Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11/1991

CO WY NA TO?

Odziedziczyliśmy w spadku specyficzny sposób myślenia, którym wszyscy zostaliśmy skażeni. Każdy mianowicie system totalitarny pielęgnuje koncepcję wroga, co pozwala mu na utrzymanie stanu mobilizacji i zachowanie zewnętrznej jedności.

W pewnym momencie, gdy przestaje funkcjonować nadzór policyjny, a przed ludźmi zaczynają się otwierać możliwości swobodnego wyrażania myśli i postępowania, dzieje się coś nieoczekiwanego – dotychczasowy spokój okazuje się pozorny. Jak gdyby emocje, niechęć do odmienności, poczucie obcości, wzajemne pretensje, doznane niegdyś krzywdy, podlegały dotychczas hibernacji. Teraz, nagle rozmrożone, wybuchają ze zwielokrotnioną siłą. Dochodzi do stanu wrzenia, ludzie przestają panować nad swymi reakcjami i, czując się zagrożeni, jedni usiłują zdobyć przewagę, inni bronią się przed zdominowaniem. Pęka stalowa obręcz ściskająca społeczeństwo w sztuczną całość o pozorach jedności i rozpada się ono na odrębne ugrupowania. W stanie zniewolenia nie mogły się wytworzyć więzi społeczne funkcjonujące w warunkach naturalnych ani poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne, jakim jest gmina, miasto, państwo, w rezultacie czego przeżywamy szczególnie niebezpieczne zjawisko – erupcję wrogości.

Wydarzenia w Jugosławii, w Gruzji, Armenii czy Azerbejdżanie świadczą o tym, że zagrożenie, o którym mówimy, może przybrać kształt tragicznej i krwawej rzeczywistości. Symptomy tego zjawiska, wprawdzie nie tak drastyczne jak gdzie indziej, można i u nas zaobserwować, zwłaszcza w stosunkach z narodami ościennymi. Szczególnie dla nas przykre są napięcia z Litwinami, wywołane zachowaniem części naszych rodaków na Litwie i zastosowanymi wobec nich restrykcjami.

Wydaje się, ze bardzo niefortunne było zachowanie naszych czynników rządowych wobec prezydenta Vytautasa Landsbergisa, gdy z okazji podróży do Ameryki dwukrotnie zatrzymywał się w Warszawie. Nikt z osób odpowiedzialnych nie uważał za właściwe powitać gościa i życzliwie go podjąć. Można się domyślać, ze względy polityczne nie pozwalały jeszcze na podjęcie merytorycznych rozmów. Skoro jednak stale słyszy się od najwyższych czynników państwowych, ze zasady chrześcijańskie będą teraz fundamentem nowych stosunków, to chciałoby się widzieć realizację tych oświadczeń nie tylko w formie obecności na kościelnych uroczystościach czy codziennej mszy, ale w konkretnych posunięciach, świadczących o rzeczywistym stosowaniu owych zasad w życiu. Mozę jednak mylimy się i całkiem niepotrzebnie mieszamy chrześcijaństwo z polityką, która rządzi się swoimi prawami a Ewangelia nic do nich nie ma.

Z całą pewnością ma ona jednak coś do zasad i postępowania w Kościele, któremu powierzono służbę pojednania (por. II Kor. 5:18-19). Dlatego powinniśmy wykorzystać środki Kościołowi właściwe dla zneutralizowania złych skutków wywołanych niewłaściwymi posunięciami z jednej i drugiej strony. Bliskie i serdeczne stosunki nawiązane z bratnim Kościołem Ewangelicko-Reformowanym na Litwie chcielibyśmy nadal utrzymywać, aby z naszymi braćmi rozmawiać i naradzać się, co można w obecnej sytuacji pożytecznego zrobić. Strona litewska nie powinna zwątpić o naszych szczerych intencjach, nieustającej życzliwości, dążeniu do utrzymania braterskich stosunków i gotowości niesienia pomocy w potrzebie. Trudno jest zapomnieć o przeżytych cierpieniach, a zwłaszcza o doznanych krzywdach. Jedni i drudzy mają co pamiętać. Jedni i drudzy nie są bez winy. Jedni i drudzy znosili podobne cierpienia zadane im przez stronę trzecią. Łączy nas podobieństwo a nawet wspólnota losów. Tym bardziej więc musimy i możemy znaleźć wspólny język, aby jedni drugich zrozumieli. Dlatego to najpierw prosimy Litwinów, aby przebaczyli nam, Polakom, doznane w przeszłości krzywdy, a swym współobywatelom polskiej narodowości błędy w ocenie sytuacji, gdy Litwa zaczęła wybijać się na niepodległość. I aby zrozumieli ich strach przed zdominowaniem i utratą tożsamości narodowej, do której mają wszak prawo, tak jak i Litwini zamieszkali na terenie państwa polskiego. Również my, Polacy, musimy zdobyć się na wybaczenie cierpień zadanych nam i naszym ziomkom, zwłaszcza podczas ostatniej wojny. Będziemy modlili się, aby Bóg zechciał obdarzyć nas pokojem i wzajemnym poszanowaniem swych praw oraz zobowiązań. Może da Bóg, że litewska Pogoń i polski Orzeł staną się znakami pojednania i pokoju.