Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1995

CO WY NA TO?

Teoretycznie papieska decyzja o kanonizacji Jana Sarkandra nie powinna ewangelików ani ziębić, ani grzać. No bo, rzeczywiście, cóż nas – chrześcijan nie uznających żadnego innego pośrednictwa i wstawiennictwa oprócz Chrystusowego – może obchodzić fakt, że poczet świętych orędowników katolickich na mocy ustanowienia papieskiego wzbogaca się o jeszcze jedną postać? A zatem – czemu nie uznać tej kanonizacji, jak tylu poprzednich, za „wewnętrzną sprawę” Kościoła rzymskokatolickiego i dać sobie spokój z całym tym zamieszaniem?

Z perspektywy naszej wiary, z punktu widzenia religijno-wyznaniowego tak właśnie należałoby postąpić. Rzecz jednak w tym, że „sprawa Sarkandra” przekroczyła granice jednego wyznania i nabrała wymiaru ekumenicznego i społecznego. Zrodziła spory i emocje. Ich źródło bije w przeszłości, ale skutki rzutują bezpośrednio na teraźniejszość i przyszłość, wzbudzając uzasadnioną obawę o kształt stosunków międzywyznaniowych, budowanych na wzorcu, jakim miałby się stać Jan Sarkander w roli patrona ekumenii w Europie. Trafnie, naszym zdaniem, rzecz ujął jeden z polskich pastorów luterańskich: „Jesteśmy przeciwni dawaniu za przykład bohaterów wojen religijnych. Oni na zawsze pozostaną uwikłani w swoje czasy i mogą nas zarazić ówczesną międzywyznaniową nienawiścią. Cmentarze ofiar zarazy należy zostawić w spokoju”.

Po stronie ewangelickiej wyraźnie zarysowała się także obawa, czy przypadkiem Kościół rzymskokatolicki, wskrzeszając w osobie szermierza kontrreformacji upiory przeszłości, nie daje pośrednio wyrazu swojemu nastawieniu wobec „ducha misyjnego”, jaki panował w strasznych czasach wojen religijnych i jaki został odrzucony przez II Sobór Watykański. Czescy pastorzy różnych wyznań ewangelickich, skupieni w Stowarzyszeniu Duchownych Ewangelickich, napisali to expressis verbisw liście do papieża Jana Pawła II i dodali: „W naszych oczach Jan Sarkander jest reprezentantem antyewangelickiej misji, którą skutecznie i gorliwie wypełniał”.

Spór o Sarkandra dotyczy także jego politycznych uwikłań, postrzeganych w kategoriach zdrady sprawy narodowej, które – zdaniem protestantów – faktycznie stały się powodem jego aresztowania i skazania. Mówiąc wprost -w opinii przeważającej części społeczności ewangelickiej Czech i Moraw, a także naszego Śląska Cieszyńskiego, Sarkander nie umarł za wiarę katolicką.

Dziś chyba nie sposób już dojść tzw. obiektywnej prawdy historycznej, zwłaszcza że skrywa ją z jednej strony gruba warstwa legendy hagiograficznej, z drugiej zaś – zapewne nie mniej tendencyjna – czeska literatura patriotyczna. (Polecamy Czytelnikom artykuł dr. W. Kriegseisena: „Jan Sarkander – ofiara swoich czasów?”, s. 11).

A przecież, wbrew kontrowersjom i spięciom poprzedzającym kanonizację Jana Sarkandra, wbrew twardemu „nie” ze strony Ewangelickiego Kościoła Czeskobraterskiego oraz innych środowisk ewangelickich, których przedstawiciele nie skorzystali z zaproszenia i nie przybyli na spotkanie z Papieżem – Jan Paweł II powiedział w Ołomuńcu: „Ta kanonizacja nie może na nowo otwierać bolesnych ran, które w przeszłości na tych ziemiach naznaczyły Ciało Chrystusa”, i w imieniu wszystkich katolików poprosiło wybaczenie krzywd, jakich od Kościoła katolickiego doznali niekatolicy. „Jednocześnie Kościół katolicki wybacza całe zło, jakie wycierpiały jego dzieci” – dodał.

Te poruszające słowa wymagają takiej samej odpowiedzi drugiej strony. Wtedy dopiero będzie mogło dokonać się prawdziwe pojednanie i przełom w stosunkach katolicko-ewangelickich. Póki jednak za tą wypowiedzią Jana Pawła II nie pójdą konkretne czyny w postaci przyznania się Kościoła rzymskokatolickiego do błędu popełnionego na osobie Jana Husa, poty – naszym zdaniem – nie zostanie usunięta główna przyczyna niechęci czeskich Kościołów ewangelickich i dużej części tamtejszego społeczeństwa do Kościoła rzymskokatolickiego. Tak się bowiem składa, że ten do dziś nie zrehabilitowany męczennik za wiarę, skazany na stos za rzekomą herezję, jest nie tylko uznanym przez wszystkich ewangelików europejskich reformatorem Kościoła i prekursorem Reformacji, ale także największym bohaterem narodowym Czech, uosabiającym przez całe wieki ich patriotyczne i religijne dążenia do wolności i niepodległości. Kto tego nie rozumie, ten nie pojmuje również sedna sporu o kanonizację Jana Sarkandra.