Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 3-4 / 2001

Najpierw wyjaśnijmy, dlaczego tylko ewangelicy, skoro „Jednota” jest miesięcznikiem poświęconym polskiemu ewangelicyzmowi i ekumenii, a dużą grupę jej Czytelników tworzą członkowie innych Kościołów i środowisk, przede wszystkim katolicy. Czy nie wyrażają opinii o piśmie albo, co gorsza, Redakcji ona nie interesuje? Nic podobnego! Po prostu starając się obecnymi skromnymi środkami robić pismo jak najlepsze, a podejmując się łączenia dwóch „podtytułowych” elementów, chcieliśmy się przekonać, co myślą o nim Czytelnicy z kręgów „Jednocie” najbliższych – z których wyrasta i czerpie soki. Zwłaszcza współwyznawcy, ewangelicy reformowani.

25 osób, m.in. duchownych, członków gremiów parafialnych i ogólnokościelnych, spytaliśmy o zalety i wady „Jednoty”. Chcieliśmy się dowiedzieć, komu i w jakich dziedzinach pismo służy pomocą lub może być przydatne, z czym wiąże się też poziom czytelnictwa, szanse na poszerzenie grona odbiorców i kwestia „propagandy negatywnej”, o której wieści przynosi poczta pantoflowa.

Odpowiedziało nam 16 osób (w parafii reformowanej w Łodzi zorganizowano nawet rozmowę, która zaowocowała dodatkowymi głosami). Mimo to uzyskany materiał jest zbyt obfity, by go przytoczyć w całości, a ponadto część ocen i spostrzeżeń się powtarza. Dziękując za poświęcony nam czas, wiele szczegółowych uwag i bardzo nieraz osobiste refleksje, oddajemy teraz głos Czytelnikom.

Co cenią?

* „Zaletą »Jednoty« jest kontynuacja wydawania tego pisma pomimo ciężkich warunków. Wierność tradycji ewangelicyzmu, historii Kościoła, ekumenizm, tolerancja, kontakty międzynarodowe” (Maria Skierska, Łódź).

* „Widzę wiele zalet »Jednoty«: jest to jedyne pismo naszego Kościoła, które dostarcza nam informacji ekumenicznych z kraju i ze świata, wzbogaca zasób naszej wiedzy na różne tematy, np. stosunków ekumenicznych, chrześcijaństwa i jego roli w świecie, tolerancji itp. Ważne jest, że zawiera kalendarium nabożeństw radiowych, artykuły dla różnych grup wiekowych i kazania, które służą do rozważań najczęściej osobom chorym lub starszym, przybliża zagadnienia poprzez porównania (np. wyznań). Uważam, że jest ciekawsza, niż była – ujmuje przekrojowo zagadnienia, zawiera wymianę doświadczeń z przedstawicielami innych religii i światopoglądów, obejmuje wiele różnych zagadnień. »Jednota« może nam pomóc w zrozumieniu niektórych zagadnień, w pogłębieniu wiedzy, skłania do przemyśleń i refleksji nad sensem życia oraz szukania odpowiedzi na nurtujące nas pytania” (Różena Buresz, Kleszczów).

* „»Jednota« jest – że użyję tu określenia ks. Bogdana Trandy – uniwersalną parafią naszego Kościoła łączącą wszystkie nasze parafie, a dla diaspory – parafią macierzystą. Dla mnie najważniejsza jest ta rola, którą »Jednota« spełnia wobec naszego środowiska. Natomiast jej oddziaływanie na zewnątrz, o ile jest naszym głosem, odgrywa rolę znaczącego świadectwa wobec otoczenia. Ja sam kupuję zawsze jeszcze kilka numerów (poza egzemplarzem, który prenumeruję), by darować różnym moim znajomym w odpowiedzi na ich pytania dotyczące zarówno podstaw naszej konfesji, stosunku naszego Kościoła do różnych problemów współczesnych, jak i teologicznych czy etycznych. (...) Tamta »Jednota«, przedwojenna, wyidealizowała obraz naszego Kościoła, obecna bardziej trzyma się ziemi. Ale nadal ma charakter jednoczący naszą społeczność. Jeśli chodzi o ekumenię, to podkreśliłbym jej zasługi zwłaszcza w zbliżeniu Kościołów ewangelickich” (Jarosław Świderski, Warszawa).

* „Niewątpliwym plusem »Jednoty« są biblijne podstawy jej artykułów. Przy czym prezentacja poglądów wyznaniowych ewangelicyzmu reformowanego, którą jednocześnie cechuje otwartość na inne poglądy, pozwala na konfrontację z myślą autorów. W moich poszukiwaniach tożsamości wyznaniowej, w wieku 20-25 lat, pomogła mi lektura »Jednoty«. (...) Do dziś pamiętam kazanie pióra red. Barbary Stahlowej Za kogo mnie ludzie uważają? (...) – zainspirowało mnie, by w podobny sposób rozmawiać z ludźmi.

Zasługą redaktorów jest, że przez dziesięciolecia pewne treści układały się w strumienie tematyczne (...). Np. kogoś, kogo interesują relacje Kościół a Izrael, mogły prowadzić artykuły o księgach Starego Testamentu, o postaciach biblijnych, o świętach i instytucjach starego Izraela, cykle Rozmowy przy studni i Korzenie Dawidowe. Dotyczy to także innych tematów. Nawet gdy Kościół ich nie poruszał, to »Jednota« konsekwentnie daną tematykę przedstawiała” (ks. Roman Lipiński, Warszawa).

* „...jest to pismo dobre i ciekawe. Co ważne, nie znajduję w nim – w przeciwieństwie do pism katolickich – kategorycznych sądów, narzucania interpretacji, ideologizacji i to nawet w historycznych tekstach na temat Reformacji. Ten ton obiektywizmu i spokojnej refleksji bardzo mi odpowiada i kiedy rozmawiam o tym z moimi rówieśnikami – ludźmi z naszego Kościoła, ale także ze znajomymi i przyjaciółmi nieewangelikami, którzy czytają »Jednotę«, to też wyrażają ten sam pogląd” (Tomasz Polkowski, Warszawa).

* „»Jednota« jest pismem dla inteligencji, które jest Kościołowi potrzebne. Ono jest wyraźnie na tę inteligencję nastawione. (...) Jest to miesięcznik, który sięga poza ramy partykularne i przez to jest cenny” (ks. Włodzimierz Nast, lut., Warszawa).

* „Jest tak redagowana, że może zaspokoić różnorodne oczekiwania czytelników. Lekturę czasopisma zaczynam od rubryki »Myślane nocą«. Potem i tak czytam całą resztę. (...) Wydaje się czasopismem popularnym wśród intelektualistów zainteresowanych ekumenią (Aleksandra Błahut-Kowalczyk, lut., Rybnik). Poza felietonami Wandy Mlickiej, wymienianymi najczęściej jako bliskie duchowo i pomocne, zainteresowaniem cieszy się „Przegląd ekumeniczny” (wiele osób zaczyna lekturę „Jednoty” od końca), kazania i felieton redakcyjny „Co Wy na to?”.

* „Najważniejsza zaleta »Jednoty« to fakt, że istnieje, pomimo raczej obojętnego stosunku do tego faktu wielu spośród członków naszego Kościoła. Może więc warto uświadomić, że »Jednota« służy naszej społeczności już 75 lat, co oznacza, że my wszyscy, polscy ewangelicy reformowani, musimy tak pracować na jej rzecz, żeby nasze wnuki mogły powiedzieć kiedyś: – To już sto lat mamy naszą »Jednotę«! (...) Odnoszę wrażenie, że marniejemy duchowo, a »Jednota« właściwie przedłuża nam komfort wygadywania komunałów miłych sercom, że nie jest z nami jeszcze gorzej itd., itd. (...)

* »Jednota« pomagała i nadal pomaga mi niejednokrotnie zrozumieć, czym był, czym jest i pragnie pozostać nasz Kościół. (...) Ponadto pomogła mi bardzo (...) w ewolucji mojej postawy wobec naszych »starszych braci« Żydów; pamiętam z lat osiemdziesiątych kapitalne rozmowy s. Kingi Strzeleckiej z cyklu Korzenie Dawidowe (...). Bez »Jednoty« byłoby mi trudno zorientować się też w przeszkodach i nadziejach dialogu ekumenicznego. Fakt, że dla »Jednoty« często pisują duchowni z Kościoła rzymskokatolickiego, najlepiej może świadczy o jej otwartości” (Witold Brodziński, Łódź).

* „Za największą zaletę »Jednoty« uważam fakt, że pismo dotąd istnieje, stanowiąc potencjalną platformę informacji, refleksji i polemik, komentarzy... Potencjalną, gdyż niektóre formy nie są dostatecznie często wykorzystywane na łamach miesięcznika. (...). Generalnie jest to pismo na dobrym poziomie intelektualnym, o sporych wartościach edukacyjnych. (...) miesięcznik i w obecnym kształcie może być i jest pomocny osobom podejmującym problematykę ewangelickiego życia religijnego i ekumenii. Będą to dziennikarze, ludzie nauki i studenci, i to nie tylko teologii czy filozofii. Także duchowni różnych wyznań znajdą w piśmie dla siebie coś interesującego. Sądzę także, niestety, iż znacznie mniej dla siebie znajdują osoby nie poszukujące teologii czy filozofii, lecz pogłębienia swej wiary” (Krzysztof K. Balawender, Legnica).

Co ganią?

* „Za zaletę »Jednoty« grupa osób z Łodzi zebrana na »herbatce« po nabożeństwie uważa głównie to, że pismo istnieje i że moglibyśmy je wykorzystać dla naszej społeczności. Natomiast za jej wady – nudną, odpychającą formę (określenie »nudne pismo« powtarzało się wiele razy w wypowiedziach osób w różnym wieku i wykształceniu, z którymi rozmawiałam na ten temat), ciężką, nieprzyswajalną treść. Pismo ma formę informacyjno-relacjonującą, zawiera artykuły nie dotyczące naszej społeczności, za to zbyt dużo artykułów historycznych, brak w nim artykułów do osobistego wykorzystania, nie ma odniesienia do życiowych problemów takich jak rodzina, małżeństwo, miłość, praca, partnerstwo, zdrowie – w świetle nauk chrześcijańskich. Aby czytać »Jednotę«, trzeba się zmusić. Młodzież uważa, że pismo pisane przez starszych przeznaczone jest dla starszych, starsi zaś, że dla filozofów. Nie czeka się na nic nowego, bo wyczuwa się brak serca i ducha w tym, co jest pisane. Wynika z tego, że przeciętny członek naszego Kościoła nie znajduje zbyt wiele dla siebie. Jedynie akceptowane jest kazanie i »Myślane nocą«. Pismo nie pomaga, a powinno” (Wiera Rumocka, Łódź).

* „Odnoszę czasami wrażenie, że Szanownej Redakcji bardziej zależy na własnym prestiżu i pozytywnym odbiorze zaprzyjaźnionych kręgów ludzi z zewnątrz niż na dotarciu do ludzi z Kościoła Ewangelicko Reformowanego” (Ilona Motylewska, Łódź).

* „Wady »Jednoty« widzę w tym, że zbyt mało jest w niej informacji z naszego Kościoła oraz że często język jej artykułów jest zbyt trudny” – wyraża zwięźle najczęstsze krytyczne uwagi pod adresem pisma Rużena Buresz, zmniejszenie zainteresowania lekturą wiążąc jednak z faktem „ogólnego obniżenia się czytelnictwa na rzecz oglądania programów telewizyjnych”.

* Jarosław Świderski pisze: „zawsze boleśnie odczuwam wszelkie »niedoróbki«, nieścisłości co do faktów lub nazwisk czy dat, ponieważ to podważa wiarygodność pisma”, a Barbara Tranda wymienia: „czarno-białe wydanie, spóźnione numery, wciąż te same osoby piszące artykuły, przez co brak jest różnorodności zdań, opisu”.

* „za minus uważam zbyt głębokie ingerencje redakcji w tekst autorski, co powoduje, że większość artykułów pisana jest jednym językiem, w jednej stylistyce. Zacierają się różnice między indywidualnością autorów, a to powoduje ograniczenie kręgu autorów. M.in. dotyczy to także mnie” – stwierdza ks. Roman Lipiński.

* „brakuje w »Jednocie« tekstów dla młodzieży, która w obecnym świecie znajduje się w trudnej sytuacji i odchodzi od nas coraz dalej, pozostając sama ze swoimi problemami. I takie teksty powinna chyba pisać sama młodzież – o problemie poczucia tożsamości, jak opowiedzieć się za wiarą, za Jezusem, za Kościołem. Młodzi chcieliby mieć swoje miejsce w Kościele, a właściwie są odsuwani. Odsunięci od udziału w liturgii – czasem w specjalnym nabożeństwie pozwala się im na czytanie biblijne czy śpiew z gitarą, ale podstawową sprawą dla młodego człowieka jest: jak ma być wierzącym, jak ma być ewangelikiem? Czy ma, wobec morza materializmu i presji większości, ukrywać swoją wiarę, czy iść pod jej sztandarem? To bardzo poważne sprawy także dla przyszłości Kościoła, ale tej problematyki się nie porusza. To jedyny brak, który odczuwam przy lekturze naszego pisma” – pisze Tomasz Polkowski.

* „Do zasadniczych wad »Jednoty« zaliczyłbym nadmierne poświęcanie miejsca historii i tradycji kosztem mniejszego zaangażowania w problemy dnia dzisiejszego (choć nie jest to zasadą każdego numeru). Jednak jak na pismo, które utrzymuje i firmuje Kościół Ewangelicko-Reformowany, jest ono za mało obecne w – nie zawsze wielkich, lecz często ważnych – sprawach życia naszego Kościoła i jego zborów. Poziom intelektualny artykułów, który wyżej podniosłem jako zaletę »Jednoty«, stanowi barierę dla czytelnika mniej wymagającego i oczekującego przystępnej lektury. Nie sugeruję tu obniżenia »lotów«, ale potrzebę dostrzeżenia problemu” (Krzysztof K. Balawender).

O czym by chętnie czytali?

* „Wiele pism prowadzi rubryki różnych porad, może i »Jednota« mogłaby to robić, np. osobom samotnym, załamanym lub skłóconym, względnie mającym kłopoty z dziećmi. Praktycznie rzecz biorąc, potrzebny jest do tego ktoś, kogo redakcja powinna tym obarczyć, czy jest to wykonalne?” – pyta rzeczowo Maria Skierska.

* Wiera Rumocka konkluduje: „Chyba potrzeba nam pisma bardziej dotyczącego naszej społeczności, naszych problemów, jednym słowem – które ma być dla nas”. „Za mało jest mowy o sprawach wewnątrzkościelnych, nawet kontrowersyjnych. Może »Jednota« mogłaby być forum, gdzie poruszałoby się różne sprawy, nawet »wstydliwe«, utrącane przez wewnętrzną cenzurę? Na pewno powinny być prezentowane wybitne postacie naszego Kościoła, jak niegdyś np. pan Pultar czy pani Komiczowa” – pisze ks. Roman Lipiński i dodaje, że Czytelnicy widzieliby też chętnie zapowiedzi różnych wydarzeń i imprez w innych parafiach, żeby móc w nich uczestniczyć, zamiast czytać o nich już po fakcie. Od Redakcji: jest to możliwe pod warunkiem, że informacje dostawalibyśmy bezpośrednio pod adresem redakcji z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem (dotyczy to także terminów składania zgłoszeń na obozy, konferencje, rekolekcje).

* „Sam miesięcznik na pewno by ożywiły artykuły o treści popularnej. Przydałoby się trochę dobrej poezji. Osobiście lubię artykuły historyczne i ta tematyka mnie frapuje” (ks. Włodzimierz Nast).

Jak zwiększyć krąg odbiorców?

* „..wystarczy dobra reklama, szczególnie w środowisku księży. Także rozszerzenie informacji o tym, co dzieje się w innych parafiach – ludzi to ciekawi. Również wprowadzenie młodzieżowego dodatku sprawiłoby, że i to środowisko częściej sięgałoby po »Jednotę«” (Barbara Tranda).

* „Żałuję, że dotąd nie powstał system regionalnych (zborowych) informatorów »Jednoty«. Szkoda także, że łamy pisma nie przekazują na bieżąco owoców Konferencji Duchownych naszego Kościoła” – dorzuca Krzysztof K. Balawender, życząc pismu „wielu następnych lat obecności dostrzeganej i cenionej przez ludzi wiary”.

* „Jestem przekonany (podzielam pogląd prof. Leszka Kołakowskiego), że obecne stulecie będzie w Europie okresem reewangelizacji, i dlatego też widzę dobrą przyszłość dla naszego miesięcznika. Nie zmieniajcie zasadniczo profilu, wprowadzajcie tzw. nowinki w technice redagowania i wydawania pisma z umiarem i właściwym dystansem i pamiętajcie, że zawsze jesteście potrzebni i to coraz bardziej!” (Witold Brodziński).

* „Czasopismo »Jednota« wpisało się już na stałe w najlepsze tradycje czasopiśmiennictwa ewangelickiego w naszym kraju. Przez wiele lat »Jednota« była pismem ewangelickim i ekumenicznym, które w sposób bardzo godny reprezentowało najlepsze wartości naszych wyznań – napisał ks. radca Tadeusz Szurman z Katowic, prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. – Zalety »Jednoty« wypływały z bardzo starannego wyboru tekstów, które były zawsze na odpowiednio wysokim poziomie. Wielkim walorem pisma był dobór kompetentnych autorów, poruszanie aktualnych tematów. Obecnie jednak »Jednota« nie spełnia wszystkich oczekiwań czytelników. Czasopismo jest pismem czarno białym i stosunkowo drogim, nie ma też wybitnych »piór«, które by nadawały specyficzny charakter pismu. Również problematyczne jest współcześnie łączenie z sobą w jednym czasopiśmie ekumenizmu z reprezentowaniem swego własnego Kościoła. (...) Jest jednak oczywiste, że »Jednota« ze względu na wielkość Kościoła nie może stać się wyłącznie czasopismem wyznaniowym, nie może być również tylko czasopismem ekumenicznym, gdyż specjalistyczne już istnieją (np. »Studia i Dokumenty Ekumeniczne«). (...) »Jednota« nie może już obecnie bazować na przeświadczeniu, że była w przeszłości czasopismem bardziej niezależnym od innych czasopism religijnych, a tym samym uważać się za czasopismo szczególnie zasłużone i znane. (...) Fakt, że »Jednota« w środowiskach nieewangelickich jest najbardziej znanym i wpływowym czasopismem, jest dalej wielkim atutem. Trzeba go tylko właściwie wykorzystać. (...)

Biorąc pod uwagę wszystkie dotychczasowe osiągnięcia czasopisma i obecny poziom, uważam, że środowisko ewangelickie w Polsce oczekuje na każdy numer »Jednoty«. Rynek książek i czasopism jest obecnie rynkiem bardzo trudnym. Nie można się zrażać. »Jednota« jest potrzebna zarówno ewangelikom, jak i wszystkim szeroko myślącym chrześcijanom w Polsce. Jest to czasopismo, które pełni rolę jednego z najlepszych »ambasadorów« protestantyzmu w naszym kraju. Życzę, by »Jednota« była zaczynem głębokich przemyśleń duchowych, źródłem pobudzającym uśpione środowiska do działania i współpracy oraz jak najlepszego budowania wizerunku ewangelicyzmu, ekumenizmu, wzajemnego poszanowania i tolerancji”.

* Na koniec fragmenty wypowiedzi Piotra Niewieczerzała z Warszawy: „W pewnym sensie »Jednota« jest pismem elitarnym. Stwierdzenie, czy to dobrze, czy źle, zależy od tego, jak zdefiniujemy rolę »Jednoty« w naszej społeczności. Jeśli przyjmiemy, że ma ona stanowić forum wymiany i prezentacji myśli teologicznej, doktrynalnej i ekumenicznej oraz intelektualną wizytówkę naszego Kościoła, to należy powiedzieć, że z przyjętego zadania wywiązuje się co najmniej nieźle. Jeżeli natomiast ma ona pełnić rolę popularyzatora owych myśli, jeśli ma pełnić swego rodzaju misję wewnątrzkościelną, to moim zdaniem w obecnym kształcie zupełnie się do tego nie nadaje. Na pewno niewątpliwą zaletą i zasługą »Jednoty« jest odwaga i umiejętność poruszania nieraz bardzo drażliwych i kontrowersyjnych tematów, pomimo że nie zawsze zjednywało jej to przychylność czytelników. (...)

Reputacja »Jednoty« jako pisma ambitnego ma dla naszego Kościoła dużą wartość, może jednak bardziej potrzebne byłoby nam czasopismo popularyzujące wiedzę teologiczną i doktrynalną na poziomie podstawowym, w sposób »przyjazny« dla czytelnika? Pamiętajmy o tym, że otwarcie przyznajemy się do niskiej znajomości Pisma Świętego i podstaw doktryny wśród członków naszego Kościoła. Może »Jednota« powinna pełnić funkcję misyjną w obrębie naszej wspólnoty? Myślę, że gdyby czyniła to w sposób umiejętny, jej wpływ na życie kościelne byłby większy i krąg czytelników stałby się szerszy”.

* * *

Rok 1989 zrodził wiele zmian, dla „Jednoty” zarówno korzystnych, jak i niestety także niekorzystnych. Jak to ktoś wyraził, nie zniszczył nas materializm dialektyczny, ale może nas zniszczyć konsumpcyjny. Trudno nam konkurować z mnóstwem efektownych, barwnych pism. Poza tym wielu dotychczasowych Czytelników po prostu nie stać na niewielki przecież w skali miesiąca wydatek, ale temu możemy dzięki Waszej pomocy – Funduszowi Prenumerat – zaradzić. Jednak ofiarność również się zmniejsza... Wydawca, Konsystorz Kościoła Ewangelicko Reformowanego, zastanawia się, czy nie zreorganizować pisma (czytaj: ograniczyć objętość i częstotliwość ukazywania się) bądź też wręcz zawiesić jego wydawanie. (Na marginesie: borykanie się z trudnościami finansowymi to nasza specjalność od 70 lat) – pisał ks. Jerzy Stahl w styczniu 1996 r. (70 lat i co dalej?).

Rok 2001, ze względu na 75-lecie „Jednoty”, nie sprzyja zbyt głośnemu ponawianiu takich sugestii. Ale czas płynie i rok minie.

Czytelnicy chcą, żeby pismo, które kupują, było ciekawe, tanie i docierało do nich na czas. I mają słuszność. Ich mogą nie interesować jego kłopoty. W ostatnich latach „Jednota”, nie istniejąca przecież w oderwaniu od Kościoła, była z konieczności bytowej nastawiona na przetrwanie, na zachowanie substancji. A zarazem na kontynuację linii pisma i jego poziomu, bo zmieniając się, pozostaje wierna podstawowym zasadom i celom. Od śmierci reformowanego redaktora naczelnego, ks. Jerzego Stahla, Redakcja pragnęła, by pismo znalazło mocniejsze oparcie w Kościele Ewangelicko Reformowanym. Poza paroma formalnymi, jak się okazało, zabiegami nie przyniosło to efektów. Choć „Jednota” nie jest typowym kościelnym organem prasowym, zawsze była pismem środowiska ewangelików reformowanych. Częściej jednak niż jak partner we współdziałaniu dla dobra całego Kościoła traktowana bywa jak uciążliwy petent. Dlaczego, na przykład, z niektórych parafii czy od niektórych księży nie można doprosić się informacji o wydarzeniach zborowych i międzykościelnych? O wielu sprawach dowiadujemy się po tygodniach, a nawet miesiącach... przez przypadek. Przez przypadek? Zechciejmy zdać sobie sprawę, że stanowimy system naczyń połączonych, choć czasem coś blokuje przepływ.

Chcielibyśmy móc nadal służyć naszym Czytelnikom z bliska i daleka, sprawie Ewangelii, Kościoła i ekumenii – w najszerszym (oikoumene – cały świat) i w węższym, religijnym, znaczeniu. Mamy rozmaite projekty i pomysły, lecz mamy też skromne możliwości ich realizacji, dlatego nie chcemy składać obietnic na wyrost.

Powtórzmy jeszcze raz: kształt i miejsce „Jednoty” zależą nie tylko od Redakcji i jej najbliższych Współpracowników, ale też od Wydawcy i środowiska kościelnego, z którym „Jednota” jest związana na dobre i na złe, oraz od wszystkich jej Prenumeratorów i Czytelników. Dlatego serdecznie dziękując Państwu za uwagi, słowa krytyki oraz życzenia, prosimy o dalsze opinie i propozycje.