Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 2000

Hasła radosny, radość, radośnie, radować się zajmują w konkordancji do Biblii warszawskiej 7 gęsto zadrukowanych szpalt, podobnie jak (roz)weselić się itp., podczas gdy kojarzące się z nimi śmiech i śmiać się – mniej niż pół szpalty. Na dodatek ich kontekst nader rzadko kojarzy się z czystym śmiechem radości. Czy to jednak znaczy, że w życiu chrześcijanina i w życiu Kościoła nie ma miejsca na śmiech, poczucie humoru, radość i naturalność? Nad funkcją śmiechu zastanawiają się w czas pasyjny, przygotowujący nas do radości Wielkiej Nocy, autorzy dwóch tekstów: o śmiechu w Biblii i o grotesce w sztuce religijnej.

 

Bóg, śmiech i radość
O ile w Biblii śmiech bardzo szybko zostaje zepchnięty w stronę szyderstwa i drwiny, to radość – przeciwnie – jest w niej ukazywana jako ich teologiczna odwrotność. Pomiędzy śmiechem a radością mieści się pewna tajemnica. Kryje ona w sobie wiele powiązań filozoficznych, literackich i psychoanalitycznych, które trzeba koniecznie zbadać, jeśli chce się zrozumieć, gdzie i w jaki sposób z teologicznego źródła, które tkwi w człowieku nieświadomie, może wyłonić się nowość radości. Nie ma bowiem nic trudniejszego niż ogarnięcie zjawiska śmiechu i jego odniesienia do radości. Bergson1, Freud, wielcy twórcy tragedii i komedii wnoszą cenną wiedzę na ten temat, jednakże zbyt rozległą na streszczenie w artykule. Jakkolwiek by było, tajemnica pozostaje tajemnicą. Spróbujmy przynajmniej fenomenologicznie opisać jej zarys.

Śmiech jest gwałtowny. Wybucha. Parskamy śmiechem. Nie można go powstrzymać. Łatwo się udziela. Śmiech jest zaraźliwy. Pusty śmiech nas ogarnia. Energia – skądże się ona bierze? – uwalnia się i wstrząsa nami, wprawiając w drganie wszystkie mięśnie twarzy i przeponę. Czyż nie mówi się „zwijać się ze śmiechu”? Śmiech działa jak wentyl. Bierze odwet na powadze, stanowi przeciwwagę inteligenckiej nudy, rozbija zbyt „ugrzecznioną” konwersację. Bycie uprzejmym i dobrze wychowanym oznacza stały wysiłek psychiczny, od którego śmiech natychmiast nas uwalnia.

Śmiech jest zawsze hałaśliwy!
Geniusz Freuda polega na wykazaniu, w jaki sposób zanurzona w nieświadomości część naszej energii, która służy do podtrzymywania naszych zahamowań, zostaje uwolniona przez coś, co jest zabawne, stanowi więc energię, która może wybuchnąć w formie śmiechu. Dlatego właśnie śmiech jest zawsze hałaśliwy. (...) Dramat może rozgrywać się w grobowej ciszy. Nie ma jednak czegoś takiego jak grobowy śmiech!

Podwójna rola śmiechu polega na tym, że dostarcza nam on zarówno przyjemności, jak i radości. Przyjemność służy narcystycznej skłonności do rozmowy z samym sobą, choćby ze szkodą dla innych. Radość natomiast kieruje być może ku pierwotnej tajemnicy naszego uczestnictwa w symbolicznym wniebowzięciu, w którym, od dzieciństwa czerpiemy radość z odmiennego postrzegania siebie w relacji do drugiej osoby. Śmiech budzi w nas na nowo dzieciństwo w całej jego złożoności. Każdy wybuch śmiechu zdradza dziecięcą przyjemność, jaką daje nam wejście do krainy śmiechu, do wymyślonego świata absurdu i marzenia (...). Śmiech jest pokrewny grze. Grze o znaczących elementach. Grze między tym, co wymyślone, a tym, co rzeczywiste. Jak gdybyśmy byli dziećmi. Śmiejemy się ze słów i sytuacji, które burzą to, czym staramy się być za sprawą naszych ambicji, naszej próżności, naszej śmieszności, gdy wahamy się pomiędzy tym, co groteskowe, a tym, co wysublimowane. Dziecko, które jest w nas, czerpie przyjemność z przechodzenia na drugą stronę zwierciadła, z przekraczania progu świata realnego i fikcyjnego. Śmiech chwyta nas w swoje sidła, a my wpadamy w nie tak, jak byśmy się zanurzali w odmładzającej kąpieli. Śmiejąc się, relaksujemy się, pozbywamy się goryczy, wyzwalamy się ze sztywności. Śmiech oczyszcza nas z tego, co ciąży, z tego, co zmusza do utrzymywania bariery zahamowań. Jest w śmiechu jakby nieświadoma przenikliwość. To ona wchodzi z nami w zmowę i dostarcza nam nieustannie powtarzanej przyjemności.

Pierwotna radość istnienia
Jednakże w pewnej mierze wybuch śmiechu odwołuje się również do pierwotnej radości istnienia. Możemy to stwierdzić w czasie zabawy z niemowlęciem w chowanie się i ponowne pokazywanie, gdy serdeczny śmiech dziecka wybucha z jednego tylko oczywistego powodu – z radości odkrywania siebie jako czegoś innego od tego, co pojawia się i znika. Okrzyk, który towarzyszy śmiechowi, tłumaczy tutaj pierwotną radość odkrywania siebie jako podmiotu mówiącego, tajemniczo innego, dającego się oddzielić od innych i otwartego na obietnicę, która w utajony sposób podtrzymuje tę pierwotną ufność istnienia. W tej radości rysuje się już cała gotowość otwarcia się na Boga – Innego od wszystkiego, co jest!

W ten sposób różne oblicza śmiechu wyrażają jego istotową wieloznaczność. Ponieważ, jak wiemy z doświadczenia, śmiech może być przykry, sarkastyczny, szyderczy, upokarzający, złośliwy, kpiący, ironiczny, dobrotliwy, pełen humoru lub szczerze radosny. Paleta barw śmiechu rozciąga się od szyderstwa do radości. Szyderstwo łatwo zidentyfikować. To ono prowadzi do pogardy tego, z czego się wyśmiewa, aż do sprowadzenia go do śmiesznego „nic”, a następnie do unicestwienia.

Radość należy do czystego wymiaru daru, a więc do łaski...
A radość? Ona także jest tajemnicą. Radość również wybucha. Nie wiadomo ani jak, ani skąd. Radość przychodzi nieoczekiwana. Ogarnia od wewnątrz. bez uprzedzenia. Różni się zasadniczo od przyjemności, która można się powtarzać. Jest czymś innym niż szczęście, które płynie ze stanu zadowolenia. Radość unosi. Mobilizuje witalność, daje poczucie siły. Świadczy o tym język potoczny. Skacze się z radości. Płacze się z radości. Krzyczy się z radości. Oczy błyszczą z radości. Przepełnia nas radość życia. Jednocześnie radość nigdy nie panuje nad sobą. Umyka wszelkiemu panowaniu. Należy do czystego wymiaru daru, a więc łaski! Czerpiemy radość z dawania. Podwójne znaczenie śmiechu zostaje więc zawieszona między szyderczym śmiechem a niepojętą łaską. Między Tym Samym a Innym. Z jednej strony śmiech poddaje swemu panowaniu to, z czego się raduje. Ale z drugiej otwiera się również na to, co przychodzi do niego z oddali w przemienieniu radości. Być może w towarzyskiej grze – w „ten się śmieje, kto się śmieje ostatni” – nigdy nie istniało ani czyste szyderstwo, ani absolutna radość. „Umrzeć ze śmiechu” i „radość życia” pozostają przenośniami. Ale odsyłają nas one do ostatecznego pytania o sens.

Śmiech a Biblia
Warto też zastanowić się nad znaczeniami, jakie śmiechowi i radości nadaje Biblia. Szybko można się zorientować, że śmiech został hurtem wpisany do rejestru drwin, kpin, sarkazmu, pogardy, krótko mówiąc – do szyderstwa, którego celem jest obśmiewanie tego wszystkiego, od czego się dystansujemy. Natomiast radość w ujęciu biblijnym to otwarcie na chwałę Bożą, wesołość i uniesienie w momencie przyjmowania Boga, nieuchwytnej tajemnicy Słowa. Zgłębiając sens szyderstwa, można zobaczyć jego nieprzystawalność do wymiaru obietnicy, która powinna przenikać każde życie, brak zaufania do porządku słowa, przez które przecież się stajemy. Podsumowuje to fragment o Abrahamie i Sarze, którzy z braku wiary uśmiechali się na myśl, że mimo podeszłego wieku mogliby jeszcze dać życie, a w których Bóg „wzbudził śmiech” (I Mojż. 21:6) z powodu ich niewysłowionej radości z narodzin Izaaka (imię własne nadane przez Posłańca Słowa pochodzi od hebrajskiego rdzenia oznaczającego „śmiać się”, „bawić się”, „kpić sobie z czegoś”). Poczynając od tego proroczego tekstu, w całym biblijnym świadectwie obserwujemy konsekwentne odwracanie się od kpiarzy. Od tego, kto wyśmiewa się ze słów proroctwa (Jer. 20:7nn.). Od tych, którzy kpią sobie na myśl o zmartwychwstaniu (Dz. 17:32). Od tych, którzy bezlitośnie drwią z biednego cierpiącego (Ps. 22:7-8; 35:13; 59:9). Ich przeciwieństwem jest natchniona postawa Eliasza na górze Karmel czy odwaga męczenników machabejskich w obliczu cierpień (I Król. 18:27; [wtórokanon.] II Machab. 7:39). Przygotowuje ono subtelne przejście do idei, którą w sposób wzorcowy wyraża Psalm 126:5: „Ci, którzy siali ze łzami, niech zbierają z radością!”. Oznacza to, że w Bogu nasza kruchość zawiera siłę, która tu, w samym środku wrogiego śmiechu, wyłania się jako radość. Wszystko dzieje się tak, jakby śmiech, który niesie w sobie właściwą drwinie niewiarę, został podporządkowany radości od momentu, gdy paradoks jego drwin odwraca się od niego samego i otwiera na dar, który od niego nie pochodzi. Ze strzępów przeobrażonego prześmiewczego śmiechu wyłania się radość – owoc zalewającej nas łaski, nadającej naszemu życiu jedność, wcześniej utraconą przez osunięcie się w szyderstwo.

Radość umacnia się w Bogu
Od Izaaka do Jezusa z Nazaretu Bóg, o którym Biblia daje świadectwo, stara się, by nasz sceptyczny i siejący niezgodę śmiech zrodził udzielającą się i łączącą radość: Jego własną! Taka jest bowiem nieprawdopodobna afirmacja wiary: nasza radość umacnia się w Bogu. Być może bez naszej wiedzy. Lecz gdy owładnie ona człowiekiem, to w istocie przychodzi z miejsca dużo bardziej odległego niż sam człowiek. Oto nieznane arkana transcendencji, której jednak radość daje świadectwo w sercu człowieka w chwili, gdy w wybuchu śmiechu otwieramy miejsce dla Innego zarówno w nas, jak i w drugim człowieku. To dlatego radość jest owocem Ducha Św.(Gal. 5:22). Ma ona w istocie charakter mesjański, to znaczy jest związana z zapowiedzią pokoju, szalom, w czasie określonym historycznie. Prorocy i mistycy, nie wspominając już o żydowskim chasydyzmie Europy Wschodniej, nigdy nie przestali głosić radości. Jeśli chodzi o Księgę Psalmów, nieustannie komentuje się w nich piękną wypowiedź Nehemiasza po powrocie z wygnania: „wszak radość z Pana jest waszą ostoją” (Neh. 8:10). Nie ma wątpliwości, że ta bliskość radości i transcendencji, z której radość się rodzi, jest źródłem natchnienia ewangelisty Łukasza, który tka – w arabesce swojej Ewangelii Dzieciństwa czy też przypowieści – wątek wpisujący Boży zamysł w ludzki los. Ludzki dramat, którego przeciwstawne bieguny odsłania zagadka śmiechu.

Bóg jest więc związany ze śmiechem przez odwrócenie szyderstwa i ustanowienie radości. To otwiera wiele pytań. Na temat stosunku śmiechu do tragedii. Na temat natury tego, co budzi w nas śmiech. Na temat nieświadomej i społecznej roli przyjemności, jaką czerpiemy ze śmiechu. Przedmiotem tych pytań są głównie trudności, jakie sprawia zachodniemu chrześcijaństwu wejście w to, co można by nazwać wymiarem roześmianej, wyzwolonej radości. Czy nasze sztywne zebrania, poważne miny, wymuszone uśmiechy to owoc Ducha Świętego czy raczej naszych zahamowań? Z pewnością wejście w Bożą radość nie polega na pozostawianiu śmiechu za drzwiami.

Marc Faessler
Tłum. Elżbieta Aduszkiewicz
[Tekst ukazał się w protestanckim „Vie et Liturgie” nr 41/99]

_______
1 Henri Bergson (1859-1941), filozof francuski, autor m.in. Śmiechu (1900, wyd. pol. 1902).