kobiety włączały się już w znaczącym stopniu w różne formy nauczania, a także zaczynały brać udział w działalności politycznej. Współczesne kobiety stają na czele całych państw (m.in. wybitne przywódczynie Wielkiej Brytanii i Niemiec), ale jako kierujące społecznościami religijnymi, a zwłaszcza jako osoby duchowne, wciąż jeszcze są rzadkością.

Jeśli obecne trendy się utrzymają, proces ten ulegnie ogromnemu przyspieszeniu. Niektórzy badacze tego problemu zwracają uwagę, że kobiety w roli duchownych pojawiają się znacznie częściej w czasach i sytuacjach trudnych. Jako klasyczny, a zarazem wspaniały przykład przytacza się postać Laine Villenthal (1922–2009), pierwszej duchownej w Kościele luterańskim Estonii, ordynowanej w 1967 r. Samo zestawienie tych dat mówi bardzo wiele: weszła w dorosłe życie wraz z wybuchem najstraszniejszej dla swego narodu wojny, z własnej inicjatywy niosła chrześcijańską wiedzę w czasach okupacji niemieckiej i rosyjskiej, wreszcie objęła parafię, gdy jej ojczyzna, Estonia, stała się republiką radziecką, w której religia była zaciekle zwalczana.

Wracając do tytułowego pytania: niewątpliwie każdy może zostać duchownym, jeśli potrafi udźwignąć zadania związane z kierowaniem bądź współkierowaniem społecznością religijną i z nauczaniem (głoszeniem) Dobrej Nowiny. Krótko nazywamy to posiadaniem powołania. A jak je rozpoznać? Po owocach! Czy zgadzacie się z tym, Drodzy Czytelnicy?

* * * * *

Jarosław Świderski – profesor elektronik, Instytut Technologii Elektronowej

 

Na zdjęciu autor felietonu (fot. Ewa Jóźwiak)