Drukuj

2 / 2000

WŚRÓD KSIĄŻEK

POSZUKIWANIE POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA

Przerażenie, cierpienie i rozpacz biją z rysów Ewy na fresku Wypędzenie z raju Masaccia (ok. 1427 r.), gdy wraz ze skrywającym twarz w dłoniach Adamem idzie na wygnanie. Wyrok egzekwuje anioł z gotowym do ciosu mieczem strzegący bramy, za którą rozpościera się płowa, spalona pustynia – przedsionek tego, co potomkowie prarodziców nazwą padołem łez. Twarz Ewy, naznaczona tragiczną świadomością tego, co utraciła, i tego, co odtąd będzie jej losem, to jeden z najbardziej przejmujących wizerunków ludzkich odczuć, a zarazem dramatu ludzkiej kondycji. Tak widzieli ją wierni we florenckim kościele Santa Maria del Carmine, tak odczyta ją historyk mentalności rekonstruujący duchowe i intelektualne przygody, rozterki i sposoby zmagania się naszych przodków ze srogim losem. Także świat był im wrogi, zdolny w jednej chwili zniweczyć plany i nadzieje: burza, piorun, plaga owadów, poród, mór czy susza nie musiały się wcale sprzysiąc, by podważyć podstawy bytu człowieka i przerwać jego kruchy żywot.

Czy dziś jesteśmy i czujemy się bezpieczniejsi? Umiemy bronić się przed szkodnikami i zwiększać wydajność upraw (mamy za to w krajach uprzemysłowionych problem z nadwyżką i marnotrawstwem żywności oraz skażeniem jej przez pestycydy i nawozy sztuczne), oberwanie chmury nie wywoła klęski głodu, od uderzenia pioruna nie spłonie miasto, a szczepionki zlikwidowały groźbę epidemii i wyludnienia kontynentu (mimo to grypa co roku zbiera swe żniwo, nie mówiąc o pandemii AIDS). Świat nękają jednak katastrofy wywołane przez el Nino, trzęsienia ziemi czy pustynnienie. Wojny, niezmiennie okrutne, trzymane są jak dotąd w ryzach przestrzennych (stanowią swoisty poligon doświadczalny), czego z kolei nie da się powiedzieć o terroryzmie. Bogatą, sytą Północ z obawy przed szturmem biednego Południa nęka sen faraona o żarłocznych krowach. Lęk przed zagładą nuklearną, szczególnie silny w epoce zimnej wojny, ustępuje miejsca wieszczeniu globalnych konsekwencji niefrasobliwego traktowania natury. Zalew informacji nasila subiektywne poczucie narastania przemocy i zagrożenia, a wstrząsy towarzyszące procesowi transformacji też nie zwiększają poczucia bezpieczeństwa. Bronimy się, stąd masa krat w oknach domów mieszkalnych, popyt na ubezpieczenia i wymyślne zabezpieczenia, usługi firm ochroniarskich i groźne psy. Skargi na policję i żądanie zaostrzenia kar dla przestępców też odzwierciedlają brak poczucia bezpieczeństwa. Kiedyś zjawiska te staną się przedmiotem analizy historyka mentalności badającego „poczucie bezpieczeństwa Europejczyków na przełomie II i III tysiąclecia”, podobnie jak postąpił Jean Delumeau w niedawno udostępnionej polskiemu czytelnikowi obszernej pracy Skrzydła anioła. Poczucie bezpieczeństwa w duchowości człowieka Zachodu w dawnych czasach1, tak wyjaśniając zasadę swej kwerendy: badamy przeszłość wychodząc od własnych trosk. (...) Podobnie jak we wszystkich moich poprzednich pracach, ograniczę zasięg rozważań do Zachodu i do okresu od XIV do XVIII wieku (...), by postawić pytania, jakie w naszym życiu codziennym nasuwa ogrom potrzeby bezpieczeństwa i wynikających z niej zabezpieczeń. W jaki sposób szukali otuchy nasi przodkowie? Jakie „systemy bezpieczeństwa” tworzyli? Jakie sposoby obrony przed jednostkowymi lękami i zbiorowymi zagrożeniami znaleźli (...)?

Rozlicznym praktykom mającym zapewnić bezpieczeństwo duchowe, czyli zbawienie, towarzyszył rozwój zabezpieczeń materialnych (rozkwit ubezpieczeń morskich, postęp techniczny w żegludze) i przekonania, że władca ma powinność strzec bezpieczeństwa obywateli. Rozwój nowożytnego państwa i systemu prawnego, wzrost poziomu i długości życia przyczyniał się do poprawy poczucia bezpieczeństwa i uznania jego wartości, co odzwierciedlają zmiany semantyczne w dawnych słownikach i piśmiennictwie. Większe zaufanie w możliwości ludzkie, a więc i branie swego losu we własne ręce, wiodło wszakże – pisze Delumeau – do laicyzacji i dechrystianizacji. Nic dziwnego, że „bezpieczeństwo” nie od razu nabrało w językach zachodnioeuropejskich znaczenia pozytywnego, jakie dziś z nim wiążemy: traktowano je zrazu nieufnie, uważając, że poczucie bezpieczeństwa czy pewności odwodzi od myśli o Bogu (istnieje w każdym razie zależność: „jak trwoga, to do Boga”), a może raczej od Kościoła jako strażnika drogi zbawienia i pośrednika w praktykach zapewniających bezpieczeństwo duchowe. Niemniej przesadna koncentracja kościelnego duszpasterstwa na tym, co dzisiaj nazywa się „pedagogią strachu”, wciąż rodzi negatywne owoce; do zdyskredytowania obrazu i mandatu chrześcijaństwa w niemałym stopniu przyczynił się wypaczony wizerunek Boga: nielitościwie karzącego w życiu doczesnym i nagminnie skazującego na potępienie.
Skrupulatnie zebrane wyniki badań własnych, ustalenia wielu innych historyków, etnografów oraz psychiatrów w kwestii znaczenia terapii grupowych pozwoliły francuskiemu badaczowi na przedstawienie bogato zilustrowanego przykładami katalogu środków zaradczych, jakich chwytano się w obliczu rozlicznych zagrożeń. Do rytuałów, które egzorcyzmowały, uwalniały od poczucia winy, prowadziły do pojednania, chroniły, uzdrawiały i niosły otuchę, należą obrzędy błogosławieństwa, zaklęcia i egzorcyzmy, procesje i pielgrzymki, mnożenie liczby niebiańskich obrońców, kult relikwii, szkaplerz, różaniec i przedmioty, którym przypisywano cudowną moc, oraz odpusty. Reformacja te sposoby ratunku odrzuciła i zwalczała, Rzym w odpowiedzi częściowo je ograniczył, częściowo poddał ściślejszej kontroli. Bynajmniej nie należy odczuwać [spokoju sumienia] mniemając, iż nosząc różaniec, szkaplerz, pas św. Augustyna, pasek św. Moniki, pas św. Franciszka z Paoli lub jakiś inny znak czy narzędzie pobożności, nigdy nie dozna się potępienia, z całą pewnością otrzyma się sakramenty Kościoła „in articulo mortis” i odbędzie się szczerą pokutę, jakkolwiek zaniedbywało się ją przez całe życie – ostrzegał ks. Jean-Baptiste Thiers w Traktacie o zabobonach odnośnie sakramentów z 1679 r.

Szczególną uwagę historyka przyciągają obrzędy błogosławieństwa, które przechodzą niepostrzeżenie od dziękczynienia do błogosławieństwa apotropaicznego, mającego odganiać złe moce. „Chleb św. Agaty” przeciw pladze ognia, „chleb św. Huberta” przeciw wściekliźnie, „zioła św. Rocha” przeciw dżumie itp. odzwierciedlają lęki mieszkańców Zachodu, a wraz z błogosławieństwami kobiet po połogu i dzieci (od XVII w.), domostw, studni i statków świadczą, iż Kościół brał pod opiekę życie codzienne w jego najbardziej konkretnych aspektach, niosąc niegdysiejszym ludziom nadzieję i oparcie. Udowadniał im, że nie są sami w obliczu wielkich niebezpieczeństw, jakie im zagrażały, i dawał im poczucie, że są chronieni. Błogosławieństwa dla wyjednania zdrowia ludzi i zwierząt oraz dóbr materialnych i uchronienia przed istniejącymi lub nadciągającymi niebezpieczeństwami stanowiły trzy czwarte rytuałów kościelnych. Co współczesnemu czytelnikowi może wydać się intrygujące, w sytuacji zagrożenia zaklęcia te mogły nawet zmieniać się w przekleństwa zwierząt i wrogich żywiołów czy wręcz w proces i eskkomunikę. (...) Obyczaj pozywania zwierząt przed sąd wygasł na Zachodzie dopiero w XVIII wieku.

Delumeau szczegółowo bada też wielość i częstotliwość niegdysiejszych procesji, ich funkcje społeczno-religijne: wyjednywanie dóbr, zdrowia, pokoju duszy i uśmierzanie gniewu niebios, dające wspólnocie poczucie siły i spoistości. Procesja wyruszająca z katedry w Aoście na przestrzeni 6 kilometrów przywoływała aż 149 świętych – wzrost liczby orędowników, do których odwoływano się w zależności od potrzeb, jest bardzo wymownym przykładem poszukiwania wsparcia. Poczesne miejsce przypada Najświętszej Marii Pannie, gdyż Jezus niczego nie może jej odmówić i w przeciwieństwie do innych świętych nie jest zdolna do żadnej „zemsty”. Osobne rozdziały książki poświęcono także kultowi św. Józefa, patrona dobrej śmierci, i anioła-stróża, który z opiekuna państw i miast stał się indywidualnym przewodnikiem duszy.

Obok szkaplerza i różańca, ściśle związanych z kultem maryjnym, szczególną formą kojenia lęku o życie przyszłe są odpusty: środki, jakich chwytają się wierni – i sama teologia – aby odsunąć strach przed czyśćcem, pośrednim miejscem w zaświatach, wprowadzonym dla pocieszenia wiernych w obliczu straszliwej alternatywy: piekło czy niebo, którego nikt nie czuje się godzien. Niesamowitą buchalterię odpustów, idącą w dziesiątki tysięcy lat, historycy łączą z równoległym rozwojem księgowości. Zaobserwowano też na przestrzeni wieków znaczny procentowy spadek testamentowych zapisów na ubogich na rzecz mszy za dusze; jedynie strachem przed czyśćcem można wyjaśnić to przesunięcie funduszy na „ubezpieczenia” duchowe – komentuje francuski historyk.

W obliczu olbrzymiego arsenału pobożnych ripost na niebezpieczeństwa grożące duszy i ciału, jakie stworzył lub przyswoił Kościół katolicki, a Reformacja zniosła, należy zapytać, jak na likwidację tych ceremonii i inwokacji zareagowali mieszkańcy krajów, które przeszły na protestantyzm; jakie odpowiedniki tradycyjnych środków obrony wymyślili nowi przywódcy religijni? Na przykładzie Anglii, Szkocji, Niemiec, Skandynawii, Holandii, Szwajcarii i Francji widać wyraźnie, że mimo drastycznych posunięć luterańskich i ewangelicko-reformowanych2 władz kościelnych i świeckich, niszczących przedmioty kultu, zakazujących noszenia poświęconego chleba czy fragmentu Ewangelii św. Jana jako amuletu, pielgrzymek do świętych źródeł itp., pożądana przemiana religijności nie następowała z dnia na dzień, a tu i ówdzie stare obyczaje przetrwały w ukryciu przez stulecia. Dotyczy to zwłaszcza praktyk o funkcji magicznej, ochronnej, oraz równie silnie zakorzenionych obrzędów związanych ze śmiercią.

Analiza doświadczenia religijnego w krajach protestanckich ujawnia przede wszystkim, iż w wielu domach rolę pocieszyciela i obrońcy odgrywała Biblia. Funkcję tę pełniły także literatura budująca oraz zbiory pieśni i modlitw: dziękczynnych, niosących pociechę oraz przyczynnych, co jest wyrazem troski o religijną pieczę nad życiem codziennym. Pisali je, zaznacza Delumeau, nie tylko pastorzy, ale i świeccy. W odniesieniu do dominującego w ówczesnej mentalności lęku przed piekłem Reformacja wniosła radykalne remedium, głosząc usprawiedliwienie z łaski przez wiarę, likwidując czyściec, udręki obowiązkowej spowiedzi, nie kończące się zabieganie o odpusty. Lęk nie znikł jednak całkowicie – za sprawą nauki o podwójnej predestynacji, która zresztą nie przyjęła się powszechnie. Głębokiej zmianie uległ wszakże stosunek do śmierci i charakter pogrzebu: duszpasterstwo skierowane było teraz do żyjących, by natchnąć ich otuchą i ukoić lęk3.

Jednak ani ortodoksja katolicka, ani protestancka w jej różnych odmianach nie zdołały „zrehabilitować” Boga – zdaniem Delumeau dokonali tego interpretatorzy chrześcijaństwa nawiązujący m.in. do Orygenesa i neoplatonizmu, którzy zakwestionowali wieczny charakter piekła, tradycyjne pojmowanie formuły „wielu potępionych, mało zbawionych” i „poza Kościołem nie ma zbawienia” (co z poganami, którzy nie słyszeli Ewangelii?), ale także grzech pierworodny i konieczność zbawczej ofiary Chrystusa, na zasadzie odchylenia wahadła podkreślając absolutną dobroć Boga.

Potrzeba bezpieczeństwa rosła więc, ale i ulegała laicyzacji (w Hawrze w 1686 roku 66,30% statków nosi chrześcijańskie imiona, a w roku 1786 tylko 2,90%). W miarę jak człowiek Zachodu zaczynał stanowić o sobie, dążył coraz bardziej do poprawy swej ziemskiej egzystencji i rzadziej sięgał po religijne środki wsparcia. Ale nadchodzi chwila, gdy nadmiar zabezpieczeń już nie uspokaja – konkluduje historyk europejskiej mentalności. I czy nazbyt wielkie bezpieczeństwo nie zagraża wolności, nie usypia inicjatywy i kreatywności? Czy nie potrzeba więc pewnej dozy niepewności i niepokoju, by poczuć smak życia? Analiza obaw i remediów na nie, po jakie sięgali nasi pradziadowie, doprowadza autora – i czytelnika – z powrotem do punktu wyjścia: refleksji nad sensem naszego istnienia w świecie i pod niebem, które nie jest puste.

Monika Kwiecień

___________
1 Jean Delumeau: Skrzydła anioła. Poczucie bezpieczeństwa w duchowości człowieka Zachodu w dawnych czasach. Przełożyła Agnieszka Kuryś. Oficyna Wydawnicza Volumen 1998, s. 610
2 Tłumaczka używa określeń „zreformowani”, „zreformowany” na określenie tego, co dotyczy ewangelicyzmu reformowanego i ewangelików reformowanych (na s. 509 pojawiają się „reformaci”). Do uwag krytycznych dotyczących przekładu (poza tym czytającego się bardzo dobrze) albo redakcji dorzucić trzeba przede wszystkim: irytujące ucięcie jednego rozdziału w pół słowa (s. 225) i brak dalszego ciągu innego (s. 351). Niedoczytanie zdania na s. 269 sprawiło, że „reformacja potrydencka” (katolicka) przypadła na XV w. (z kolei na s. 335 opuszczono wiek XVI, a na s. 519 pojawia się zniekształcone „erazmizm” zamiast „erazmianizm”). W cytacie: „na stole wysoki stos «ciastek dla dusz» ułożonych jedno na drugim, tak jak na obrazie przedstawiającym «chleb propozycji» w dawnych bibliach” (s. 422), chodzi o tzw. chleby pokładne, jakie można było zobaczyć na rycinach wyobrażających wnętrze Świątyni (por. np. Gen. 25:30; w Wulgacie: panes propositionis). Z kolei w zdaniu na s. 482, gdzie w kontekście kalwinizmu jest mowa o zwyczaju rozmowy z pastorem „przed czterema corocznymi ucztami”, uczty te to uroczystość Wieczerzy Pańskiej. Tytuł Nauki religii chrześcijańskiej Kalwina brzmi raz Instytucja chrześcijaństwa, to znów Wychowanie chrześcijańskie (jest też Anioł kierownik i Anioł przewodnik niejakiego Coreta, a także korona aragońska i Korona Aragońska w jednym znaczeniu). Propos de table Lutra (s. 15) to Mowy przy stole, a na s. 485 znajdujemy nie plagiat, lecz parafrazę Psalmu 121. W zdaniu „Kultowi temu [źródła św. Małgorzaty w Dunfermline] kres położył strach prezbiterian” (s. 425) w rzeczywistości chodzi o strach przed prezbiterianami, którzy takich kultów dość skutecznie zabraniali. Przydałby się też przypis w kontekście kultu świętych na s. 233: „Święty ogień [zgubny ergotyzm] jest w gestii Antoniego”, chodzi tu o przypadłość zwaną też „ogniem św. Antoniego”, czyli zatrucie sporyszem.
3 Delumeau pominął umacniający wspólnotę („płaczcie z płaczącymi”) aspekt obecności członków Kościoła u boku współbraci zasmuconych śmiercią bliskiej osoby.