Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1995

CO WY NA TO?

To jest jak wrzód, którego w porę nie przecięto, a rany nie doczyszczono. W efekcie tkanka z wierzchu się zabliźnia, ale pod spodem nadal zbiera się ropa infekując cały organizm. Póki nie przeprowadzi się bolesnego zabiegu i nie zaaplikuje skutecznego medykamentu, poty rokowania dla pacjenta będą niekorzystne.

Można chyba powiedzieć, że z podobnym zjawiskiem chorobowym mamy do czynienia w naszym państwie. Wrzodem, który zatruwa jego organizm, utrzymuje stan chorobowy i spowalnia proces zdrowienia, jest błąd nie rozliczenia się z komunistyczną przeszłością. Konsekwencje tego najjaskrawiej dają o sobie znać w dziedzinie prawa – zarówno w zakresie jego tworzenia (zmieniania), jak i egzekwowania, zwłaszcza wobec osób i grup przestępczych z czasów stalinowskich i późniejszych. Z oburzeniem i goryczą opinia publiczna reaguje na nieskuteczność aparatu ścigania oraz opieszałość sądów w rozpatrywaniu tych spraw. Rozszerza się też społeczne poczucie niesprawiedliwości i krzywdy. Mają miejsce, na razie jeszcze odosobnione, przypadki samosądów (vide Halski – Jaruzelski).

Trudno się dziwić takim reakcjom w świetle znanych faktów. Przypomnijmy kilka z nich. Do dziś nie uznano w naszym państwie za organizacje przestępcze niektórych służb MSW ani kierownictw PPR i – później – PZPR do roku 1956; obecne MSW zaciera w dokumentach nazwiska sprawców nawet tych przestępstw, które już uległy przedawnieniu, oraz odmawia udostępnienia akt współpracowników SB nawet w dochodzeniach o zabójstwo (np. sprawa studenta Pyjasa). Jak dotąd toczy się (czy raczej ślimaczy) tylko jeden proces oprawców z czasów stalinowskich – Adama Humera i jego towarzyszy. Aparat ścigania dopada jedynie płotki, a nie rekiny, czyli głównych organizatorów i inspiratorów przestępstw. Uniemożliwia się dotarcie do obciążających ich dowodów winy. Zresztą -- jak w przypadku procesu generałów Ciastonia i Płatka – sam sąd w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego oświadczył, że aparat bezpieczeństwa PRL zacierał przez całe lata wszelkie ślady winy inspiratorów zbrodni na ks. Jerzym Popiełuszce. Z kolei w grudniu br. następuje przedawnienie zbrodni popełnionych na Wybrzeżu w 1970 roku. Tymczasem do tej chwili prokuratura nie sformułowała nawet aktu oskarżenia, a ustawodawca nie dokonał stosownych zmian w kodeksie karnym, które umożliwiłyby przedłużenie okresu ścigania i karania za tego typu zbrodnie. Oskarżeni w sprawie „Wujka” (podobnie jak w procesie Humera) kpią w żywe oczy z wymiaru sprawiedliwości, nie stawiając się pod byle pretekstem na rozprawy i nikt nawet nie próbuje zastosować wobec nich środków prawnych w postaci czy to aresztu, czy doprowadzenia.

W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” z 9 stycznia br. pierwszy prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz, zapytany przez dziennikarza m.in. o wyjaśnienie tego „fenomenu i mechanizmu ociężałości i opieszałości wymiaru sprawiedliwości”, odpowiedział, że sam nie potrafi tego zrozumieć. Dodał jednak: „Niewątpliwie wynika to z faktu, że ten historyczny kompromis zawarty przy Okrągłym Stole z jednej strony uchronił nas od rozlewu krwi, ale z drugiej – doprowadził do zgniłych kompromisów moralnych. [...] Równocześnie doszło do zatarcia odpowiedzialności za tamten system. [...] Nie rozliczono nikogo za stan wojenny. Nie mówię »skazano«, bo być może byty podstawy do uniewinnienia. Ja nie wiem, czy w sprzyjającej atmosferze ten stan nie rozliczenia nie uczyni łatwiejszym – na razie nie ma kandydata – przeprowadzenie podobnego zamachu stanu. Tym bardziej że dekrety o stanie wojennym nadal są w Polsce obowiązującym prawem”.

O potrzebie rozliczenia się z przeszłością w imię elementarnego poczucia sprawiedliwości pisaliśmy w „Jednocie” niejednokrotnie, narażając się przy tym na krytykę ze strony niektórych środowisk chrześcijańskich (np. Polskiej Rady Ekumenicznej) usiłujących spuścić miłosiernie zasłonę na przeszłość lub usprawiedliwić postępki władzy (także kościelnej) w imię swoiście pojętego przebaczenia chrześcijańskiego. Tymczasem to, co dziś dzieje się w Polsce, stanowi oczywisty dowód, że jako naród i jako państwo płacimy wysoką cenę za to, że winni tamtych przestępstw nie ponieśli żadnej odpowiedzialności za swoje czyny ani że nie dokonał się nad nimi przynajmniej osąd moralny. Czy jeszcze kiedyś to nastąpi?