Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr. 1-2/1990

Nie przelewa nam się, raczej wprost przeciwnie. Więc już zaczynają nas denerwować ciągłe apele o pieniądze na różne fundusze i numery kont, podawane w co drugiej audycji telewizyjnej. Przecież i tak staramy się pomagać: zawsze dzieliliśmy się zagranicznymi darami ze szpitalami, domami opieki, parafiami innych wyznań, urządzaliśmy kolekty na różne szczytne cele, dajemy na „Diakonię”, a apteka nasza służy wszystkim potrzebującym. Wprawdzie minister Kuroń oddaje trzecią część swych poborów na cele SOS, ale ministerialna pensja wysoka, a on żyje przecież z honorariów za wydane za granicą książki. Nam natomiast właśnie wysiadła grzałka w pralce, trzeba zaplombować górną trójkę, bo już boli, a cukier tu i ówdzie już ponad 8 tysięcy...

Coś jednak nas gryzie w środku i chyba jest to chrześcijańskie sumienie. Bo Ewangelia mówi: „Jeśli masz dwie suknie, drugą oddaj biednemu” (Łuk. 3:11). Nie mówi: „Jeśli masz dziesięć sukien...” Może więc zdołamy wysupłać „wdowi grosz”, te jakieś 5 tysięcy miesięcznie, za które nie kupi się już wprawdzie nawet kilograma cukru, ale można jeszcze kupić 10 kg ziemniaków albo kilogram mąki, albo 10 jajek, albo... W rezultacie niewiele, ale...

Gdy codziennie pod drzwiami Kuchni Ludowej w Lublinie przy ul. Zielonej 3 ustawia się kolejka, to każdy z czekających ma nadzieję, że otrzyma talerz gorącej zupy, do tego kromkę chleba, i że w tej zupie będzie jeszcze „wkładka”.

Bezdomni, biedni, zepchnięci na dno z własnej i cudzej winy, bezradni, ale i często agresywni. Różna ludzka bieda: staruszkowie opuszczeni przez najbliższych, „margines” nie umiejący zaczepić się w pracy dłużej niż przez dzień, teraz także dzieci z „trudnych” rodzin. Jeść wszyscy muszą codziennie, a nie zawsze mają środki i zupa z Kuchni Ludowej jest ich jedynym lub głównym posiłkiem. I to od lutego 1988 r., kiedy oficjalnie nikt nawet nie zająknął się o czymś takim, jak „biedazupki”, bo drugi etap reformy triumfalnie ogłaszał, że coś „drgnęło”.

Kuchnia Ludowa jest dzieckiem Towarzystwa Pomocy im. Adama Chmielowskiego, czyli Brata Alberta, które w Lublinie powstało w 1983 r. Idea powołania tego Towarzystwa zrodziła się w gmachu Sądu Wojewódzkiego, a inicjatorkami i współzałożycielkami były: Danuta Palonkowa – długoletni kurator, katoliczka, i Sylwia Irga – tłumaczka w Komisji do Badania Zbrodni Hitlerowskich, ewangeliczka augsburska. Kuratorzy, borykający się z problemem opieki postpenitencjarnej i resocjalizacji, widzieli często bezsilność swych starań z powodu braku bazy. Na przykład osoby wychodzące z więzienia nie mogły być zatrudnione, bo nie miały gdzie   mieszkać. Przykłady już istniejących schronisk Brata Alberta we Wrocławiu i Warszawie zainspirowały lubelskich kuratorów do powołania stowarzyszenia ludzi chcących pomóc najbiedniejszym. Towarzystwo powstało jako organizacja ekumeniczna (oprócz katolików i luteranów przyłączyli się doń także wierni z Kościoła polskokatolickiego), nie podporządkowana żadnej hierarchii, choć ciesząca się całym poparciem ordynariusza diecezji lubelskiej ks. bp. Bolesława Pylaka, proboszcza parafii ewangelicko-augsburskiej ks. Jana Szklorza i proboszcza parafii polskokatolickiej ks. Bogusława Wołyńskiego.

Mimo przychylnego stosunku do tej inicjatywy zarówno ze strony Kościołów, jak i miejscowych władz administracyjnych, znalezienie w Lublinie Odpowiedniego pomieszczenia na schronisko okazało się sprawą niezwykle trudną. Odkryta w trakcie tych poszukiwań stara plebania w Bychawie, odległej od Lublina o 20 km, ze względu na duże oddalenie od skupiska miejskiego, które stwarza większe możliwości zapewnienia pracy podopiecznym, nie mogła spełniać roli schroniska dla bezdomnych mężczyzn. Budynek ten, po poddaniu go generalnemu remontowi i modernizacji, postanowiono więc przeznaczyć na schronisko dla bezdomnych kobiet: tych starych – samotnie wegetujących w zrujnowanych gospodarstwach wiejskich (takich jest na Lubelszczyźnie szczególnie dużo), i tych młodszych – głównie wychodzących z więzienia, czasem z urodzonym tam dzieckiem. Po całej epopei, jaką w naszych warunkach jest budowanie czegokolwiek, Bychawa mogła w grudniu 1986 r. otworzyć swe gościnne podwoje dla 22 pensjonariuszek.

Schronisko to nie jest Domem Opieki. Na ogół babcie przebywają tu tylko zimą, a na okres cieplejszy wracają „na swoje”. Dla tych, które nie mają gdzie się podziać, załatwia się miejsca we właściwych Domach Opieki i tylko w przypadku, gdy takiego miejsca nie uda się znaleźć, a staruszka wymaga szczególnej pielęgnacji, zostaje tutaj pod troskliwą opieką aż do końca. Jest tu taka salka na 6 łóżek. Natomiast młode kobiety, po okresie adaptacji, po umożliwieniu im przyuczenia się do zawodu i załatwieniu pracy, nakłaniane są do podjęcia samodzielnego życia (co zresztą czynią niechętnie, tak dobre warunki „socjalno-bytowe” zapewnia im schronisko).

Podczas poszukiwań lokalu natrafiono w Lublinie na dwa małe pomieszczenia, które wprawdzie nie nadawały się na schronisko, ale mogły być wykorzystane w innym celu. Towarzystwo postanowiło urządzić w nich świetlice dla dzieci – przede wszystkim dla tych pozostających pod opieką kuratorów, ale też dla tych z rodzin „normalnych”, które potrzebują opieki na czas, gdy rodzice są w pracy. Dwie świetlice, położone w różnych częściach miasta, kierowane przez psychologów i pedagogów będących członkami Towarzystwa, prowadzą piękną pracę wychowawczą. Dzieciom pomaga się także materialnie. Dzięki staraniom i osobistym kontaktom Sylwii Irgi, dzieci z tych świetlic kilkakrotnie wyjeżdżały na kolonie i zimowiska do RFN.

Na początku 1989 r. przybyła Towarzystwu jeszcze jedna placówka – apteka leków z darów.

Kuchnia Ludowa, która stanowi w tej chwili najważniejszą placówkę Towarzystwa im. Adama Chmielowskiego, na początku swej działalności wydawała kilkadziesiąt obiadów dziennie, po roku – 170, a obecnie 300. Oprócz tego na święta urządza się dla stołowników uroczyste posiłki, obdarowuje paczkami świątecznymi. Ludzie, którzy przychodzą się tu posilić, jeśli oprócz jedzenia potrzebują także odzieży – otrzymują ją. Niedaleko mieści się magazyn pochodzących z darów, bardzo  porządnych rzeczy.

Mimo tej wielotorowości świadczeń nie zaniedbano sprawy podstawowej – schroniska dla bezdomnych mężczyzn. Obecny przewodniczący Towarzystwa, ks. Jan Mazur, dawny kapelan więzienny, a teraz administrator diecezjalnych budynków kościelnych, który pomieszczenie dla Kuchni Ludowej znalazł w piwnicach budynku kościoła św. Józefata (mieściło się tam niegdyś przedszkole „Caritasu” i dlatego była duża kuchnia), pragnie cały ten budynek przeznaczyć na cele Towarzystwa. Jest już zgoda ks. bp. Pylaka i tylko dotychczasowi lokatorzy (klerycy-seminarzyści, księża-emeryci i świeccy emerytowani pracownicy) muszą znaleźć mieszkania zastępcze. Ale ten proces już jest w toku i byt może pod koniec pierwszego kwartału br. można będzie przystąpić da remontu i przebudowy budynku Projekt przewiduje, by cały budynek (125 m kw.), Kuchnię Ludową, budyneczki gospodarcze i ogród zintegrować w jeden zespół opieki, rehabilitacji i resocjalizacji – planuje się uruchomienie własnych warsztatów, gdzie mieszkańcy schroniska mogliby być zatrudniani.

Nic nie ma za darmo i wiadomo, że tak prowadzona działalność musi kosztować, i to dużo. Skąd bierze się na to wszystko pieniądze? Ze źródeł najrozmaitszych. Trzeba tu przede wszystkim podkreślić wielkie zasługi Sylwii Irgi z Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Zarówno ze swej parafii, której członkowie opodatkowali się dobrowolnie na rzecz Towarzystwa, jak też, z ośrodków kościelnych w Nadrenii-Westfalii ściąga pani Irga, co tylko może. Ksiądz Kente z Düren i ksiądz Buchholz z Protestanckiej Akademii Teologicznej w Bad-Boll wspierają Lublin finansowo i rzeczowo. Kobiety z Bonn, Kolonii i Bad-Boll przysyłają kontenery z odzieżą, dziesiątki kilogramów makaronu, margaryny, kostek rosołowych itp. Częstochowskie pielgrzymki z diecezji lubelskiej przekazują na cele Towarzystwa zbiórki pieniężne, kolekty z Drogi Krzyżowej przekazuje Kościół polskokatolicki. Ksiądz Mazur jeździ z kazaniami i prelekcjami po całej diecezji i przywozi nie tylko to, co „z tacy”, ale nierzadko wóz kartofli, kapusty czy jabłek. Pieniądze wpłacają zakłady pracy, jednostki wojskowe, sądy przekazują nawiązki i grzywny, pieniądze oddaje pracująca na terenie obozu w Majdanku młodzież niemiecka z Akcji „Znak Pokuty” (Sünezeichen Aktion).

Sumy pokaźne i niewielkie – kto ile może, ziarnko do ziarnka. Ofiary nie są jednak dochodami stałymi i raz pieniędzy wystarcza, ale bywa i tak, że przed albertynkami (bo w Kuchni i w Bychawie pracują siostry albertynki) i albertynami świeckimi staje widmo pustego magazynu i ludzi odchodzących z pustymi rękami. od drzwi Kuchni Ludowej. A tak nie może być! I nigdy, dzięki Bożej pomocy, to się dotąd nie zdarzyło. Zawsze w ostatniej chwili nadchodziło niespodziewane wsparcie – a to Centrala Rybna dostarczyła kilkadziesiąt zgniecionych puszek (ale zawartość była w porządku), a to Zakłady Mięsne podarowały podroby i kości. Chodzi jednak o to, by jakaś część pieniędzy wpływała regularnie, żeby Towarzystwo wiedziało na pewno, na jaką stałą miesięczną sumę może liczyć. Nawet niewielką, ale pewną. Dlatego tak jest ważne to opodatkowanie parafii ewangelicko-augsburskiej (obejmującej także Radom i Kielce), tak ważne składki członkowskie.

Chcę więc zaproponować wszystkim czytającym te słowa, aby przyłączyli się do tej tak prawdziwie chrześcijańskiej działalności. Choć Lublin i Bychawa są daleko od Warszawy, Zelowa czy Gdańska, nie jest istotne, gdzie będziemy pomagać – istotne jest, że pomożemy potrzebującym, a nasze pieniądze oddamy ludziom, którzy wykorzystają je z maksymalnym pożytkiem.

Poniżej drukujemy deklarację członka wspierającego Towarzystwo Pomocy im. Adama Chmielowskiego, świętego Brata Alberta, który, podobnie jak święty Franciszek z Asyżu, szczególnie bliski jest sercom ewangelików. Deklarację należy wyciąć i wysłać pod adresem:

Towarzystwo Pomocy im. Adama Chmielowskiego, ul. Zielona 3, 20-082 Lublin
Jest także, oczywiście, i konto:
PKO II O/Lublin, nr 43526-65000-132
Jest wreszcie adres, pod jaki można wysłać coś z ubrania:
Parafia Ewangelicko-Augsburska, ul. I Armii WP 10, 20-078 Lublin