Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 7 / 2001

W dniach 12-13 maja odbyła się kolejna sesja Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Tym razem miejscem obrad był Bełchatów. W uroczystym nabożeństwie na otwarcie Synodu udział wzięli: prezydent miasta, Tadeusz Rozpara, i starosta powiatu, Mariusz Kaczmarek, oraz przedstawiciele bratnich Kościołów: ks. bp Mieczysław Cieślar z diecezji warszawsko-łódzkiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego i ks. bp Edward Puślecki, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego. Specjalnym gościem Synodu był ks. Raphael Picon, odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe w Kościele Reformowanym Francji. Przekazał on pozdrowienia od władz swojego Kościoła i ofiarował pamiątkowy medalion wybity z okazji rocznicy odwołania edyktu nantejskiego.

Ks. bp Edward Puślecki wprowadził Synod w odpowiedni nastrój, cytując List św. Pawła do Kolosan 4:6: „Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak macie odpowiadać każdemu”. Jak zauważył mówca, „mowa zaprawiona solą” to nie, jak się często uważa, mowa złośliwa, ale taka, która trafia w sedno, jest jasna i rzeczowa. Czy tegoroczna sesja Synodu spełniła to biblijne kryterium rzeczowości?

Część sprawozdawczo-wyborcza zajęła większość czasu, szczególnie pierwszego dnia, gdy obrady zakończyły się bardzo późnym wieczorem. Synod przyjął m.in. sprawozdania ks. bpa Zdzisława Trandy, pani Biruty Pachnik – prezes ustępującego Konsystorza, Synodalnej Komisji Rewizyjnej i sprawozdanie finansowe Konsystorza. Dużo czasu poświęcono na omówienie preliminarza na rok 2001 w kontekście bardzo trudnej sytuacji Kościoła. Dotyka ona zarówno poszczególnych form działalności, jak obsługa duszpasterska diaspory, utrzymanie „Jednoty” czy praca z młodzieżą, jak też codziennego funkcjonowania Kościoła. Po długiej dyskusji Synod przyjął preliminarz z poprawkami i uchwalił absolutorium dla ustępującego Konsystorza.

Referat zatytułowany: „Odpowiedzialność duchownych, świeckich i młodzieży za Kościół Ewangelicko-Reformowany”, wygłoszony drugiego dnia przez ks. Marka Izdebskiego, miał bardzo szeroki zakres tematyczny. W obliczu czasu poświęconego na omawianie spraw dotyczących przetrwania Kościoła, wydawał się tylko dodatkowym, choć koniecznym punktem porządku obrad. A przecież to właśnie referat synodalny powinien określać ramy duchowe i intelektualne dyskusji. Może na przyszłych Synodach należałoby przesunąć referat na pierwszy dzień obrad, przed dyskutowaniem sprawozdań, tak by mógł stanowić zasadniczy punkt odniesienia. Dzięki temu dyskusja stałaby się bardziej zborna i skupiła na najważniejszych problemach. W tym celu referat powinien zawierać tezy ramowe do rozwinięcia w trakcie obrad. Rolą Prezydium Synodu byłoby zaś pilnowanie, aby dyskutanci możliwie najściślej trzymali się tych ram.

Idealnie byłoby, aby sprawozdania Konsystorza, Biskupa, Komisji Rewizyjnej i sam referat synodalny, dotychczas przygotowywane niezależnie od siebie, stanowiły jednorodną, uzupełniającą się całość. Ważne jest, aby materiały te nie były tylko zapisem indywidualnego punktu widzenia osób je opracowujących, ale mogły stanowić wstępny zarys „synodalnego konsensusu” – wspólnego głosu całego Kościoła na najważniejsze tematy życia wewnątrzkościelnego i sytuacji zewnętrznej, w jakiej Kościół działa. Po rozwinięciu tez referatu w dyskusji powinny one, już przepracowane, zostać przełożone na tematykę uchwał Synodu.

Progresja: referat-tezy-dyskusja-konsensus synodalny-podjęte uchwały-realizacja stanowi istotę ustroju synodalno-prezbiterialnego. Jest niedobrze, jeżeli obrady toczą się niejako dwutorowo: referat sobie, a dyskusja i uchwały sobie. Tegoroczny referat był wprawdzie tak pojemny, że każdy głos można uznać za wypowiedź na temat, czy to o młodzieży i jej problemach, czy o aktywności diaspory, czy o sytuacji finansowej. Gorzej wypadła relacja: referat-uchwały. Pomimo że ks. Izdebski zawarł w swym wystąpieniu istotne uwagi i postulaty, nie znalazły one, niestety, odbicia w podjętych uchwałach. Przykładowo, postulat referenta, aby młodzież starała się, w miarę swych możliwości, wspierać Kościół finansowo, nawet symbolicznymi sumami, w ogóle nie został przedstawiony w formie uchwały. Również rola świeckich w Kościele nie znalazła żadnego odbicia w uchwałach, mimo że grupa ta została wyszczególniona w tytule referatu synodalnego (choć przyjęto uchwały dotyczące młodzieży i duchownych).

Ponieważ sprawy sprawozdawczo-wyborcze zdominowały tegoroczną sesję, czy nie wydaje się zasadne, aby raz na trzy lata odbywał się Synod wyłącznie sprawozdawczo-wyborczy? Czy wszystkie sprawozdania muszą być przedstawiane na każdej sesji? Wiadomo, że dopóki sytuacja Kościoła radykalnie się nie odmieni, sprawozdania i dyskusja nad nimi będą co roku podobne. Może byłoby dobrze dać trochę oddechu Konsystorzowi, pozwolić mu na opracowanie długofalowej strategii działalności Kościoła i dopiero po upływie trzyletniego (chyba rozsądnego) okresu rozliczać go z wykonanej pracy. Ponieważ Konsystorz musi uzyskać absolutorium co roku, w obecnej sytuacji oznacza to zniechęcanie go do aktywniejszej działalności (bo może się okazać ryzykowna na krótką metę) i, z konieczności, powielanie narzekań. (Sprawy te powinny znaleźć się w kręgu zainteresowań Synodalnej Komisji Prawa, powołanej do przeprowadzenia rewizji „Prawa wewnętrznego”).

Również synody „zwyczajne”, nieobciążone dodatkowym obowiązkiem corocznego oceniania i rozliczania władz Kościoła, mogłyby stać się bardziej merytoryczne, zdolne do wypracowania wizji sięgającej poza doraźne trudności, a synody sprawozdawczo-wyborcze miałyby więcej czasu na rzetelną ocenę przedstawianych dokumentów i – co równie ważne – lepsze poznanie osób kandydujących do gremiów kościelnych.

W tym roku z powodu wielu spraw na wokandzie prezentacje kandydatów na stanowiska świeckich radców Konsystorza, członków Komisji Rewizyjnej i Prezydium Synodu były stanowczo za krótkie, czasem wręcz pobieżne. Jedynie kandydaci na urząd prezesa Konsystorza, panowie Witold Brodziński i Maciej Kalinowski, mieli szansę na zaprezentowanie swojej osoby i programu. Byłoby dobrze, aby Prezydium Synodu przygotowało przed następną sesją wyborczą krótkie biografie kandydatów (co jest np. praktyką w Kościele Reformowanym Francji). Ale oprócz tego formalnego niedociągnięcia dostrzec można inny, poważniejszy problem, związany z doborem kandydatów.

Od jakiegoś czasu mówi się w naszym Kościele o potrzebie „profesjonalizacji”. Zaznacza się tendencja nominowania do władz kościelnych osób mających jakieś osiągnięcia w pracy zawodowej poza Kościołem. Zasadne jest tu pytanie postawione w referacie ks. Izdebskiego, które zupełnie pominięto w trakcie dyskusji: „Czy w wyborach kandydatów do Konsystorza, Synodalnej Komisji Rewizyjnej i Prezydium Synodu delegaci kierują się poczuciem odpowiedzialności za Kościół i biorą pod uwagę predyspozycje kandydatów, jak również okres przynależności do Kościoła i dotychczas pełnione funkcje?”. Jeżeli brak takiej całościowej oceny kandydata, łączącej jego przeszłość, obecne zaangażowanie i potencjał na przyszłość, to opieramy się na jego tzw. sukcesach, często znanych z drugiej ręki – bo brak nam innych instrumentów do oceny przydatności danej osoby na dane stanowisko.

Pytanie tylko, czy „sukces” powinien w ogóle być miernikiem doboru na odpowiedzialne stanowiska w Kościele. Myślenie takie opiera się na „zdroworozsądkowej” zasadzie, że skoro ktoś zrobił w życiu to i to, będzie też coś potrafił zrobić dla Kościoła. Tymczasem nie ma tu prostego przełożenia. Sposób działania w świecie i logika Królestwa, którego przedsionkiem jest Kościół widzialny, rzadko są ze sobą tożsame. Fetyszyzacja profesjonalizmu i sukcesu może mieć bardzo niekorzystne skutki dla Kościoła, gdyż paraliżuje jego profetyczną rolę w świecie, stępia krytycyzm i upodabnia Kościół do innych instytucji, w których prosty rachunek kosztów i zysków bierze górę nad celami. Taka postawa może być szczególnie pokusą dla Kościoła przeżywającego trudności i sprawić, że Kościół zamknie się w sobie, że dokona się „sprywatyzowanie” przeżycia religijnego.

W tym kontekście jest symptomatyczne, że w czasie ostatnich kilku synodów w dyskusji i uchwałach wątki ogólnospołeczne były prawie nieobecne. Synod Kościoła nie wypowiedział się praktycznie o żadnym z istotnych problemów życia w kraju: ani o ograniczaniu dostępu do opieki medycznej znacznej części społeczeństwa, ani o zwiększaniu się przepaści cywilizacyjnej pomiędzy miastem a wsią, związanej z praktycznym upadkiem oświaty wiejskiej, ani o rosnącej rozpiętości dochodów między najzamożniejszą częścią społeczeństwa a resztą, ani o braku perspektyw dla pokolenia wchodzącego w aktywne życie zawodowe czy też dyskryminacji kobiet i osób starszych na rynku pracy.

Czy nie jest to właśnie skutek owej skłonności do „pełzającej prywatyzacji” doświadczenia chrześcijańskiego? Ks. bp Z. Tranda wspomniał kiedyś, że byłoby pożądane, aby Kościół nasz opracował coś na kształt „nauki społecznej” obowiązującej w Kościele katolickim (oczywiście oddającej ewangelickie rozumienie tej problematyki). Czy nie powinno to być rolą Synodu jako głosu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Polsce? Być może tematem następnego Synodu mogłaby być „Odpowiedzialność Kościoła za społeczeństwo, w którym żyje i działa”?

*

Obok nadrzędnej roli Synodu w strukturze Kościoła, ustrój synodalno-prezbiterialny ma to do siebie, jak stwierdził ks. Izdebski w swym referacie, iż „wszyscy wierzący, niezależnie od zajmowanego stanowiska, są sobie równi”. Dlatego było bardzo istotne, że nowo wybrany prezes Konsystorza, dr Witold Brodziński, zawarł w swoim wystąpieniu programowym istotne zobowiązanie, że będzie przeciwdziałać dramatycznemu podziałowi na „my” i „oni” (duchowni-świeccy, młodzież-pozostali, duże zbory-diaspora), i podkreślił wymiar kolegialny działania nowego Konsystorza, a także rolę komunikacji wewnątrzkościelnej.

Dr W. Brodziński, dzięki swej pracy w Komisji Prawa Wewnętrznego, a później sześcioletniemu piastowaniu funkcji prezesa Synodu, jest postacią znaną i szanowaną w Kościele nie tylko ze względu na osiągnięcia pozakościelne (wykładowca prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie Łódzkim), ale właśnie z racji wieloletniego zaangażowania w życie Kościoła.

Wybierając nowy Konsystorz, Synod podziękował ustępującemu, któremu przewodziła przez sześć niełatwych lat pani Biruta Pachnik, a także wyraził uznanie wszystkim kandydatom, również tym, którzy nie zostali wybrani. Ze swej strony pan Brodziński podziękował swemu kontrkandydatowi, Maciejowi Kalinowskiemu z Warszawy, za godne współzawodnictwo.

Joanna J. Mizgała
[Autorka jest członkiem parafii warszawskiej]