Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1993

CO WY NATO?

Wytropiony przez ks. Tischnera homo sovieticus daje o sobie znać niemal na każdym kroku. Z trudem przychodzi nam uczyć się od podstaw wolności i demokracji. Nie potrafimy korzystać ze zdobytej swobody, a niektórzy z nas po prostu źle się w niej czują i radzi by jej obszar ograniczyć, okroić, wepchnąć w uregulowaną koleinę – ze względu na dobro Sprawy, Kraju, Wartości i czego tam jeszcze. Akceptując samą ideę wolności i demokracji wielu z nas nie zdobyło jeszcze umiejętności godzenia się z niewygodnymi, a dla niektórych może nawet dokuczliwymi, zjawiskami – praktycznymi konsekwencjami tejże wolności i demokracji.

Do tych zjawisk należy niewątpliwie jawność życia publicznego; jedna z cech rozwiniętych demokracji zachodnich. Przyczynia się do niej błyskawiczny przepływ informacji, możliwy dzięki wolnej i niezależnej (również finansowo) prasie, radiu i telewizji. Te najczęściej prywatne lub społeczne instytucje, konkurujące ze sobą o czytelnika, słuchacza lub widza, w większości niepodatne na naciski ośrodków władzy, służą rozpowszechnianiu informacji, złej lub dobrej, ale (prawie) zawsze prawdziwej. Stanowią też skuteczny środek kontroli społecznej nad rządzącymi. Wiedzą oni bowiem, że jako osoby publiczne wystawieni są zawsze na pełne światło jupiterów. Ta świadomość skupiania na sobie uwagi mass mediów oraz sprawny system sądowniczy – nakładający potężne grzywny za pomówienia, oszczerstwa i inwektywy – dyscyplinuje zarówno osoby eksponowane w życiu publicznym, jak i dziennikarzy, zmuszając jednych i drugich do odpowiedzialności za słowo.

Tymczasem u nas wciąż nie ma skutecznych mechanizmów dyscyplinujących i wymuszających odpowiedzialność za wypowiadane opinie. Dlatego w życiu publicznym widzimy właśnie to, co widzimy. Nie widzimy natomiast przykrych konsekwencji nieodpowiedzialnych wystąpień nie odpowiedzialnych (przed nikim) polityków. Co gorsza, niektórzy z nich mają pretensje do dziennikarzy za ujawnianie i nagłaśnianie spraw wstydliwych (casus głosowania „za kolegę” w Sejmie), albowiem rzekomo kompromituje to w oczach społeczeństwa młodą polską demokrację i najważniejsze instytucje państwa (np. parlament).

Wolność słowa i swobodny przepływ informacji najboleśniej uwierają tych, którzy głoszą ,,jedynie słuszne” racje i wyznają „właściwe” poglądy. Są to, czasem nawet nieświadomi, zwolennicy zakładania innym knebla w imię tzw. wyższych celów, np. ochrony jakichś wartości. Przez długie lata w ten sposób broniono bliżej nieokreślonych „wartości socjalistycznych”, teraz tak samo mówi się o (równie niesprecyzowanych) „wartościach chrześcijańskich” lub – jak to oględnie określa Danuta Z. Mastalska z katolicko-częstochowskiej „Niedzieli” (nr 3) – „humanistycznych”. Zaprezentowane przez tę autorkę rozumowanie nosi wszelkie znamiona myślenia typowego dla formacji homo sovieticus, więc warto je tu dla przykładu zacytować: „Cenzura była wówczas [tzn. za komunistów – red.] jednym ze środków zniewolenia. [...] Taka cenzura jest niedopuszczalna w wolnym państwie i takiej cenzury nikt z nas nie chce. [...] Nie cenzura polityczna, lecz stojąca na straży humanistycznych wartości, przede wszystkim godności człowieka – taka cenzura jest konieczna.”

W wolnym, demokratycznym państwie bez cenzury każdy może wypowiadać poglądy, z którymi ktoś inny głęboko się nie zgadza. Ma to prawo także p. Mastalska, tylko że gdyby zastosować jej logikę myślenia, należałoby w pierwszej kolejności ocenzurować zacytowany właśnie fragment artykułu, gdyż narusza on w sposób oczywisty prawo wolnego człowieka do swobodnego głoszenia poglądów, a więc obraża jego godność. Istnieje całkiem uzasadniona obawa, że cenzorskie sumienie obrońców „humanistycznych wartości i godności człowieka” kazałoby im zakneblować usta wszystkim, którzy w ich przekonaniu by na to zasługiwali. Zapewne nie ostałoby się w konfrontacji z ich cenzorskim ołówkiem zdanie wypowiedziane przez paskudnego wolnomyśliciela Woltera, który – gdyby dziś żył – powtórzyłby je przed redaktorami „Niedzieli”: „Nienawidzę waszych poglądów, ale gotów jestem umrzeć za wasze prawo do ich głoszenia”.