Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1992

CO WY NA TO?

Próby rozwiązywania problemów pozostawionych w spadku przez system komunistyczny wskazują, jak bardzo głęboko skażone zostało środowisko psychiczne człowieka. Skażenie nie ominęło też kręgów kościelnych w różnych krajach dawnego obozu socjalistycznego. Jest rzeczą dość powszechnie znaną, że pośród duchownych chrześcijańskich, zarówno ewangelickich, jak prawosławnych i rzymskokatolickich, nawet wysoko postawionych, oraz świeckich działaczy znaleźli się ludzie, którzy nie tylko deklarowali lojalność wobec władzy, ale wręcz gloryfikowali ją i okazywali serwilizm wobec urzędników. Co gorsza, niektórzy dali się wciągnąć w haniebną współpracę ze służbą bezpieczeństwa.

Celem wypowiedzianych tu zdań nie jest osądzanie tych ludzi, lecz po prostu stwierdzenie prawdy, za którą kryją się niekiedy rzeczywiste dramaty, wielkie cierpienie, naiwność, czasem przekonanie o słuszności postępowania a nawet... względna uczciwość - chęć znalezienia modus vivendi dla reprezentowanej przez siebie społeczności; ale czasem też słabość charakteru czy wręcz dążenie do osobistych korzyści, w niektórych zaś przypadkach, niestety, nikczemność (casus osławionego biskupa Laszlo Pappa w Rumunii). Dramatyczne i zawstydzające przykłady ludzi złamanych i upodlonych świadczą nie tylko o ich osobistym nieszczęściu, ale także, a może przede wszystkim, o samym systemie, który z zimnym wyrachowaniem i bezwzględnym okrucieństwem deptał ludzką godność.

Totalitaryzm komunistyczny infiltrował bardzo głęboko wszelkie środowiska, deformował mentalność, wypaczał ludzką osobowość. Nie ustrzegły się przed tym także Kościoły w naszym kraju, mimo prób oporu. Nikt nie może o sobie powiedzieć - bez względu na wyznanie - że pozostał nietknięty, jeśli nawet (czy to przez szczęśliwy zbieg okoliczności, czy dzięki sile charakteru) uniknął wciągnięcia w tryby nieludzkiego systemu.

Ze względu na konieczność oczyszczenia byłoby rzeczą nadzwyczaj pożądaną, aby choć niektórzy ludzie w Kościołach zdobyli się na odwagę i uczciwość powiedzenia prawdy. Precedensy są, jak choćby znane Stuttgarckie wyznanie winy, złożone w 1945 roku przez ewangelickich przywódców niemieckiego Kościoła wyznającego. Jakoś jednak nie słychać dotychczas, aby w Polsce lub gdziekolwiek indziej ktoś zdobył się na taki akt odwagi cywilnej. Przeciwnie, wytacza się wiele argumentów mających usprawiedliwić, pomniejszyć lub nawet ukryć wydarzenia z przeszłości. W jednych krajach zapadło milczenie, w innych dochodzi na tym tle do gorszących scen i do rozłamów w Kościołach.

Na początku lipca otrzymaliśmy (wydane bez daty) oświadczenie Prezydium Polskiej Rady Ekumenicznej na temat aktualnej sytuacji w kraju. Sporo miejsca poświęcono krytycznej ocenie uchwały Sejmu w sprawie lustracji. Napisano, i słusznie, że rozwiązanie tego problemu powinno stanowić konieczny akt oczyszczenia. Domaga się tego zarówno poczucie sprawiedliwości, jak i zaufania do osób powołanych do sprawowania władzy. Powstaje jednak pytanie, czy akurat taka instytucja jak PRE nie powinna się powstrzymać od wypowiadania tego rodzaju opinii przynajmniej tak długo, jak długo w jej gronie znajdują się osoby, które zupełnie jednoznacznie stawały po stronie tzw. władzy ludowej, gorąco popierały wprowadzenie stanu wojennego i zasiadały w PRONie. Przynajmniej tak długo, jak długo nie wyznają publicznie, że ich postępowanie było naganne.

To przede wszystkim ludzie Kościoła powinni pamiętać i do siebie zastosować metody oczyszczenia, które zna i zaleca Ewangelia. Słowo Boże zostało skierowane do nas, ludzi, jako wyraz Bożej woli i zawiera wiele konkretnych wskazówek postępowania, pozwala rozwiązać niejeden trudny problem naszego życia, zgodnie z tym, co mówi apostoł Paweł: Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości... (II Tym. 3:16). Zacznijmy naprawdę kierować się zasadami chrześcijańskimi, czerpiąc z bogactwa przekazu biblijnego i wyciągając stosowne wnioski. Dopóki to nie nastąpi, nie można oczekiwać, aby uznawano i szanowano wiarygodność Kościoła.