Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1993

CO WY NATO?

W poprzednim numerze „Jednoty” poinformowaliśmy Czytelników o zakończeniu pracy Podkomisji ds. Dialogu Ekumenicznego nad projektem przyszłych zapisów konstytucyjnych w kwestii stosunków państwo-Kościoły oraz wolności religijnej obywateli. Zamieściliśmy też pełny tekst końcowego dokumentu, podpisanego przez współprzewodniczących Podkomisji – o. S.C. Napiórkowskiego (kat.) i ks. B. Trandę (ew. ref.). Jest on wynikiem rocznej pracy tej grupy ludzi różnych wyznań, duchownych i teologów, oficjalnie desygnowanych do Podkomisji przez swoje Kościoły: rzymskokatolicki, prawosławny, ewangelicko-augsburski, ewangelicko-metodystyczny, ewangelicko-reformowany, polskokatolicki i mariawitów.

Wydawać się powinno, że propozycje Podkomisji w tak ważnych sprawach, wyrażające – jak napisali jej członkowie – „konsens między różnymi dążeniami” i będące czymś więcej niż kompromisem, „mianowicie pozytywnym wyrazem ekumenicznej współpracy, prowadzącej do pomyślnych uzgodnień”, spotkają się –jako przykład skutecznej roboty ekumenicznej – z życzliwym zainteresowaniem i rzetelną oceną ze strony różnych środowisk chrześcijańskich. Zainteresowaniem tym większym, że dokument ten został przekazany ,,Parlamentarnej Komisji Konstytucyjnej, Kościołom i związkom wyznaniowym, prasie oraz wszystkim instytucjom i osobom zainteresowanym”.

Okazuje się jednak, że tekst ów nie jest znany nawet osobom, które powinny były się z nim zaznajomić choćby z obowiązku – żeby nie szerzyć dezinformacji, gdy wypowiadają się na jego temat publicznie, na łamach prasy. Przykładem takiej nieodpowiedzialnej publicystyki jest artykuł ks. Helmuta Jurosa w „Gościu Niedzielnym” z 4 lipca 1993, zatytułowany „Wezwanie Boże w nowej Konstytucji”.

Na wstępie autor pisze, co następuje: „ W środkach masowego przekazu szerzy się ostatnio informację o istnieniu jakiegoś »ekumenicznego« projektu Konstytucji RP. Nadaje się mu rangę dokumentu Episkopatu. Podobno wyszedł spod pióra ludzi, którzy są także członkami Podkomisji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu” [podkr. – red.]. Słowa te niedwuznacznie świadczą o tym, że ich autor nie miał w ręku dokumentu, o którym się wypowiada. Gdyby bowiem było inaczej, przeczytałby w nim, że „Treść przyjętych zapisów wyraża opinię członków Podkomisji, natomiast nie może być uważana za stanowisko reprezentowanych przez nich Kościołów”, a ponadto zorientowałby się, że Podkomisja ds. Dialogu Ekumenicznego Kościoła Rzymskokatolickiego i Kościołów zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekumenicznej to nie jest ciało tożsame z Komisją (a nie, jak napisał ks. Juros – Podkomisją) Episkopatu ds. Ekumenizmu ani z trzecim gremium ekumenicznym, tzw. Komisją Mieszaną.

Zaprezentowana już na wstępie niewiedza nie przeszkodziła jednak publicyście „Gościa Niedzielnego” wypowiadać się autorytatywnie o samym dokumencie i jego autorach oraz podawać w wątpliwość zarówno ich szlachetne intencje, jak i kompetencje. A wszystko to w stylu, którego próbkę prezentujemy poniżej:

Szybkość w reagowaniu na sprawy bieżące i łatwość, z jaką zrezygnowano z »Boga« w zapisie wstępu do Konstytucji, jest godna pozazdroszczenia. Prawdziwie zatroskani chrześcijanie nie mogą doczekać się od funkcjonariuszy ekumenicznych pilnych i łatwych uzgodnień międzywyznaniowych, np. wspólnego tekstu modlitwy Pańskiej »Ojcze nasz«, treściowo opartego na tym samym Piśmie Świętym, stylistycznie sformułowanego w nowoczesnej polszczyźnie. Za to otrzymali propozycję »bezbożnej«( Konstytucji, przygotowaną bez oporów moralnych i wbrew tradycji europejskiej, w tempie ulegania chwilowemu duchowi czasu i przejściowym możnowładcom wedle zasady »cuius regio, eius religio«. Gorliwość ekumeniczna nie może usprawiedliwiać dyletanctwa w sprawach wymagających kompetencji. Nie może także ulegać pokusie ideologizacji. Zakłamanie jest sprzeczne z ekumenią. Wspólne poszukiwanie prawdy musi się liczyć z faktami” [podkr. – red.].

Nie jest naszym zamiarem dyskutowanie o zasadności twierdzeń wyrażonych w obszernym artykule ks. Jurosa na temat „bezbożnej konstytucji”, zwłaszcza że zupełnie nie odpowiada nam zaprezentowana wyżej formuła takiego „dialogu”. Zresztą członkowie Podkomisji – o ile uznają to za celowe – sami zapewne zabiorą głos w sprawach merytorycznych i odniosą się do postawionych im zarzutów. „Jednota” sygnalizuje jedynie niepokojące zjawisko. Chodzi o język, jakim nie powinni się posługiwać ludzie Kościoła (dotyczy to wszystkich Kościołów), o styl, którego nie godzi się stosować do wyrażania swoich odmiennych poglądów i przekonań. Epitety zamiast argumentów to nie jest metoda przekonywania o słuszności swoich racji.