Drukuj

Nr 11-12 / 1989

CO WY NA TO?

Odkładane co najmniej dwukrotnie, ustępować musiało miejsca innym, uznanym za ważniejsze, sprawom bieżącym, takim jak np. dyskusja nad kształtem lewicy politycznej czy też spółdzielczości. Wreszcie zaistniało 8 grudnia na ekranach naszych telewizorów. Mowa o „otwartym studiu” poświęconym mniejszościom narodowym w Polsce. To, co przyszło nam oglądać, wywoływało rumieniec wstydu, a chwilami napawało przerażeniem. Dość powszechne nasze mniemanie o wyjątkowej tolerancji polskiej – po tym programie – zaliczyć można do mitów. Wydaje się, że czasy Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, matki wielu narodów i wyznań, pozostały w odległej przeszłości. Jest to tym smutniejsze, że właśnie dziś, gdy znów budujemy Rzeczpospolitą samorządną i demokratyczną, z zakamarków wyłażą upiory nacjonalizmu i ujawniają się symptomy patologicznej wprost wrogości do wszystkiego co inne, niepolskie. Do „otwartego studia” zaproszono przedstawicieli mniejszości narodowych żyjących na obszarze Polski. Mieliśmy więc okazję zobaczyć i posłuchać Ukraińców, Niemców, Białorusinów, Łemków, Macedończyków, Czechów, Słowaków i in. Nie przybyli Żydzi, co na początku programu wywołało rozczarowanie telewidzów, ale im bardziej studio się rozkręcało, im więcej padało głosów tzw. prawdziwych „Polaków obrażających mniejszości, z tym większą ulgą przyjmowaliśmy nieobecność tej nacji. No, bo można sobie wyobrazić, jakie jeszcze reakcje „prawdziwych Polaków” mógłby spowodować udział Żydów w programie i co jeszcze zostałoby histerycznie wykrzyczane pod ich adresem...

Do „otwartego studia” teoretycznie może wejść „każdy. Każdy też – o ile zostanie dopuszczony przez prowadzącego program dziennikarza – może zabrać glos. Powstaje zatem pytanie, czy i w jakiej mierze program „otwartego studia” stanowi odbicie- opinii społecznej? Czy proporcje zaprezentowane podczas programu są miarą proporcji występujących w społeczeństwie? Inaczej mówiąc: czy społeczeństwo polskie jest tak obrzydliwie nacjonalistyczne i szowinistyczne, jak to mogłoby wynikać z zaprezentowanego programu?

Na szczęście chyba nie. W studiu obecni byli, oprócz „prawdziwych Polaków”, czyli wszelkiej maści endeków i rozhisteryzowanych maniaków, po prostu zwykli (normalni? przeciętni?) Polacy. Kilku z nich prowadzący program dziennikarz, Dariusz Szymczycha (dziwnym zbiegiem okoliczności forujący grupę endecką, która studio telewizyjne traktowała w dodatku jak bezpłatny program reklamowy, machając telewidzom przed nosem kartką z numerem telefonu swojej partii politycznej), nawet dopuścił do głosu. Zaprezentowali oni wypowiedzi spokojne, rozsądne, próbujące wybiegać w przyszłość – jak postępować i co robić, by ponad wzajemnymi urazami, krzywdami i uprzedzeniami ustanowić nasze harmonijne współżycie w ramach jednego Państwa Polskiego, które jest ojczyzną i Polaków, i wszystkich zamieszkujących tu od wieków lub od dziesięcioleci (na skutek przesunięć granicznych) innych narodowości.

Niestety, tych kilka rozsądnych głosów nie było w stanie zatrzeć okropnego wrażenia, jakie wywołały butne, histeryczne i tak bardzo niekulturalne, że aż chciałoby się napisać: chamskie (w formie i treści) wypowiedzi „prawdziwych Polaków”. Nie zatarły go również, choć przyniosły odrobinę ulgi wielu Polakom oglądającym ten program, słowa przeprosin skierowane do naszych braci innych narodowości przez tych telewidzów, którym udało się dodzwonić do studia.

Najlepiej i najsympatyczniej wypadli przed kamerami przedstawiciele mniejszości narodowych. Nikt z nich nie dał się wyprowadzić z równowagi haniebnym zachowaniem niektórych uczestników „otwartego, studia”. Nikt z nich nie opuścił tego studia na znak protestu, chociaż niejeden z nas na ich miejscu tak Właśnie by postąpił. Wypowiadali się spokojnie, rzeczowo, kulturalnie. Większość posługiwała się nienaganną polszczyzną! Dariusz Szymczycha zadał im pytanie: – Jak się czujecie w Polsce jako mniejszość? Próbowali, choć wcale nie musieli, odpowiadać, gdyż telewidzom za odpowiedź wystarczyło to, co na własne oczy oglądali i na własne uszy usłyszeli podczas tego programu.

Na zakończenie przytoczmy (z pamięci) wypowiedź jednego z uczestników „otwartego studia”, Polaka, który mieszka wśród Białorusinów. O poglądach i postawach „prawdziwych Polaków” spod sztandarów endeckich powiedział on coś takiego: w cywilizowanych państwach takie partie i takie poglądy mają oczywiście prawo egzystować, ale te drużyny grają wyłącznie w trzeciej lidze, z której nigdy nie awansują wyżej. Tak więc i my nie dopuśćmy do tego, aby w Rzeczypospolitej Polskiej rozgrywali oni swe mecze w pierwszej lidze. Niech grają w trzeciej i przy pustych trybunach!