Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 11/2001

Mego ojca pamiętam jako człowieka łagodnego, życzliwego i otwartego zarówno wobec nas, członków rodziny, jak i tych wszystkich, których spotykał na swojej drodze życia. Był np. bardzo lubiany i szanowany przez licznie odwiedzających nasz dom moich kolegów.

Ojciec – tolerancyjny i rozumiejący ludzkie słabości, bo przecież i sam nie był od nich wolny – jednocześnie wzbudzał respekt swoim zdecydowaniem i stanowczym podejściem do istotnych zasad dotyczących współżycia i współdziałanie między ludźmi. Nieraz podziwiałem jego odporność na stres, który przeżywał w czasie wielu trudnych rozmów i wystąpień, przy podejmowaniu rozlicznych decyzji, w nieoczekiwanych, wymagających szybkich reakcji i opanowania sytuacjach zarówno w pracy kościelnej, jak i w stosunkach z ówczesnymi władzami państwowymi. Myślę, że pozwalał Mu na skuteczne negocjacje i sprawne kierowanie ludźmi i instytucjami, głęboki i prawdziwy szacunek dla każdego człowieka, przy jednoczesnym stanowczym przestrzeganiu istotnych wartości. Wiedzę o niedoskonałości ludzkiej natury Ojciec mój przekładał na życzliwy stosunek do świata i ludzi. Nie toczył wojny ani ze sobą, ani z innymi o wprowadzenie nieba na ziemi, jedynie swoim postępowaniem starał się uczynić swoje życie i życie innych ludzi pogodniejszym, szczerym, uczciwym i dobrym.

Mirosław Niewieczerzał
[Głos syna śp. ks. bp. Jana Niewieczerzała zamieszczamy jako uzupełnienie Wieczoru Wspomnień, na którym p. Mirosław nie mógł być obecny – red.]