Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1998

CO WY NA TO?

Cóz tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno?! (Wesele S. Wyspiańskiego, 1901). Istotnie: Chiny, kraj cudu gospodarczego, wielkiej prosperity i fantastycznych wyników, kuszący niewyobrażalnym rynkiem 1200 mln konsumentów i niebotycznymi zleceniami dla najbogatszych i najsilniejszych herosów gospodarki świata, wzbudzają zrozumiały podziw, respekt i szacunek. Ale także coraz częściej niepokój, przerażenie, strach. (...) Chiny są już zbyt wielkie, by je ukarać – powtarzają bezradnie amerykańscy politycy – a jednocześnie zbyt ważne, by je izolować (Chiny u progu XXI wieku W. Dziaka i M. Burdelskiego, 1997).

Wiosną na sesji Komisji Praw Człowieka ONZ nie zgłoszono już wniosku o potępienie Chin za nagminne łamanie praw człowieka ani choćby o zbadanie, czy istotnie, jak chce Pekin i Zachód, sytuacja w tej dziedzinie się poprawiła. Organizacje humanitarne dowodzą, że w ciągu pięciu lat zmieniło się wiele. Na gorsze: np. liczba więźniów w obozach pracy wzrosła z ok. 16 mln do ok. 27 mln, a wyroków śmierci z 1100 w 1991 r. do 6100 w 1996 r. (85,8 proc. liczby światowej). Pekin – kontrargumentowali politycy – podpisał pakt ONZ o prawach ekonomicznych i socjalnych (brak ratyfikacji), zwolnił z więzienia (i deportował) dysydenta Wang Dana, obiecał sygnować pakt praw człowieka i zaprosił Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka. Wobec tych  gestów żądanie zaprzestania prześladowań nazwano „pustym gestem”!

Żywiołowy rozwój gospodarczo-politycznej potęgi Chin, zapoczątkowany przez Denga Xiaopinga, autora reform ekonomiczno-społecznych w stylu określanym jako totalitarny liberalizm, sprzyja temu, by cień masakry na pekińskim Placu Niebiańskiego Spokoju blakł coraz prędzej. Wkrótce może spełznąć całkiem, nie tylko za sprawą Chińczyków – reszcie świata, który chce tam robić interesy, też jest to na rękę.

Ale są tacy, których interesuje także podszewka chińskiego boomu ekonomicznego: kolosalna korupcja, podatki nakładane wedle widzimisię lokalnych kacyków, samowola urzędnicza i kwitnący biznes armii wykorzystującej zachodnie inwestycje. Nieludzka polityka demograficzna. Wykorzystywanie na masową skalę niewolniczej pracy więźniów, co ułatwia prawo skazywania bez rozprawy na trzy lata obozu pracy, z możliwością bezterminowego przedłużenia. Nagminne tortury, drakońskie wyroki, ferowane przez komitety ludowe za błahe przestępstwa, handel organami ludzkimi: skazańców zabija się tak, by nie uszkodzić narządów przeznaczonych do pobrania. Prześladowanie długoletnim więzieniem, torturami i grzywnami chrześcijan (ostrożne szacunki mówią o ok. 20 mln protestantów i ok. 10 mln katolików) i buddystów, niszczenie kultury Tybetu, wynaradawianie Ujgurów...

Rad nierad, Zachód zabiega o stosunki z Chinami, mając na widoku krociowe zyski i cele polityczne: kryzys koreański, nierozprzestrzenianie broni jądrowej etc. Żądanie przestrzegania praw człowieka pełni więc dziś rolę figowego listka lub środka nacisku. 15 września Mary Robinson, Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, zakończyła 10-dniową wizytę w Chinach, odbytą pod ścisłą kontrolą władz. Organizacje humanitarne oceniają, że jej nacisk na Pekin był aż nadto powściągliwy, ale skoro Chiny mają w październiku podpisać ONZ-owski pakt praw człowieka... Choć podpis nie oznacza ratyfikacji ani przestrzegania, może to być krok o dalekosiężnych skutkach. Obserwatorzy mają nadzieję, że oznaczać będzie powolne wciąganie Chin w orbitę demokracji, liberalizmu, państwa prawa. Dziś jest to utopia, bo trzeba by gruntownej zmiany ustroju, na co wcale się nie zanosi.

Przypomnijmy więc wypowiedź prof. Jacka Woźniakowskiego, który pisał przed paroma miesiącami w „Gazecie Wyborczej”: dla państw i narodów mniejszych dobre imię jest niekiedy jedynym, w pocie czoła uciułanym kapitałem. My, Polacy, nie mamy go w nadmiarze, lecz to, co mamy, wynika głównie z dwóch wyjątkowych epizodów czy wątków naszej historii, które nadają też sens i unikatowy charakter polskim sukcesom ekonomicznym. Owe wątki to walka o wolność naszą i waszą i budowanie „Solidarności”. Taki moralny kapitał (...) utrzymać można (...) ani na chwilę nie tracąc z oczu praw człowieka. Trwonić ten dorobek, twierdzić, że tą sprawą niech się zajmą inni, „a my mamy poszerzać rynki”, to ignorancja historyczna (...). Która w końcu, gdyby weszła w praktykę, obróciłaby się przeciw nam. Kto jak kto, ale chrześcijanie powinni pamiętać, ile razy w Ewangelii powtarza się myśl: „Jaką miarą mierzyć będziecie, odmierzą wam”.

Gdyby tę myśl uznano za anachroniczną, oznaczałoby to triumf „wartości azjatyckich” nad wartościami ogólnoludzkimi.