Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 4/2021, s. 3

Michal Karski (fot. Archiwum rodzinne MK)Z badań CBOS wynika, że w Polsce osoby zaangażowane religijnie relatywnie często są przeciwne przyjmowaniu uchodźców. Nie chcą też, aby migranci znajdujący się na polsko-białoruskiej granicy mieli możliwość wystąpienia o azyl w Polsce. Co więcej, według sondażu IBRiS wierzący i regularnie praktykujący znacznie rzadziej godzą się na dopuszczenie do strefy przygranicznej organizacji humanitarnych niż wierzący i nieregularnie praktykujący albo niewierzący.

Oczywiście, taki stan rzeczy jest uwarunkowany wieloma czynnikami społeczno-kulturowymi. Jednak w świetle dość jednoznacznego w tym kontekście przesłania Ewangelii takie postawy są nieustannie zdumiewające. Centralne władze różnych Kościołów w Polsce publicznie apelowały o pomaganie uchodźcom i przestrzeganie ich praw, zaś kościelne organizacje charytatywne organizują taką pomoc. Można więc odnieść wrażenie, że Kościoły ponoszą porażkę w skutecznym przekonywaniu do wartości, które w tym kontekście głoszą. Czy niewystarczająco się postarały? Czy zabrakło im konsekwencji w kreowaniu pozytywnej narracji wobec uchodźców? A może po prostu w tej sprawie nie są słuchane i już?

Nie trzeba być chrześcijaninem, by być przekonanym, że uchodźcom należy pomagać. Jednak czy można być chrześcijaninem i odmawiać pomocy bliźniemu w potrzebie? Przytoczone powyżej badania sugerują, że wielu polskich chrześcijan ma problem z internalizacją podstawowych wartości chrześcijańskich. Wygląda więc na to, że chrześcijanie w Polsce – spośród których część chciałaby rechrystianizować Europę – nie schrystianizowali jeszcze swoich systemów wartości.

Zapewne wielu z nas – czy to w życiu prywatnym, czy w debacie publicznej – doświadczyło rozmów o kryzysie na polsko-białoruskiej granicy. Rozmów pełnych emocji, uniesień, uproszczeń i upolitycznienia. Bardzo nam potrzeba poważnych, rzetelnych, szczerych i pełnych empatii rozmów zarówno o realiach migracji, jak i obawach związanych z obecnością ludzi z innych kultur.

Społeczeństwa na świecie – a na globalnej Północy w szczególności – stoją przed wielką debatą na temat tego, czym są granice i kto ma prawo mieszkać w danym miejscu. Są miejsca na świecie – obecnie głównie na globalnym Południu – gdzie warunki do życia są coraz trudniejsze. Nic dziwnego, że ludzie chcą uciekać do miejsc, gdzie jest bezpieczniej. Posiadanie danego obywatelstwa i wynikające z niego przywileje są jak los na loterii. Czy to nie absurd, że miejsce urodzenia może być wyznacznikiem do tego, aby traktować ludzi lepiej lub gorzej? Jak to możliwe, że godzimy się na okrucieństwo wobec osób z „niewłaściwym” paszportem? Czy wciąż musimy się zastanawiać, kto właściwie jest naszym bliźnim?

* * * * *

Michał Karski – sekretarz redakcji JEDNOTY

 

fot. Archiwum rodzinne MK