Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 2000

CO WY NA TO?

Pewnego dnia w Wielki Szabat [poprzedzający Święto Paschy] rabbi ropczycki znużonym krokiem wrócił z bóżnicy do domu. „Co cię tak znużyło?” – zapytała żona. „To z pewnością kazanie – rzekł – tak mnie znużyło. Mówiłem o biedakach i o ich licznych potrzebach z okazji bliskich świąt wielkanocnych, mace bowiem i wino, i wszystko inne ogromnie w tym roku zdrożało”. „I co zdziałałeś swoim kazaniem?” – pytała dalej żona. „Rzecz w połowie została załatwiona – odparł rabbi. – Biedacy mianowicie chcą wziąć. Jak będzie z drugą połową, czy bogaci zechcą dać, tego jeszcze nie wiem”.

Powyższa anegdota o rabbim Naftalim z Ropczyc (zm. 1827), zaczerpnięta z Opowieści chasydów Martina Bubera, przytoczona została w Kalendarzu ekumenicznym 2000 (zob. Przegląd ekumeniczny) i jak ulał pasuje do Nowego Roku, który rozpoczął się nie całkiem tak samo, jak co roku. Nie dlatego, że dla niektórych już teraz zaczęło się nowe stu- i tysiąclecie, lecz dlatego, że dla chrześcijan na całym świecie nastał dwutysięczny rok od narodzenia Jezusa Chrystusa, a właściwie od umownej cezury, wyznaczającej początek chrześcijańskiego kalendarza.

Przygotowania do jubileuszu chrześcijaństwa trwały już od paru lat. Światowa Rada Kościołów, Światowy Alians Kościołów Reformowanych i inni apelowali, by z tej okazji – na wzór biblijnego roku jubileuszowego – nastąpiło oddłużenie najuboższych krajów świata. I w końcu „bogaci zechcieli dać”: Grupa G7, zrzeszająca najbogatsze państwa, przeznaczyła 70 mld dolarów na oddłużenie 41 najbiedniejszych krajów (z przewagą afrykańskich).

Trzeba jednak pamiętać i o tym, że liczne kościelne i świeckie organizacje charytatywne w zamożnych państwach rokrocznie przeznaczają wielkie sumy na pomoc skierowaną nie tylko do znajdujących się w potrzebie współobywateli, ale także organizują i wspomagają w krajach ubogich, zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata, szkoły, szpitale, wydawnictwa, ochronki, warsztaty, organizacje samopomocy itd.

Także w Polsce organizacje charytatywne spełniają bardzo ważną rolę, uzupełniając, ale nie zastępując działań państwa czy władz samorządowych, które są odpowiedzialne za funkcjonowanie szkół, szpitali, ośrodków pomocy społecznej. Dlatego szokują takie posunięcia władz, jak np. zamykanie przedszkoli specjalnych. Zlikwidowano już dwie takie placówki w Konstancinie k. Warszawy, podległe STOCER-owi, od roku w stanie zawieszenia znajduje się los trzeciej, mieszczącej się na warszawskiej Woli, gdzie leczone oraz rehabilitowane są dzieci niepełnosprawne, głównie z mózgowym porażeniem dziecięcym. Doświadczenia służby zdrowia i rodziców wykazały, że tylko takie ośrodki zapewniają niepełnosprawnym dzieciom późniejsze w miarę normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. I że to jest właśnie dla społeczeństwa opłacalne. Ale cóż, „nie ma pieniędzy”. To zdanie słyszymy często, zbyt często. Wątpimy w jego prawdziwość, czytając listę Ile zarabiasz, władzo? („Gazeta Wyborcza” z 24 stycznia br.), opartą na raporcie NIK O wynikach kontroli wynagrodzeń członków zarządów i diet radnych jednostek samorządu terytorialnego.

Nowy Rok szczególnie silnie uświadamia nam, że jesteśmy spragnieni dobra i złaknieni nadziei. Nie jesteśmy jednak ślepi ani głusi. Z drugiej strony chcielibyśmy też bronić się przed powszechnym zalewem złych wieści. Środki masowego przekazu kreują obraz świata, w którym żyjemy, przez selekcję informacji i sposób ich przekazu. Nieczytanie prasy, niesłuchanie radia i nieoglądanie telewizji nie jest żadnym rozwiązaniem. Nie jest nim również opuszczenie rąk. Wiemy, że te same media mogą się przyczynić do powodzenia rozmaitych akcji, których celem jest niesienie pomocy (np. transporty Polskiej Akcji Humanitarnej, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, Pocztówka do św. Mikołaja i in.). Odgrywają ogromną rolę w upowszechnianiu zdrowego trybu życia, przeciwdziałaniu patologiom społecznym i nałogom. Kto chce, w mediach znaleźć może nie tylko sceny krwawych jatek, informacje o aferach korupcyjnych i machinacjach polityków, reklamy i jarmarczną rozrywkę. Jest sporo – ale potrzeba wiele, wiele więcej – programów i artykułów pobudzających odruch dobra i solidarności. Wtedy łatwiej będzie o nadzieję.

W wydanych przez krakowski Znak Rozmowach na koniec wieku Rafael Scharf (zob. też Zapoczątkować reakcję łańcuchową na s. 11), pytany o nadzieję „w epoce po Holocauście” odparł: Powiedział ktoś bardzo mądrze, że człowiek może przeżyć trzy tygodnie bez jadła, może przeżyć trzy dni bez wody, ale nie może przeżyć trzech godzin bez nadziei.