Drukuj

6 / 2000

PRASY

W porównaniu z siłą obrazu, którego nośnikiem jest telewizja, radio wydaje się być medium niepozornym i podlegającym dużo wolniejszym zmianom. Wielu też prorokowało, że radio – podobnie jak książka – nie ma przyszłości i zostanie kiedyś całkowicie wyparte przez kulturę obrazkową. Mimo tych pesymistycznych prognoz radio ma się chyba całkiem dobrze, nadal istnieje i ma grono swoich wiernych słuchaczy. Tak radio publiczne, jak i komercyjne, które jest obecne na antenie od dobrych kilku lat.

Na łamach majowego numeru „Więzi” odbyła się ciekawa dyskusja, w której uczestniczyli dziennikarze reprezentujący radio publiczne i komercyjne. Zastanawiano się nie tylko nad kondycją polskiego radia w ogóle, ale padały też takie fundamentalne pytania, jak: po co istnieje radio i co ma do przekazania? Ciekawie było porównać dwa różne sposoby podejścia do słuchacza, dwa sposoby na przetrwanie w eterze. „Radio komercyjne z założenia nie chce zaspokajać wszystkich potrzeb. Może robić bardzo cenne rzeczy, ale to nie jest cel jego funkcjonowania. Prawdziwa różnica między nimi a nami polega na tym, że my musimy nadawać i dla przedszkolaków, i dla dzieci szkolnych, i dla studentów wchodzących w życie i zakładających rodziny, i dla ludzi czynnych zawodowo, i dla seniorów społeczeństwa. Każdy z nich ma prawo oczekiwać, że program radia publicznego zaspokoi jego potrzeby. To jest oczywiście niemożliwe, ale nasze programowanie musi być na to nastawione” – tak brzmiał głos wiceprezesa Polskiego Radia, Eugeniusza Smolara.

Radio publiczne nie ma ułatwionej sytuacji, będąc radiem dla wszystkich, bo łatwo się wtedy może stać radiem dla nikogo konkretnie. Młode, prężne, niejednokrotnie agresywne radiostacje komercyjne zmuszają starych weteranów dziennikarstwa radiowego do mobilizacji, szukania nowych form i rozwiązań, mimo iż – jak zauważyła Hanna Maria Giza z Programu III Polskiego Radia – na początku lat dziewięćdziesiątych nie doceniano jeszcze przeciwnika. „Szybko odezwały się uspokajające, ale i usypiające głosy: »Przecież my mamy słuchowiska, koncerty, dobrą publicystykę, reportaż itd.«. Wówczas rzeczywiście radio komercyjne budowało swoje programy na szybkiej informacji i równie szybkiej muzyce. Inne formy przyszły później, ale przyszły. Tymczasem radio publiczne, któremu konkurencja boleśnie zmniejszyła słuchalność, zamiast szybko zmienić styl, znaleźć ciekawą formę, po prostu wchodzi na ścieżkę, z której oni się już częściowo wycofują. (...) Panuje opinia, że gwałtownie chcemy pójść tam, skąd oni wracają”.

Jak na tym firmamencie radia publicznego i komercyjnego wyglądają stacje deklarujące się jako wyznaniowe: katolickie, ewangelickie, prawosławne? Skierowane do konkretnego słuchacza, chcą go utwierdzać (w wierze), podtrzymywać (na duchu), rozwijać, dawać poczucie wspólnoty (np. przez programy na żywo, kontakt ze słuchaczami na antenie). W tym samym numerze „Więzi” Cezary Gmyz, dziennikarz „Życia”, dokonał studium porównawczego Radia Plus i Radia Maryja, mimo iż – jak się dowiadujemy – czego obie stacje nie lubią najbardziej, to właśnie porównywania ze sobą. Obie są katolickie, a „jednak ich wizje katolicyzmu bywają od siebie bardzo odległe”, pisze Gmyz. „Paradoksalnie siła Radia Maryja jest też jego słabością. Jest ono bowiem rozgłośnią pokoleniową, a pokolenie, które słucha go najchętniej, będzie stopniowo odchodziło. Radio Maryja tak długo ma szansę na utrzymanie swej pozycji [czwarta stacja w Polsce pod względem słuchalności po RMF, PR1 i Radiu Zet], jak długo będą istniały w Polsce grupy ludzi niezadowolonych z przemian, jakie następują w kraju”. Grunt ten nie jest więc zbyt pewny, a jego trwałość wydaje się być kwestią czasu. Przed Radiem Plus stoją zagrożenia innego typu. Gmyz mówi o „komercyjnej stronie przedsięwzięcia”, tj. o reklamach, których na antenie nie ma zbyt wiele, a które „zapewniają byt rozgłośni i zysk właścicielom”. Zbytnie uwikłanie w politykę i okazywanie sympatii politycznych jest też ryzykiem, zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów oraz neutralności, jaką przypuszczalnie okaże właściciel radia w 98 proc. – Konferencja Episkopatu.

Inicjatywa ewangelicka w postaci Radia CCM, jak na razie słyszalnego tylko na Podbeskidziu i w Oświęcimiu, a w najbliższym czasie również w Białymstoku (na wspólnej fali z prawosławnym Radiem Ortodoxia), stawia sobie z kolei za cel popularyzowanie Christian contemporary music, czyli współczesnej muzyki chrześcijańskiej (od nazwy angielskiej pochodzi skrót CCM, co także może oznaczać Całkiem Ciekawą Muzykę). Radio CCM jest przy tym wszystkim także radiem komercyjnym.

Czy radio ma być odpowiedzialne za swego słuchacza, za to, jak wykorzysta on przekazaną treść? Dorota Cieślik zatytułowała znamiennie swój artykuł: „Inwazja mocy i żądza pieniądza”, sugerując, że o to właśnie chodzi rozgłośniom komercyjnym. Zadaje jednak na koniec pytanie, kto w takim razie „weźmie odpowiedzialność za młodego człowieka z głową wypełnioną głównie dźwiękami muzyki pop, a nie szarymi komórkami, skoro nie uczyni tego radio, którego on słucha na okrągło?”. Może to właśnie jest kolejnym zadaniem, przed którym radio nie powinno się cofnąć, lecz zmierzyć się z nim?

dal