Drukuj

10 / 1998

CO WY NA TO?

Na to XX-lecie można spojrzeć pod kątem rekordów w rozmaitych „kategoriach”: najwięcej podróży-pielgrzymek, encyklik, wyniesień na ołtarze, najwięcej z własnej chęci wiwatujących tłumów itd. Można pod kątem świadectw poczucia humoru, łamania konwenansów z przekornym wdziękiem i fenomenu medialności. Można kolekcjonować okolicznościowe znaczki i zdjęcia na okładkach poczytnych pism, wyliczać wygrane w plebiscytach na najpopularniejszą postać roku. Wszystkie te mniej lub bardziej pożyteczne zajęcia będą najwyżej przyczynkiem do wizerunku tej nietuzinkowej postaci. Co kryje się za tak atrakcyjną powierzchnią? Coraz widoczniejsza samotność, przezwyciężanie słabości i cierpienia, modlitwa...

Z obchodami XX-lecia pontyfikatu Jana Pawła II zbiegła się, chyba nie najfortunniej, wizyta, jaką złożył w Polsce honorowy zwierzchnik prawosławia – patriarcha ekumeniczny Konstantynopola Bartolomeos I. 16 października otrzymał doktorat honoris causa Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, ale zacytujemy tu jego słowa wypowiedziane przy podobnej okazji w Londynie (1994): „Cywilizacja zachodnia umożliwiła największe ludzkie przedsięwzięcia: od prawdziwych cudów medycyny aż po wyprawę człowieka na Księżyc; od stabilności ustrojów demokratycznych aż po osiągnięcie najwyższych poziomów życia. Wystarczy jednak popatrzeć na ulice naszych miast, aby oszacować, ile za to płacimy.

Politycy i uczeni nie mogą sami rozwiązać problemów społeczeństwa zachodniego – pornografii, skażenia środowiska, narkotyków, nędzy, zbrodni, wojen i tylu bezdomnych ludzi. Odpowiedzialnym duchownym przypada odegrać rolę inspirującą, rolę najważniejszą. Nasza misja polega dziś na niesieniu mocy Ducha Świętego, mocy uzdrawiającej, ludziom, którzy wszyscy są dziećmi Bożymi” (O. Clément: ...Prawda was wyzwoli, Warszawa 1998).

Jesteśmy wdzięczni Bogu za to, że także Jan Paweł II odgrywa taką rolę inspirującą. Dzięki jego szczególnej charyzmie do najdalszych zakątków świata dociera – i znajduje posłuch – poselstwo o miłości Boga do człowieka i o ludzkiej godności, o tym, że człowiek powołany jest do wolności, miłości i odpowiedzialności za moralny kształt wszystkich dziedzin swego życia publicznego i prywatnego. Głoszenia Ewangelii papież nie oddziela od troski o pojednanie, przełamywanie uprzedzeń i nieufności, jakie narosły także między podzielonymi wyznawcami chrześcijaństwa. Choć jest posłem pokoju w obliczu różnych konfliktów politycznych, religijnych i społecznych na całym świecie, na szczególne podkreślenie zasługuje przywracanie przezeń należnego miejsca w nauczaniu chrześcijańskim judaizmowi i obalanie wrogości do jego wyznawców.

Euforia i wielkie nadzieje ekumeniczne, jakie wzbudził na początku ten pontyfikat, przygasły, bo też nie mogło być inaczej. Przyczyna nie leży wyłącznie po stronie papieża, choć nie raz obserwowaliśmy, że istnieje różnica między jego homiliami do „braci rozłączonych” a watykańskimi dyrektoriami, które za tymi pierwszymi pozostają wyraźnie w tyle. Zresztą sam kształt urzędu papieskiego stanowi jeden z najpoważniejszych problemów w dialogu międzykościelnym, z czego papież zdaje sobie sprawę, zapraszając do otwartej dyskusji na ten temat. Niedawny kryzys w stosunkach katolicko-luterańskich na tle deklaracji o usprawiedliwieniu czy decyzja Stolicy Apostolskiej nakazująca żonatym księżom grekokatolickim w Polsce powrót na Ukrainę (problem celibatu kleru z jednej, a nieuszanowania tradycji i tożsamości Kościoła unickiego z drugiej strony) to nie jedyne zgrzyty w trybach ekumenicznej machiny. Tym niemniej papieskie zasługi, inicjatywy i szczera troska okazywana tak w dialogu międzywyznaniowym, jak i po prostu międzyludzkim pozostają dla świata stałą inspiracją.

Było ponoć w Marcu 1968 w Warszawie takie graffiti: „Bądź realistą – oczekuj niemożliwego”. Ekumeniści od serca, do których należy Jan Paweł II, są takimi realistami. Wbrew nadziei żywią nadzieję, spodziewając się tego, co dziś jeszcze wydaje się niemożliwe, gdyż „Boży dar jedności dla Kościoła jest nieodwracalny” – jak mówi ks. prof. Wacław Hryniewicz w tomie rozmów o Soborze Watykańskim II (Dzieci Soboru zadają pytania, Warszawa 1996). Jak więc oceniać postępy, jakie papież i my wszyscy, także w Polsce, robimy na drodze zbliżania się do siebie nawzajem, by wypełnić arcykapłański testament Jezusa? Cóż, może słusznie Roman Brandstaetter tak a nie inaczej oddał zakończenie Psalmu 33: „Niechaj miłosierdzie Twoje, Panie, trwa nad nami równe ufności, którą w Tobie pokładamy”?