Drukuj

Nr 6 / 2001

Uwagi i postulaty grupy młodzieży ewangelicko-reformowanej, skierowane do ubiegłorocznego Synodu (zob. „Jednota” 7/2000), oraz pytania postawione przez Joannę Pospiszył w liście pt. „Co zrobimy z nowym milenium?” („Jednota” 1/2001) skłoniły redakcję do rozmowy z młodymi o tym, jak czują się w Kościele jako jego najmłodsi członkowie. Wydaje się bowiem, że istnieją w nim dwie żyjące obok siebie grupy: „starych” i „młodych”, nie tworząc wcale jednej społeczności. Jesteśmy więc czy nie jesteśmy – Jednotą?

Podczas rozmowy, która odbyła się przy okazji rekolekcji wielkanocnych w Bełchatowie (6-8 kwietnia), młodzież nie ukrywała żalów i pretensji, ale też nie oszczędzała siebie, opowiadając o tym, jak widzi swój Kościół, jakie ma potrzeby i oczekiwania oraz co pragnęłaby wnieść do wspólnoty reformowanej. Jak to bywa w dyskusji, tematy zazębiały się, wątki przeplatały i nie było odpowiedzi ankietowych. Jedynie w odniesieniu do pytania o tożsamość reformowaną w środowisku zdominowanym przez katolicyzm prosiłam o anonimowe odpowiedzi na kartkach. Najżywsza dyskusja dotyczyła odpowiedzialności za materialną kondycję Kościoła (jej zapis „Czy składka kościelna narusza naszą godność?” przedstawiłam w numerze majowym).

Młodzież jest bardzo krytyczna w stosunku do Kościoła. Nie bardzo zważano na formę: „To jest społeczność, która nie potrafi się tak naprawdę zorganizować, żeby wytworzyć coś, co by przyciągało ludzi”; „Bez dużych szans na skonsolidowanie młodzieży”. Krytycyzm wynika z tego, że młodzież czuje się pomijana w życiu wspólnotowym (nie wiedzieli na przykład, że mają prawo uczestniczenia w Synodach, choć bez głosu stanowiącego). A najboleśniej odczuwa to podczas nabożeństw. Nie chodzi o specjalne okazje i tzw. nabożeństwa młodzieżowe, ale o zwykłe, coniedzielne. Chcieliby mieć udział w liturgii: czytać lekcje biblijne, prowadzić modlitwę czy Wyznanie wiary, czasem nawet wygłosić kazanie. Chcieliby współczesnych pieśni i bardziej emocjonalnej ekspresji swoich przeżyć („U nas w zborze klaskanie jest zabronione, a przecież w Biblii mówi się o klaskaniu, a nawet i tańczeniu na chwałę Pana”). Chcieliby obok członków Kolegium Kościelnego stawać po nabożeństwie do zbierania kolekty.

W zasadzie w naszym Kościele to wszystko jest możliwe i w niektórych punktach bywa realizowane („U nas w Łodzi młodzież czyta teksty biblijne”). Ale, oczywiście, wymaga to więcej odwagi i starań od obu stron. Duchowny w przygotowanie nabożeństwa musiałby włożyć więcej pracy niż zazwyczaj, spotykając się wielokrotnie z kandydatami, ucząc ich i zwracając uwagę na rozmaite elementy planowanego wystąpienia, np. na dykcję. Młodzież, dla której taki czynny udział w nabożeństwie to nie „występ na imprezie”, ale publiczne spotkanie z Bogiem oraz z raczej konserwatywnym zborem, też musiałaby sporo popracować. Próbować jednak warto, jeśli naprawdę zależy nam, by wszyscy – bez względu na wiek – czuli się pełnoprawnymi „domownikami wiary”.

Większość młodych uczestników bełchatowskiego spotkania miała już niezbyt wyraźne wspomnienia z czasów Szkoły Niedzielnej. Jedni pamiętali głównie kolorowanie obrazków, dla innych lekcje te stanowiły przeżycie, które dziś owocuje podjęciem się nauczania młodszych dzieci. Młodzi nauczyciele stwierdzali jednak, że dla młodszych grup program jest za trudny, i uznali, że potrzeba jednego, ogólnokościelnego programu nauczania w Szkole Niedzielnej oraz regularnych spotkań i konsultacji dla nauczycieli. To sygnał, że działalność Komisji Katechetycznej jest nadal niezbędna – młodzi mają dużo zapału i dobrej woli, ale potrzebują profesjonalnego wsparcia.

Kiedy się mówi o problemach młodzieży, wydaje się, że najwłaściwszą platformą ich prezentowania powinno być własne pismo albo przynajmniej młodzieżowa wkładka w „Jednocie”. W latach 60. miała w niej swoją (w miarę stałą) kolumnę „Młoda Jednota”. Autorzy zamieszczanych tam tekstów poruszali istotne i trudne, także teologicznie, sprawy, cieszące się zainteresowaniem nie tylko młodych czytelników. Młodzi wówczas ludzie do dziś stanowią grono osób pobudzających intelektualne życie warszawskiego zboru. W początkach lat 90. młodzież łódzka wydawała nieregularnie pismo pt. „Wiosło”, w Warszawie przez pewien czas ukazywało się „Silva rerum”. Inicjatywy te z czasem zamarły. Teraz z pomysłem wkładki do „Jednoty” wystąpił prezes Synodu, Krzysztof Balawender.

– Możemy się umówić, że taka wkładka będzie wtedy, gdy będziemy mieć taką potrzebę, by była – mówili młodzi. – Jest przecież nasza strona internetowa. Apelowaliśmy do studentów teologii, żeby do niej pisali, i nie ma odzewu. Są sprawozdania ze zjazdów, z obozów – to wszystko. Brak jakichś indywidualnych wypowiedzi.

Prezes Balawender bardzo jednak zachęcał i obiecywał, że całą stronę techniczną bierze na siebie. Ale na jego pełne zapału deklaracje młodzież odpowiadała z rezerwą: nie ma czasu, nie ma chętnych, może kiedyś, na jesieni...

Z podobną rezerwą spotkała się propozycja nawiązania współpracy z młodzieżą ewangelicką: luterańską i metodystyczną. Mimo przywoływania istniejących po dziś dzień przyjacielskich związków reformowanych i luterańskich „dinozaurów” czy muzycznego zespołu metodystów (uwspółcześnienia muzycznej oprawy!), młodzież demonstrowała opór. Te dwa przykłady pokazują, że, tak jak w prywatnym życiu nastolatków, młodzież wprawdzie oczekuje uwagi, zainteresowania i pomocy, nie chce jednak, by ta pomoc była połączona z jakimkolwiek naciskiem.

Efekty pewnych działań już widać. Na Synodzie w Bełchatowie Joanna Pospiszył rozdawała delegatom małe, formatu A5, czterostronicowe nowe „Wiosło”. Więc jednak znaleźli się chętni do pióra, znalazł się czas i środki poligraficzne (drukarka i kserograf). Co zaś do współpracy z luteranami, na początek, w najbliższym czasie mają się porozumieć duszpasterze: ks. Tadeusz Jelinek z ks. Alfredem Borskim, i przedstawiciele Komisji Młodzieży z odpowiednim gremium w bratnim Kościele.

Reasumując, czy najmłodsi ewangelicy reformowani czują się związani ze swoim Kościołem? Czy ewangelicko-reformowana tożsamość stanowi dla nich wartość, którą gotowi są dzielić się ze swym otoczeniem? Nie ma obaw, wszystkie odpowiedzi brzmiały pozytywnie. Wynika z nich również, że młodzieży ze środowiska mniejszościowego nie spotyka ze strony rówieśników; wręcz przeciwnie – przychylne zainteresowanie.

 

Na internetowej stronie młodzieżowej, www.mker.of.pl, można znaleźć informacje o obozach, działalności Komisji Młodzieży, galerię fotograficzną, „Wiosło” i forum dyskusyjne (red.).