Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1999

Od 17 do 21 sierpnia po raz trzeci przebywała w Polsce Joni Eareckson-Tada wraz z mężem Kenem Tada i gronem współpracowników. Joni, od ponad 30 lat sparaliżowana wskutek złamania kręgosłupa przy skoku do wody, jest założycielką chrześcijańskiej organizacji „Joni & Friends”, która pomaga ludziom niepełnosprawnym. Należy też do rady konsultacyjnej ds. niepełnosprawnych przy prezydencie USA. Pisze książki, maluje ustami, nagrywa piosenki, prowadzi audycję radiową, podróżuje po świecie, niosąc świadectwo nadziei niepełnosprawnym i zachęcając chrześcijan do służby potrzebującym.

Do Polski przyjechała tym razem, by odebrać w Poznaniu przyznany jej przez dzieci Order Uśmiechu, a w Warszawie w ramach akcji „Wózki dla świata” przekazała kolejną partię wózków inwalidzkich. Następny transport – z przeznaczeniem dla niepełnosprawnych dzieci ze wsi i miasteczek – zapowiedziano na wrzesień. Z kolei w Bibliotece Narodowej Joni uczestniczyła w promocji dalszego ciągu swej autobiografii pt. „Nowa Joni” w tłumaczeniu Teresy Wiśniewskiej i Roberta Stillera, wydanej przez Fundację „Polska bez barier”, z którą współpracuje.

Na spotkaniu z warszawiakami na stadionie „Warszawianki”, które było wieczorem pieśni i świadectwa, a które Joni z podziwu godną energią prowadziła przez prawie trzy godziny, po raz kolejny miała możność opowiedzieć licznie zgromadzonym słuchaczom (sporą część stanowili wprawdzie członkowie rozmaitych zborów protestanckich) o swojej wierze i o łasce, jaką Bóg okazał jej samej i jaką pragnie okazać każdemu człowiekowi w jego słabości. Dlatego spotkanie to i poselstwo, jakie Joni pragnęła przekazać, nie było adresowane wyłącznie do osób dotkniętych fizycznym kalectwem, mimo że jej słowa tłumaczono także na język migowy.

„May I borrow your hands?” (Czy mogę pożyczyć twoje ręce?) – piosenka, którą Joni zaśpiewała w duecie z mężem – uświadamia, jak bardzo potrzeba nam przełamania izolacji: zarówno tej widocznej, choćby w postaci barier architektonicznych, np. kościelnych „wysokich progów”, jak i tkwiącej w sferze mentalności – pomiędzy światem ludzi sprawnych oraz tych, których życie jest w różnym stopniu uzależnione od wrażliwości innych i ich gotowości niesienia praktycznej pomocy.

„Od ludzi zależy, czy będą mieli dobroczynny wpływ na życie innych. Nie od programów – na kartach „Nowej Joni” jej autorka wspomina narodziny pomysłu zorganizowania kościelnych warsztatów poświęconych pomocy niepełnosprawnym. – Od ludzi, którzy nie będą szczędzić wysiłku... (...). Potrzebni nam są chrześcijanie, którzy przebiją się przez tłumy, pokonają mury i zerwą dach, aby pomóc w potrzebie drugiemu człowiekowi. Którzy będą gotowi do takiego poświęcenia, jak ci czterej z Ewangelii św. Marka [mowa o przyjaciołach paralityka, którego uzdrowił Jezus]”.

„Tylu ludzi przychodzi w niedzielę do kościoła. Niektórzy muszą mieć trochę wolnego czasu. (...) Po co czekać, aż opieka społeczna zacznie szkolić ludzi? Zawsze mówiono mi, że chrześcijanie powinni być wzorem troski o drugiego człowieka. Mam rację?!”.

M. K.