Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10/1990

CO WY NA TO?

Czy należy dążyć do pełnego, organicznego zjednoczenia chrześcijan, tak aby zaistniał jeden Kościół chrześcijański, który nie musiałby posługiwać się różnymi nazwami?

Powie ktoś, że tak postawione pytanie neguje celowość ruchu ekumenicznego i – co więcej – jest sprzeczne z niceokonstantynopolitańskim Credo, w którym wyznajemy: „wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”, a ponadto sprzeciwia się Ewangelii i wyrażonej w niej woli Jezusa, który modlił się: „aby byli doskonali w jedności” (Jn 17:23).

Otóż naszą intencją nie jest w żadnym wypadku negowanie potrzeby dążenia do jedności chrześcijan. Przeciwnie, pragniemy ją realizować idąc drogą Ewangelii, tzn. podporządkowując się woli Boga i panowaniu Jezusa Chrystusa. Chodzi natomiast o to, aby nie mieszać jedności z totalizmem, albowiem tak, jak istnieje totalizm polityczny, istnieje również totalizm kościelny. Na czym polega ten pierwszy, doskonale wiemy z doświadczenia, albowiem dopiero skończyły się rządy totalitarne. Ich wspomnienie budzi w nas taką niechęć i odrazę, że nietaktem wydaje się przykładanie podobnej miary do Kościoła – instytucji darzonej zaufaniem, otaczanej powszechnym szacunkiem, emanującej wartościami duchowymi.

Zacznijmy zatem od definicji totalizmu. Mały Słownik Języka Polskiego i Słownik Wyrazów Obcych PWN odnoszą ten termin jednoznacznie do faszystowskiego systemu politycznego, aby komuś przypadkiem nie przyszło na myśl, że mogłoby ono również pasować, wypisz wymaluj, do systemu, na przykład, komunistycznego. Władysław Kopaliński daje nieco więcej do myślenia, gdy w swoim Słowniku definiuje totalizm jako „despotyczną, scentralizowaną dyktaturę autokratycznego władcy albo hierarchii uważającej się za nieomylną, podporządkowującą życie i prawa obywateli biurokratycznemu uciskowi”. Najwięcej jednak mówi najzwięźlej-sza definicja podana w Małym Słowniku Oksfordzkim (Concise Oxford Dictionary), gdzie przymiotnik „totalitarny” przedstawiono jako „odnoszący się do polityki, która nie dopuszcza żadnej rywalizacji ani konkurencyjnych partii”. A więc w totalizmie nie ma żadnej rywalizacji, nie ma odmienności, nie ma swobody wyboru, bo wszystkie sfery życia wypełnia jeden system. Jest to jedność, która nie zostawia miejsca dla nikogo i niczego innego.

Wydaje się, że dążenie do jedności Kościoła, gdy ma się na myśli przede wszystkim jego organiczne zjednoczenie, podporządkowanie jednemu ośrodkowi władzy, może mieć niekiedy wiele wspólnego z dopiero co opisanym totalizmem. Przed takim pojęciem jedności instynktownie się bronimy. Nie o taką jedność chodziło zapewne Jezusowi, gdy tuż przed pójściem naprzeciw swemu przeznaczeniu modlił się o nią dla swoich uczniów, i nie do takiej jedności tęsknią dziś Jego naśladowcy.

Ewangelia nie pozwala nam uznać, że w Kościele może cokolwiek dziać się na zasadzie podporządkowania czy narzucania, ponieważ punktem wyjścia Bożego Prawa jest wyzwolenie (II Mojż. 20:2). Wyzwolenie jest też istotą działalności Jezusa. Kogo On, uosobienie Prawdy, wyswobodzi, będzie naprawdę wolny (Jn 8:32n). Dla apostoła Pawła wspólnota wyznawców Chrystusa, przeniknięta Duchem Pana, cieszy się prawdziwą wolnością (II Kor. 3:17). Wyzwoleni przez Chrystusa, żyjemy jako wolni, ponieważ do wolności zostaliśmy powołani (Gal. 5:1.13).

Zachodzi pytanie, czy dążenie do jedności strukturalnej, organicznej, nie odbywa się kosztem chwalebnej wolności dzieci Bożych, kosztem gaszenia Ducha, zacierania różnic, które są wszak owocem daru Ducha. Różne są dary łaski, różne są posługi, różne są sposoby działania, różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi (I Kor. 12:4n.). Różnorodność jest stanem nie tylko uprawnionym, ale pożądanym, pożytecznym dla dobra ogólnego, jest wręcz warunkiem jedności.

Warto więc zastanowić się nad związkiem, jaki zachodzi pomiędzy jednością, prawdą, wolnością i różnorodnością. Czy jedność i prawda wykluczają wolność i różnorodność? Czy wolność i różnorodność, dzięki syntezie różnych opinii nie prowadzą do prawdy i jedności? Czy miłość, nadrzędna zasada Ewangelii, pozwala na narzucanie prawdy, wymuszanie jedności, ograniczanie wolności i zamazywanie różnorodności? Czy chrześcijanom wolno ulegać pokusom, które mogą prowadzić do swoistego totalizmu?