Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2013, s. 5

Jaroslaw Swiderski (fot. Ewa Jozwiak)Jubileusz, zgodnie z definicją encyklopedyczną, to „uroczysty obchód dla uczczenia rocznicy”. Codziennie słyszymy przynajmniej o kilku jubileuszach, tych ważnych i dostojnych, a także mniej ważnych, a chwilami nawet nieco groteskowych. Nasza (i nie tylko) społeczność wyznaniowa obchodziła podczas Synodu 450. rocznicę Biblii brzeskiej – czytam właśnie związane z tą rocznicą materiały. Obok mnie leży gazeta z opisem jubileuszu wybitnego sportowca, który po raz 60. reprezentował Polskę, choć tak naprawdę przestał uprawiać sport już dwa lata temu, a mecz, w którym nastąpiło to jubileuszowe wydarzenie, stał na żenująco niskim poziomie. Przez radio słyszę prezydenta przemawiającego z okazji 24. (?!) rocznicy sławnych wyborów, będących ukoronowaniem procesu Okrągłego Stołu. A na ekranie telewizora widzimy obchody 40. rocznicy wyprodukowania pierwszego „malucha”, niewątpliwie samochodu naszej młodości. Za rok dojdą całe „rodziny” jubileuszy związanych z 200. rocznicą upadku Napoleona, 100. rocznicą wybuchu I wojny światowej i z 25-leciem przemian roku 1989. Wszystko to, aby złożyć hołd dawnym bohaterom, uczcić trud przodków, może po prostu się zabawić.

Podobno jubileusze wyrosły na podłożu kultury judeochrześcijańskiej, na obchodach świąt, imienin i urodzin. Wątpię. Nowy Testament wspomina obchody świąt izraelskich tylko jako możliwość głoszenia Dobrej Nowiny dużej liczbie osób jednocześnie. Pierwsi chrześcijanie „wspominali na swoich wodzów”, by ich naśladować, a przede wszystkim obchodzili Wieczerzę Pańską „na pamiątkę”, ale ze szczególnym naciskiem na przekonanie, że Pan Jezus jest wśród nich obecny. Współczesne jubileusze stają się coraz bardziej sławieniem czegoś lub kogoś, a to przecież jest postawa chrześcijanom obca, gdyż chwała i cześć powinna mieć tylko jednego adresata.

Czy jubileuszu Biblii brzeskiej nie powinniśmy wykorzystać dla pogłębienia umiejętności używania przez nas odpowiedniego, zrozumiałego przez współczesnych ludzi języka? Albo do walki z bolesnymi błędami w obecnie używanych przekładach Biblii? A przy okazji niezbyt okrągłej rocznicy wyborów, czy nie można było podyskutować o tym, co nas razi w wyborach współczesnych? Jubileusze wielkiego sportowca i miłego autka przekazać młodzieży, która na tych przykładach uczyłaby się przełamywać własne słabości i realizować marzenia? Czy jubileusze mogą być wykorzystane nie do „miodolejstwa”, a do spokojnego zastanowienia się, jak my, tu i teraz, wybieramy i realizujemy swoją życiową drogę? Słowo „jubileusz” pochodzi podobno od starohebrajskiego jobel, tj. „baran”, a w przenośni – trąbienie na baranim rogu. Trąbienie to ogłaszało radość, ale i informację. A co dziś niosą ze sobą tak liczne jubileusze?

* * * * *

prof. Jarosław Świderski – elektronik, Instytut Technologii Elektronowej

Na zdjęciu autor felietonu (fot. Ewa Jóźwiak)