Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 1/2001

„Niedawne stwierdzenie Watykanu, iż Kościół katolicki nie może być czyimkolwiek »Kościołem siostrzanym«, gdyż jest »matką« [wszystkich – M. Z.] Kościołów partykularnych, stanowić może – zdaniem niektórych ekspertów ekumenicznych – poważny cios dla relacji pomiędzy katolicyzmem a pozostałymi gałęziami chrześcijaństwa” – stwierdził John L. Allen Jr w numerze „National Catholic Reporter” z 8 września ub.r.

Watykańska „Nota dotycząca wyrażenia »Kościoły siostrzane«” z 30 czerwca 2000 r. może wywrzeć największy wpływ na dialog katolicko-prawosławny, w którym termin ten pojawia się najczęściej. „Wielu prawosławnych będzie go postrzegać jako swoisty dowód na to, że nigdy nie było faktycznych intencji [po stronie rzymskokatolickiej – M. Z.] polepszenia naszych relacji – zauważył Leonid Kishkovsky, nowojorski duchowny prawosławny zaangażowany w dialog z katolicyzmem. – Będą oni zdania, iż sformułowanie »Kościoły siostrzane«, dotąd dość szczęśliwie używane w naszym dialogu, być może było mylące”.

Jak na ironię, jako pierwszy terminu „Kościół siostrzany” użył papież Paweł VI, odnosząc się w ten sposób do Kościoła anglikańskiego. Jan Paweł II wzmocnił tę koncepcję, określając chrześcijański Wschód i Zachód mianem „dwóch płuc” Kościoła.

Ks. dr Tom Best z genewskiej Światowej Rady Kościołów jest zdania, iż sugestia, że katolicyzm najpełniej reprezentuje „jedyny Kościół Chrystusowy”, jest prawdopodobnie raniąca dla innych chrześcijan. „Oczekiwalibyśmy swego rodzaju ekumenicznej dyskrecji. Chcielibyśmy zachęcać ludzi, by nie używali języka, który zdaje się wykluczać otwarte stosunki [międzywyznaniowe – M. Z.] – mówi ks. Best.

Przedstawiciel Narodowej Rady Kościołów USA, Robert Edgar stwierdził, że stanowisko Watykanu świadczy o potrzebie zaistnienia „nowych relacji (...) na bazie równości i wzajemnej przynależności do jednego Ciała”. Jego zdaniem, prawdopodobnie byłoby najlepiej, gdybyśmy odnosili się do siebie nawzajem jako do „kolegów w Chrystusie” (colleagues in Christ).

Watykańskiej „Nocie dotyczącej wyrażenia »Kościoły siostrzane«” towarzyszy list kardynała Ratzingera, w którym wyjaśnia on, że używanie powyższego terminu w kontekście więzi łączących Kościół rzymskokatolicki i Wspólnotę Anglikańską jest niestosowne. W ten właśnie sposób, podczas kanonizacji grupy męczenników angielskich, frazy tej użył 25 października 1970 r. Papież Paweł VI. W homilii odniósł się on do Kościoła anglikańskiego jako do „ukochanej siostry w jednej, autentycznej wspólnocie rodziny Chrystusowej”.

Zmiana stanowiska wynikająca z listu kardynała Ratzingera zirytowała niektórych anglikanów. „Paweł VI mylił się więc, czyż nie? – zapytuje Barry Norris, anglikański duchowny zaangażowany w dialog ekumeniczny w Anglii. – Jakiego innego terminu będziecie używać? Jak rozumiem, albo jest się »Kościołem siostrzanym«, albo nie. Skoro zaś nie, to znaczy, że są po prostu katolicy i heretycy”.

Mimo wszystko kontrowersyjne określenie nadal jest w użyciu. 14 lipca 2000 r. anglikański biskup Windsoru Michael Scott Joynt oraz rzymskokatolicki arcybiskup Florencji, kardynał Silvano Piovanelli, podpisali dokument mówiący, iż „Kościoły Wspólnoty Anglikańskiej i rzymskokatolicki mogą – jako Kościoły siostrzane – wnieść swą część daru do wspólnej misji w świecie”.

W łonie prawosławia nie ma jednomyślności co do używania omawianego terminu. Niektóre Kościoły prawosławne odrzucają koncepcję bycia „Kościołem siostrzanym” dla kogokolwiek, podczas gdy dla innych nie stanowi to problemu. Pewne kontrowersje wzbudzają również słowa papieża Jana Pawła II o „dwóch płucach” chrześcijaństwa. „Dla niektórych brzmi to, jak gdyby prawosławie było Kościołem zaledwie w połowie – mówi o. John Matusiak, dyrektor prasowy Kościoła Prawosławnego w Ameryce (OCA).

Pojęcie „Kościołów siostrzanych” w odniesieniu do katolicyzmu i prawosławia zaistniało w powszechnym odbiorze po podpisaniu w 1993 r. „Dokumentu z Balamand”. Strona rzymskokatolicka zgodziła się wówczas na zaniechanie prozelityzmu na terenach, gdzie od wieków dominowało prawosławie, a prawosławni partnerzy dialogu przystali na uznanie eklezjalnej godności Kościołów unickich.

Niecałe prawosławie było reprezentowane w negocjacjach w Balamand, pewne jego kręgi odrzuciły powzięte ustalenia. Stale padają oskarżenia o niedotrzymywanie umów – wskazuje się ewangelizacyjną aktywność przejawianą w Rosji (i nie tylko) przez nowe ruchy katolickie, takie jak na przykład neokatechumenat. Napięcia te odbijają się na bieżących stosunkach. Niedawno wznowiono w Emmitsburgu (USA) dialog, lecz przyniosło to – zdaniem Kishkovskiego – jedynie „opis bieżącego impasu”.

„Niemniej Północnoamerykańska Prawosławno-Katolicka Komisja Teologiczna, która spotkała się w Brooklynie 1 czerwca [2000 r. – M. Z.], wciąż jest w stanie dostrzec wystarczająco wiele wspólnej płaszczyzny, by przywołać odradzane przez Watykan określenie: »Jesteśmy przekonani, że pomimo podziału istnieje pomiędzy naszymi Kościołami jedyna w swoim rodzaju więź. Dla tej właśnie przyczyny Kościół rzymskokatolicki i Kościół prawosławny są określane mianem 'Kościołów siostrzanych'«”.

Jakkolwiek watykański zakaz używania terminu „Kościół siostrzany” w odniesieniu do Kościoła rzymskokatolickiego jako całości (może on być odnoszony do Kościołów partykularnych w ich relacjach z Kościołami nierzymskokatolickimi zachowującymi sukcesję apostolską) ma charakter „autorytatywny i wiążący”, to nie wszyscy są w związku z tym skłonni obwieszczać ekumeniczny kryzys. Można by tu wymienić harwardzkiego teologa Harveya Coxa, który raczej osłabia potencjalny wydźwięk tego dokumentu: „Sądzę, że protestanci przywykli do rzymskokatolickich roszczeń co do wyjątkowego statusu [eklezjalnego – M. Z.] i po prostu odnoszą się do nich z rezerwą”.

Marcin Ziemkowski
[Absolwent socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, nauczyciel w Bydgoszczy]