Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1995

CO WY NA TO?

Istnieje taka opinia, głównie wyrażana przez niektórych pietystycznie nastawionych teologów anglosaskich, że uroczyste obchodzenie w Kościele innych niż niedziela świąt i okresów świątecznych, ustanowionych w kalendarzu liturgicznym, jest niezgodne z pobożnością ewangelicką. Ta bowiem ma się koncentrować na radosnym, cotygodniowym świętowaniu pamiątki Zmartwychwstania Pańskiego, tak jak to miało miejsce w starożytnym chrześcijaństwie. Wprowadzenie zatem do kalendarza kościelnego takich okresów jak Wielki Post (Pasja) czy Adwent powoduje, że pobożność wiernych staje się „pobożnością według kalendarza liturgicznego” i sprowadza się do wypełniania określonych praktyk w określonych terminach.

Weszliśmy właśnie wraz z całym Kościołem Powszechnym w okres Adwentu. Jest więc okazja, aby na nowo przemyśleć parę spraw, nawet jeśli wydają się nam one oczywiste lub „same przez się zrozumiałe”. Zróbmy sobie powtórkę z oczywistości.

Dla wszystkich wierzących chrześcijan jest oczywiste, że wpisany w początek roku kościelnego Adwent (od łacińskiego adventus = przyjście) to w Kościele czas szczególnego przygotowywania się i oczekiwania na przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Można chyba porównać go do drogowskazu, który jednym ramieniem wskazuje na czas miniony, kierując nas ku wydarzeniom historycznym, jakie przed dwoma tysiącami lat rozegrały się w Ziemi Judzkiej, w Betlejem, drugim zaś – na ostateczną przyszłość, na paruzję, czyli ponowne przyjście Chrystusa w chwale.

Zapewne są tacy chrześcijanie, dla których świętowanie Adwentu (podobnie jak Zmartwychwstania Pańskiego) trwa nieustannie i jest stałym elementem pobożności, wpisanym w każdy dzień życia, godzina po godzinie, rok po roku, bez względu na taki czy inny termin świąteczny wyznaczony kalendarzem lub tradycją kulturową. Mamy wtedy do czynienie z postawą wyrażającą się nieustannym czuwaniem duchowym, aby nie zaspać i nie przegapić chwili przyobiecanego Spotkania. Mamy do czynienia ze świętem nieprzemijającym. Mamy do czynienia z sytuacją idealną, o jakiej marzy każdy wierzący.

Niestety, większość z nas jest w swej wierze i pobożności ułomna. Trudy życia, gonitwa za zdobyciem środków materialnych, troski i kłopoty dnia codziennego, a niekiedy także lenistwo i gnuśność powodują, że zdarza nam się przysnąć duchowo. Dzięki łasce Boga budzimy się jednak i znów przez jakiś czas trwamy w czujności... aż do następnego przyśnięcia. Ufamy jednak, i o to się modlimy, że Bóg znając naszą miłość i tęsknotę nie dopuści do tego, byśmy się na czas nie obudzili . Swoją rolę spełnia w tym także społeczność Kościoła, przypominając nieustannie o potrzebie pogłębiania wiary i ćwiczeniu się w pobożności. Do osiągnięcia tego celu Kościół używa różnych instrumentów, m.in. także kalendarza liturgicznego.

Określony rytm świąt kościelnych nie musi wcale oznaczać, jak twierdzą wspomniani na wstępie teologowie, że Kościół przyczynia się w ten sposób do kształtowania i praktykowania przez wiernych tradycyjnej, okazjonalnej religijności. Czas świąteczny sprzyja bowiem pogłębionemu i intensywniejszemu przeżywaniu bliskości Boga przez tych, którzy naprawdę uwierzyli, umacnia ich w wierze i nadziei. Dla poszukujących zaś, letnich lub wątpiących może stanowić szansę, nieraz jedyną, przekroczenia progu kościoła i wsłuchania się w głos Ewangelii. (Casus – tzw. ewangelicy wielkopiątkowi; gdyby kalendarz liturgiczny pomijał uroczyste obchodzenie Wielkiego Piątku, ludzie ci wkrótce znaleźliby się całkowicie poza zasięgiem oddziaływania wspólnoty chrześcijańskiej.)

Faktem jest, że święta kościelne obrosły grubą warstwą kulturową. Obyczaj, tradycja, obrzędowość głuszą nieraz istotny ich sens. Zwłaszcza piękne i bogate zwyczaje polskie, zrośnięte nierozłącznie z pamiątką Bożego Narodzenia i powszechnie praktykowane, mogą nasuwać przypuszczenie, że pod warstwą obyczaju nie zawsze kryje się treść religijna. Na oko – na każdym pozłacanym orzechu świątecznym skorupka taka sama, ale jeden w środku jest pusty, drugi wyschnięty, a trzeci jędrny i zdrowy.

Życzmy więc sobie nawzajem, Siostry i Bracia, by pod tą pozłacaną skorupką obyczaju jak najwięcej orzechów skrywało miąższ, który byłby wzmacniającym pokarmem nie tylko dla naszych ciał.