Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 8 / 1989

CO WY NA TO?

Głośnym echem w opinii publicznej odbija się sprawa klasztoru sióstr karmelitanek przy dawnym obozie koncentracyjnym Auschwitz. Moglibyśmy nie wypowiadać się na ten temat stwierdzając, że to nie nasza sprawa, bo spór dotyczy Żydów i katolików, czujemy się jednak pośrednio do sprawy wciągnięci choćby dlatego, że Żydzi nie muszą wnikać w szczegóły i dla nich problem dotyczy po prostu chrześcijan. Skoro zaś cień pada na chrześcijan, czujemy, się tym zażenowani, nawet jeśli są to chrześcijanie innego niż my wyznania. Jest jeszcze druga płaszczyzna – narodowa, konflikt między Żydami a Polakami. I jako Polacy właśnie też mamy obowiązek przedstawić swoje stanowisko.

W ostatnich tygodniach sprawa znów nabrała rozgłosu, odżyły stare animozje polsko-żydowskie, obudziły się antysemickie upiory. Rozgorzała na nowo dysputa, która – naszym zdaniem – zupełnie niepotrzebnie schodzi z głównego toru, podczas gdy sprawa jest w istocie dosyć jednoznaczna. Kościół powiedział „tak”. Zaciągnięte zostało określone zobowiązanie, nie wolno więc teraz mówić „tak, ale”. Termin dwóch lat nie był realistyczny, to prawda. Skoro więc nie dało się go dotrzymać, ks. kard. Macharski, jako sygnatariusz porozumienia i ordynariusz diecezji, powinien był zabrać stamtąd siostry gdzie indziej do czasu zrealizowania planów budowy ośrodka informacji, wychowania, spotkań i modlitwy. Wszak skuteczność modlitwy nie zależy od miejsca, gdzie się ona odbywa. Należało też {głośno powiedzieć: przepraszamy, prosimy o przebaczenie. A takie słowa nie padły. Szkoda. Kościół, zwłaszcza w (dzisiejszych czasach, zwłaszcza w naszym kraju w chwili obecnej, musi być wiarygodny. Dlatego żadnego „ale” w tej sprawie nie da się usprawiedliwić. Należało albo nie godzić się na nierealistyczne warunki, albo bezwzględnie słowa dotrzymać. To jest główny problem całej sprawy. Niewykonanie zobowiązania wyzwoliło emocje. Doszło do demonstracji, do karygodnego zachowania się Żydów na terenie klasztoru karmelitanek. W całej zaś sprawie najsmutniejsze jest to, że afera powstała z powodu... modlitwy.

W ostatnich dniach, 26 sierpnia, doszło do kolejnego błędu popełnionego przez stronę polską. W kazaniu wygłoszonym tego dnia na Jasnej Górze ks. kard. Józef Glemp użył kilku bardzo nieszczęśliwych zwrotów, których nie sposób uznać za lapsus. W czasach wielkiego kryzysu moralności, w czasach niewiarygodnego zakłamania, kiedy zdaje się, że chrześcijanie i ich Kościół mogą być ostoją prawdy, cywilnej odwagi i miejscem pojednania, najwyższy zwierzchnik Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce wypowiada się w sposób, który budzi ogromny żal, smutek i wątpliwości. Chcemy tu zwrócić uwagę na trzy zdania z jego jasnogórskiej wypowiedzi.1

„Idzie... o przyjazny stosunek do tych narodów, co do (których na skutek wydarzeń wojennych (podkr. – red.) pozostał uraz. Mam tu na myśli przede wszystkim stosunek Polaków do Niemców i do Żydów”. Trudno pojąć, jak można w takim kontekście wymienić jednym tchem katów i ofiary, i to w dodatku w takim momencie historycznym – niemal w przededniu 50 rocznicy wybuchu wojny! Naprawdę trudno pojąć, co miał na myśli kaznodzieja mówiąc o urazie Polaków wobec Żydów na skutek wydarzeń wojennych.

Drugie zdanie: „Niedawno oddział siedmiu Żydów z Nowego Jorku dokonał napaści na klasztor w Oświęcimiu, wprawdzie nie doszło do zabójstwa sióstr lub zniszczenia klasztoru, bo zostali powstrzymani, ale nie nazywajmy napastników bohaterami”. Pozostaje tylko wstydzić się za autora tych słów, który niedwuznacznie sugeruje, że demonstranci („oddział”, a więc bojówka?) zamierzali pozabijać niewinne siostrzyczki i zdemolować klasztor. Pozostaje tylko wstyd, który dzielimy z naszymi braćmi katolikami, gdyż wielu z nich także boleje nad całą tą sprawą.

Trzecie zdanie: „Jeśli nie będzie antypolonizmu, nie będzie u nas także antysemityzmu”. Proponowalibyśmy odwrócić logikę tego zdania i powiedzieć, że jeśli nie będzie u nas antysemityzmu, prawdopodobnie zniknie także żydowski antypolonizm. Zresztą i jedno, i drugie zdanie nadmiernie upraszcza bardzo złożoną i zagmatwaną sprawę. Nam, Polakom, bardziej wypada mówić o naszym antysemityzmie, a Żydom pozostawić uporanie się z ich ewentualnym antypolonizmem. Nie pouczajmy ich, co powinni robić, lecz sami zajrzyjmy do własnego oka i poszukajmy w nim belki, róbmy dobry użytek ze zwierciadła, według mądrej rady św. Jakuba. Kto nie ma odwagi tak właśnie postąpić, naraża się na podejrzenie, że ciągle krąży w jego krwi jad antysemityzmu. A jeśli tak, to żadne wezwanie do „dialogu systematycznego wyjaśniania rzeczy trudnych” nie są wiarygodne. Powtarzamy: Kościół zawsze musi być wiarygodny. Albo nie jest Kościołem.

1 Cyt. wg „Pismo Okólne Biura Prasowego Episkopatu Polski”, nr 36/89/1124 z 4-10 IX 1989, s. 4 i 6.