Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2011

EWANGELIA ŁUKASZA 16, 1-9

[Jezus] powiedział do uczniów: Był pewien bogaty człowiek, który miał zarządcę, a tego oskarżono przed nim, że trwoni jego majętność. I przywoławszy go, rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twojego szafarstwa, albowiem już nie będziesz mógł nadal zarządzać. I rzekł zarządca do siebie samego: Cóż pocznę, skoro pan mój odbiera mi szafarstwo? Nie mam sił, aby kopać, a żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, aby mnie przyjęli do domów swoich, gdy zostanę usunięty z szafarstwa. I wezwał dłużników swego pana, każdego z osobna, i rzekł do pierwszego: Ile winieneś panu memu? A ten odrzekł: Sto baryłek oliwy. Rzekł mu więc: Weź zapis swój, siądź i szybko napisz pięćdziesiąt. Potem rzekł do drugiego: A ty ile winieneś? A ten odrzekł: Sto korców pszenicy.

Rzekł mu: Weź zapis swój i napisz osiemdziesiąt. I pochwalił pan nieuczciwego zarządcę, że przebiegle postąpił, bo synowie tego świata są przebieglejsi w rodzaju swoim od synów światłości. I ja wam powiadam: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was do wiecznych przybytków.

Łk 16, 1-9

Po przeczytaniu tej przypowieści odniosłem wrażenie, że nie jest ona kompletna, że czegoś w niej brakuje. To nie jest w porządku, że tekst biblijny ma wydźwięk negatywny i kończy się pochwałą nieuczciwości i przebiegłości. Przypowieść powinna posiadać jakąś moralizującą pointę w stylu: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, nie bądźcie jak ten nieuczciwy zarządca, albowiem do takich nie będzie należeć Królestwo Niebios”. Tu natomiast czytamy, jak stwierdza Jezus: I ja wam powiadam: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was do wiecznego przybytku (Łk 16, 9).
„Zaraz! Coś tutaj jest nie tak!”, pomyślałem. Słowa, które najlepiej ilustrują to, co wielu z nas odczuwa, gdy po raz pierwszy czyta tę przypowieść, to zdecydowanie słowa napisane przez brytyjskiego teologa, będącego niewątpliwie autorytetem w dziedzinie egzegezy. Prof. Duncan Derrett pisze: Choć komentatorzy nie zgadzają się co do znaczenia przypowieści o nieuczciwym zarządcy, wszyscy zgodni są, że powoduje ona zakłopotanie1. Zakłopotanie. To właśnie czuję, gdy przychodzi mi napisać coś o tej przypowieści! Postarajmy się jednak wznieść ponad to zakłopotanie i wyruszyć w poszukiwanie jej ukrytego sensu.
Gdy chcemy zmierzyć się z tą przypowieścią, od razu zwracamy uwagę na zachowanie zarządcy. Oceniamy go i jego zachowanie. Uważamy, że jest nieuczciwy wobec swojego pana, „bogatego człowieka”, postępuje źle okłamując go, a nawet okradając. Taki człowiek i jego zachowanie nie mogą być przykładami dla chrześcijanina, który chce być uczciwy i sprawiedliwy. Szukamy więc jakiegoś klucza do zrozumienia przesłania przypowieści. Z pomocą przychodzi nam tradycyjna interpretacja, która kładzie nacisk nie na bezpośredni wynik zachowania zarządcy – oszustwo, lecz na jego sposób działania. Choć zachowanie zarządcy jest nieuczciwe, to leżące u jego podstawy aktywność, dalekowzroczność, roztropność i wytrwałość, wręcz swojego rodzaju mądrość, zasługują jak najbardziej na pochwałę. Wielu interpretatorów uznaje zatem, że przypowieść ta jest pochwałą tych cech i jeżeli wykorzystamy je, aby służyć siostrom i braciom w skromności i pokorze, to może ona posłużyć nam jako wartościowa lekcja2.
Lecz czy taka interpretacja wystarczy? Czy nas przekonuje? Przypomnijmy najpierw pokrótce kolejność zdarzeń, lecz takim językiem, żeby stały się dla nas bardziej zrozumiałe.
Bogaty posiadacz ziemski zatrudniał człowieka do zarządzania swoimi pracownikami i obracania swoimi dobrami. Człowiek ten pełnił funkcję – jakbyśmy to dzisiaj nazwali – administratora. Pewnego dnia bogacz odkrył, że zarządca roztrwania jego majątek i zdecydował, że jeżeli bilans jego pracy okaże się negatywny, to go zwolni. W obawie o swój dalszy los, zarządca, którego byt w pełni zależał od decyzji pracodawcy, podjął pewien manewr, który pozwoliłby mu zyskać przychylność zleceniobiorców swojego szefa. Pomyślał najprawdopodobniej, że dzięki temu będzie mógł liczyć na ich pomoc, gdy będzie bezrobotny. Każdemu z nich kazał więc zmienić swoje zapisy księgowe tak, aby obniżyli należności posiadane względem swojego zleceniodawcy. Ku ogólnemu zdziwieniu okazało się, że jego pracodawca nie wpadł z tego powodu w szał, tylko pochwalił jego postępowanie...
A teraz spójrzmy na tę przypowieść i zinterpretujmy ją w odmienny sposób. Odwróćmy ją niczym poszewkę na drugą stronę. Postarajmy się jakoś usprawiedliwić zachowanie zarządcy. Chyba każdy z nas doświadczył w swoim życiu zawodowym niesprawiedliwości pochodzącej od swojego przełożonego. Byliśmy z pewnością nieraz konfrontowani z bezpodstawnymi pretensjami lub chimerycznymi zarzutami. Wiemy też, że są i nadal funkcjonują ludzie, którzy przy okazji kryzysu chcą coś na nim ugrać, robiąc wokół siebie zasłonę dymną. Zachłanni inwestorzy, którzy wymyślają niechrześcijańskie ceny, mnożą koszty tak, żeby jak najwięcej zarobić. Kiedy tak na ten problem spojrzymy, to zachowanie naszego zarządcy okazuje się dobre i sprawiedliwe. On wie, że to „bogaty człowiek” okrada swoich dłużników i chce ich przed tym ochronić. Chce zerwać z procederem, na który przez lata się zgadzał i który w końcu obrócił się przeciw niemu. Postanawia zatem obniżyć ich długi. W sytuacji kryzysowej zarządca zachowuje się odważnie i przyzwoicie, a dzięki temu jego przełożony przegląda na oczy...

Łukasz P. Skurczyński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl