Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1996

CO WY NA TO?

Te słowa każdy chrześcijanin słyszał w życiu nie raz, a na ogół zna je na pamięć wraz z całym pacierzem. Powtarza tę formułę modlitewną przeciętnie co tydzień podczas niedzielnej bytności w kościele. Ale czy do wypowiadanych słów przykłada serce i myśl? Czy wie, co znaczą i czego od niego żądają?

Anna Kamieńska w adresowanym do dzieci rozważaniu Modlitwy Pańskiej pisała: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, święć się ImięTwoje”. Wiem, że słowo „Bóg” jest święte. Że zastępy aniołów i wszystkie święte duchy śpiewają Mu: Święty, Święty, Święty Pan Bóg zastępów. Ale my pragniemy, Ojcze nasz, żeby Twoje Imię było święte wszędzie, dla wszystkich, zawsze. Dlatego prosimy: święć się Imię Twoje. Niech nikt nie wymawia Imienia „Bóg” – ot tak sobie, jak każde inne słowo. Nie chcę wypowiadać tego Imienia za często. Chcę, aby było we mnie. Jak inne drogie mi słowa, z których nikomu nie pozwolę się śmiać. Jak słowa: mama, ojciec, brat, jak słowo: ojczyzna. Są w ludzkim języku święte słowa.

A najbardziej święte z nich wszystkich niech będzie dla mnie zawsze Twoje Imię, Boże. Więc święć się Imię Twoje. I niech zawsze będzie dla mnie ważniejsze ode mnie samego, od mojego imienia (Ojcze nasz).

Pewien teolog powiedział, że od Żydów chrześcijanie powinni przejąć dwie rzeczy: umiłowanie Księgi i zbożną cześć dla świętego Imienia. Całą Biblię przepełnia żarliwe uwielbienie dla jedynego Imienia, w którym jest zbawienie. Jej karty są gęsto zadrukowane inwokacjami do Boga, który wzywany jest i który sam objawia się ludziom pod co najmniej stu kilkudziesięcioma imionami i obrazowymi określeniami. Zawierają one radosne przesłanie nadziei dla człowieka i całego stworzenia. Szukajmy ich, czytając Biblię i wzywajmy w modlitwach. Na co dzień i od święta.

Piękne i potężne imiona Boże w różnych chwilach życia wierzącego człowieka są zwiastunami dobrej wieści: Bóg jest towarzyszem w niedoli i pocieszycielem, zapobiegliwym opiekunem i lekarzem, opoką i schronieniem w obliczu wszelkiego zła. Bóg to zarazem władca wszechświata, najwyższy suweren, i Ten, do którego z ufnością można wołać: Abba! Tatusiu! Objawił się nam również jako Emmanuel – Bóg z nami. Wczoraj, dziś i na wieki. Niezmiennie. I prawdziwie godzien jest czci.

Ale jak to wygląda w naszym powszednim życiu, w naszym otoczeniu? Czy w tym kraju, szczycącym się tradycją i kulturą chrześcijańską, nie łamie się nagminnie trzeciego przykazania Dekalogu, które brzmi: Nie bierz imienia Pana Boga twego nadaremno, a obwarowane jest ostrzeżeniem: bo Pan ukarze tego, który imię Jego nadaremno bierze? A przecież wystarczy przejechać się autobusem, albo postać chwilę w kolejce do kasy, by usłyszeć poirytowane, wściekłe sykania: O Boże!, O Jezu!, Chryste Panie!, Jezus Maria! itp., o przekleństwach i bluźnierstwach nie mówiąc. I nie zwraca się na to uwagi ani dzieciom, ani dorosłym. Okrzyk Rany Boskie! też nie należy do rzadkości w kraju, w którym wszędzie, również w domach prywatnych, wiszą krucyfiksy. Na marginesie następująca scena: pewna para spostrzega w galerii rzeźbiony krucyfiks. – Kupmy go – mówi chłopak. – Załatwi nam to ścianę.

Druga strona medalu to bezrefleksyjne powtarzanie w modlitwie słów: Panie, Panie itp. Rzekomo dowodzi to pobożności, a pełni funkcję przecinka, pauzy dla nabrania oddechu. Czy jednak naprawdę zdajemy sobie sprawę, co oznacza nazwanie Boga swoim Panem, Panem swego życia? Przypomina się tu zdolne zahamować pobożny słowotok zdanie Jezusa z Ewangelii Mateusza: Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie. Tzn. ten, kto postępuje tak, jak to miłe Bogu, i pełniąc Jego wolę stale na nowo czyni Go swoim Panem. Tymczasem pospolite określenia: Pan Bóg i Pan Jezus często brzmią po prostu jak... pan Nowak czy pan Janek; ot takie grzecznościowe „pan” przed imieniem własnym, z dodatkowej grzeczności pisane wielką literą.

Bóg przyznał nam niczym nie ograniczone prawo przystępu do siebie, bezcenny przywilej bliskości wynikający z uznania nas za synów i córki. Wiąże się z nim przykazanie dziecięcej prostoty i bezpośredniości kontaktu (Jeśli nie będziecie jak dzieci...). Ale nie daje nam to prawa do lekceważenia Go.

Nie bierzmy więc Imienia Bożego nadaremno. Jest święte – wyraża Jego naturę i stosunek do człowieka. Dlatego nie pomiatajmy Nim, nie szargajmy Jego świętości, wzywając Go pochopnie, bezmyślnie, bez płynącej z miłości czci i wiary. Zamiast bezcześcić – uświęcajmy Je.