Drukuj

p> 2 / 2000

PAŁAC DZIAŁYŃSKICH WCZORAJ I DZIŚ

Piękny, jak zapewne za czasów swojej młodości 200 lat temu, Pałac Działyńskich, a właściwie gmach Biblioteki Działyńskich [historię budynku opisuje w osobnym artykule na s. 10 Aleksandra Sękowska – red.], nareszcie cieszy nasze oczy i serca. Odebrany po wojnie Kościołowi Ewangelicko-Reformowanemu i odbudowany z pieczołowitością, z jaką ówczesne władze stolicy odtwarzały zabytkowe budowle Warszawy, na 40 lat stał się Młodzieżowym Domem Kultury Muranowa.
Wychowały się w nim pokolenia młodych warszawiaków, których matki musiały pójść do pracy i nie mogły swych dzieci otoczyć odpowiednią opieką. Nic więc dziwnego, że zarówno wychowankowie, jak i rodzice cenili sobie bardzo tę placówkę wychowawczą. Niestety, uznanie użytkowników nie szło w parze z należytym szacunkiem dla zabytkowego obiektu – malowanie co parę lat wnętrz i doraźne naprawy nie mogły zahamować postępującego z latami zniszczenia. Miasto, tak niegdyś hojne dla zabytków, w ostatnich dziesięcioleciach nie miało ani pieniędzy, ani woli inwestowania środków tam, gdzie jeszcze nikomu dach się na głowę nie zawalił. A Pałacowi Działyńskich niewiele już do tego brakowało.

Gdy warszawska parafia ewangelicko-reformowana, zgodnie z nową ustawą kościelno-państwową, wystąpiła w 1994 r. do Urzędu Wojewódzkiego o zwrot swego mienia, droga do jego odzyskania była długa i ciernista. Terminy „Kościół” i „prywatyzacja” wciąż brzmiały obco i podejrzanie, natomiast „interes społeczny” i „Młodzieżowy Dom Kultury” – swojsko i jednoznacznie pozytywnie. Do akcji „obrony przed Kościołem, który chce nasze dzieci wyrzucić na bruk”, włączyli się aktywnie i głośno, podając środkom masowego przekazu tendencyjnie wypaczone informacje, rodzice młodzieży uczestniczącej w zajęciach MDK. Mimo pojednawczej postawy przedstawicieli Kolegium Kościelnego i wyrażonej ustnie i na piśmie gotowości dzierżawy budynku na korzystnych dla MDK (a niekorzystnych dla parafii) warunkach wrogość drugiej strony nie zmniejszyła się. Decyzje władz wojewódzkich były ciągle niejednoznaczne.

W końcu jednak wygraliśmy. Decyzją Wojewody Warszawskiego z dnia 31 grudnia 1996 r. parafia warszawska została uznana za prawowitego właściciela Pałacu Działyńskich. Młodzieżowy Dom Kultury otrzymał inną lokalizację, ale za zgodą Kolegium Kościelnego – nieodpłatnie – użytkownikiem budynku do końca roku szkolnego 1996/1997.

Zwycięstwo rodziło jednak uczucia co najmniej mieszane. Opuszczony pośpiesznie w czerwcu 1997 r. Pałac przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy: nie był po prostu zniszczony – był zdewastowany. Powyrywane zostały nie tylko stylowe kinkiety oraz krany w łazienkach i mosiężne klamki w drzwiach, ale nawet kontakty i świetlówki. Natychmiastowy remont był koniecznością – przeciekający dach zagrażał całemu budynkowi. Przystąpiono do niego jesienią 1997 r. przy bardzo skromnych finansowych środkach własnych parafii i pomocy Konsystorza, wspartych niewielkim kredytem bankowym. W zamierzeniu miały być więc wykonane tylko bezsprzecznie niezbędne naprawy: remont dachu, malowanie wnętrz i elewacji, naprawa instalacji wodociągowej i grzewczej. Tak odnowiony Pałac powinien zostać pilnie wynajęty, by zwróciły się koszty remontu i pozostawał jakiś dochód dla parafii borykającej się ciągle z problemami materialnymi.

Niestety, kiedy poruszyło się jedno, natychmiast wyłaniały się następne oznaki zniszczenia. Gmach Pałacu był tylko skorupą, w której wymiany wymagały wszystkie instalacje: elektryczna, telefoniczna, wodociągowa, kanalizacyjna, grzewcza. Spróchniałe okna i drzwi, schody i podłogi od piwnic aż po zawalony warstwą ptasich odchodów strych nadawały się tylko do wyrzucenia; jedynie niektóre fragmenty zabytkowych klatek schodowych można było uratować poważną konserwacją. Rósł lawinowo zakres prac budowlanych, niepowstrzymanie rosły koszty, wystąpiły kłopoty z wykonawcami, którym nie było czym zapłacić za wykonane już prace, jedna firma okazała się niesolidna. A solidność była w tym przypadku kryterium najważniejszym – nad realizacją czuwał Naczelny Konserwator Zabytków m.st. Warszawy. Termin przekazania odnowionego budynku najemny, firmie INFOR, ustalony na 15, a później na 31 grudnia 1998 r., nie mógł być w tych warunkach dotrzymany. Skorzystał z tego nasz kontrahent i 7 stycznia ub.r. rozwiązał umowę.

W tej katastrofalnej sytuacji Kolegium Kościelne z prezesem, Aliną Burmajster, i II proboszczem, ks. Lechem Trandą, od początku walczącym o odzyskanie kościelnego majątku, a następnie osobiście zaangażowanym w zapewnienie środków finansowych na renowację Pałacu, solidarnie opowiadało się za kontynuacją generalnego remontu. Było to zadanie bardzo trudne i frustrujące wobec uzasadnionych ówczesną sytuacją obaw wielu ludzi, którzy radzili: „Pałac sprzedać, długi spłacić i mieć spokój zamiast komornika”.

Z pomocą przyszły bratnie Kościoły w kraju, udzielajć krótkoterminowej pożyczki. Organizacja „Hoffnung für Osteuropa” przyznała dotację, niemiecki Kościół Ewangelicko-Reformowany Lippe pomógł załatwić korzystne kredyty w bankach niemieckich, udało się wynegocjować długoterminowy kredyt bankowy w Polsce w austriackim Banku Creditanstalt. Dzięki tej nieocenionej pomocy niebezpieczeństwo zostało zażegnane, prace remontowe ruszyły szparko naprzód i od ubiegłorocznej wiosny Pałac piękniał z każdym dniem. Znalazł się nowy najemca – Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Warszawie, która podpisała z parafią długoletnią umowę. 8 września 1999 r. przedstawiciele Kolegium Kościelnego przyjęli od wykonawcy odnowiony gruntownie i starannie wyposażony Pałac Działyńskich.
1 października studenci WSE po raz pierwszy przekroczyli próg nowej siedziby swojej uczelni. Gaudeamus igitur! Zgodnie z tradycją tego miejsca w Pałacu Działyńskich znowu działa szkoła.

*

„Sprawa Pałacu Działyńskich” to jedno z najtrudniejszych, ale z pewnością pouczające i krzepiące doświadczenie parafii warszawskiej. Toczył się bardzo ostry spór o to, czy – mówiąc słowami poety – mierzyć siły na zamiary, czy zamiar podług sił. Ostateczne doprowadzenie tego dzieła do dobrego, na co wszystko wskazuje, końca jest efektem wielkiego zaangażowania i pracy, ale także wiary i modlitwy. Czy idąc dziś do Kościoła, wszyscy odczuwają satysfakcję i ulgę na widok pięknie odremontowanego Pałacu? Cena za to, nie tylko w wymiarze finansowym, była wysoka. Tym bardziej należy się wdzięczność wszystkim parafianom, którzy bez względu na to, jakie przekonania żywili w sprawie remontu Pałacu, solidarnie wsparli parafię w kryzysowym momencie swoimi oszczędnościami.

Krystyna Lindenberg