Drukuj

NR 1/2020, s. 3

Jaroslaw Swiderski (fot. Ewa Jozwiak)Czy dla współczesnego człowieka (a Polaka w szczególności) Auschwitz jest jądrem ciemności? Symbolem największego w XX w. zła? W Auschwitz i w zorganizowanych na jego podobieństwo 45 innych obozach koncentracyjnych zginęło, przeważnie w męczarniach, znacznie ponad 3 mln ludzi z 30 krajów. Określenie „obozowe gestapo” to synonim grupy oprawców, których nasza wyobraźnia zrównuje z diabłami. Czy coś tak złego zasługuje na naszą uwagę, pamięć? Najczęściej odpowiedzi są twierdzące, a uzasadnieniem jest hołd ofiarom i konieczność uniknięcia powtórzeń w przyszłości. A czy uniknęliśmy np. okropności, jakie stanowiły w XIX w. zsyłki na Sybir organizowane przez rosyjskich generałów? Narodowe nieszczęścia Polaków (ale i innych nacji też) powtarzają się w historii jak daleko sięga ludzka pamięć. Co w tej pamięci pozostaje? Na szczęście nie złoczyńcy, ale ci, którzy z nimi walczyli, a szczególnie ci, którzy mimo wszystko tworzyli dobro. Potop też był takim, wprawdzie nie narodowym, ale światowym nieszczęściem, sprowadzonym na ziemię przez tych, o których w Biblii czytamy, że „podłość ludzi na ziemi jest wielka, i że wszystkie ich zamiary ciągle były złe (…) tylko (...) Noe był człowiekiem sprawiedliwym, bez zarzutu (…)” (Rdz 6,5.8–9).

Czy wśród wykonawców obozowego koszmaru, wśród funkcjonariuszy Gestapo spotykamy się z postaciami pozytywnymi? Nie znam takiego przypadku, ale sądzę, że tak i że kiedyś się o nich dowiemy. Znamy już natomiast szereg postaci pozytywnych wśród ofiar obozów koncentracyjnych. Czyny Maksymiliana Kolbego idącego dobrowolnie na śmierć, by ocalić współwięźnia, czy Witolda Pileckiego, który sam dał się uwięzić w Auschwitz, by zorganizować tam ruch konspiracyjny, pozostaną na zawsze takimi jasnymi błyskami dobra w tym dwudziestowiecznym jądrze ciemności.

Podobne błyski dobiegają do nas z czasów dawniejszych, choć często nie bardzo zdajemy sobie z tego sprawę. Na przykład, ilu ludzi przejeżdżających codziennie przez centrum Warszawy wie, że jeden z jej placów nosi nazwisko carskiego generała, który rządził naszą stolicą z ramienia rosyjskich ciemiężców u schyłku XIX w., nie mówił nawet po polsku, a jednak tak wiele dobrego zostawił po sobie, że, oprócz nazwy placu, poświęcono mu pamiątkową tablicę wmurowaną obok tablicy Marii Curie-Skłodowskiej? Sokrates Starynkiewicz, bo o nim tu mowa, urodzony równo 200 lat temu, wsławił się m.in. utworzeniem w Warszawie bardzo sprawnego systemu wodociągowego, ale i powiedzeniem, że „wrogość rodzi wrogość, a człowiek ma robić dobro”. I chyba dlatego o nim nie zapominamy, podobnie jak i o innych „jasnych błyskach” rozjaśniających ciemne obszary przeszłości, bo człowiek jest stworzony po to, by spełniać wolę Boga, być twórcą dobra i szczęścia nawet w miejscach takich, jak Auschwitz czy Syberia.

* * * * *

Jarosław Świderski – profesor elektroniki, Instytut Technologii Elektronowej

 

Czytaj też:

 

Na zdjęciu autor felietonu (fot. Ewa Jóźwiak)