Drukuj

7 / 1999

Spotkanie z papieżem Janem Pawłem II

Ucieszyłem się, gdy się dowiedziałem, że ekumeniczne spotkanie z papieżem Janem Pawłem II podczas jego tegorocznej podróży po Polsce, na które zostałem zaproszony, odbędzie się w Drohiczynie. Obudziła się we mnie bowiem nadzieja, że odwiedzę wreszcie te okolice, gdzie przebywałem krótko we wrześniu 1939 r. w związku z wędrówką wojenną.

Znalazłem się tam w następujących okolicznościach: jako harcerz, członek znanej w Polsce XVI poznańskiej drużyny im. Józefa Bema, na kilka dni przed wybuchem wojny zgłosiłem się wraz z moim starszym bratem do służby pomocniczej Rat-San (ratowniczo-sanitarnej) w Poznaniu. Już 4 września zostaliśmy z Poznania ewakuowani. Razem z moją grupą zajechaliśmy autobusem miejskim, zarekwirowanym dla potrzeb Rat-Sanu, przez Warszawę aż do Łucka. Było to akurat 17 września, w dniu, gdy Związek Radziecki zaatakował Polskę od wschodu. Zdecydowaliśmy się więc wracać do Poznania. Jadąc przez Brześć i Podlasie, znaleźliśmy się w okolicach Siemiatycz, gdzie wojsko niemieckie wyrzuciło nas z autobusu. Od tej chwili wędrowaliśmy pieszo. Po drodze wstąpiliśmy do jednego z majątków ziemskich, aby kupić coś do jedzenia. Zostaliśmy tam ugoszczeni pysznym mlekiem i wiejskim chlebem, obficie posmarowanym masłem, co dla nas, wygłodzonych podczas wędrówki, stanowiło nielada przysmak. Właściciele nie chcieli nawet słyszeć o jakiejkolwiek zapłacie.

Podczas posiłku spoglądaliśmy z ogrodu dworskiego na Drohiczyn. Widzieliśmy Bug, a po drugiej stronie rzeki, na dość wysokim wzgórzu, biały kościół. I w taki sposób zapamiętałem Drohiczyn do dziś. Gdy kiedykolwiek słyszałem, czytałem czy wspominałem to miasteczko, zawsze stawał mi przed oczami tamten obraz z września 1939 r. Jakież to musiały być przeżycia dla 13-letniego harcerza, jeśli do dziś tak dokładnie pamiętam wiele obrazów z różnych okolic tej tułaczki, a wśród nich Drohiczyn!

Wówczas nikt nie przewidywał, że w tym małym, liczącym dziś zaledwie ok. 2,5 tys. mieszkańców miasteczku, znajdzie swoje miejsce siedziba diecezji Kościoła Rzymskokatolickiego, a kościół awansuje do godności katedry. Kiedyś była tu diecezja pińska. Ale gdy Polesie zostało zagarnięte przez Związek Radziecki, część tej diecezji, która pozostała w Polsce, musiała mieć nową stolicę i nową katedrę. Właśnie Drohiczyn został do tej roli przeznaczony.

Gdy 13 czerwca przybyliśmy tam z moim bratankiem, ks. Lechem Trandą, wykorzystałem czas, jaki pozostał do ekumenicznego spotkania z papieżem, aby zobaczyć Bug i kościół na wzgórzu. Wszystko znalazłem tak, jak zapamiętałem przed sześćdziesięcioma laty. A na okładce okolicznościowego foldera znów ujrzałem obraz, który wrył mi się tak mocno w pamięć we wrześniu 1939 r.

Wszyscy oficjalnie zaproszeni tzw. goście ekumeniczni (tj. przedstawiciele Kościołów i związków wyznaniowych) spotkali się na gościnnej plebanii, gdzie zostali podjęci obiadem. Był wtedy czas na rozmowy, refleksje i przewidywania związane z oczekiwanym spotkaniem z Janem Pawłem II. Tym bardziej, że wiedzieliśmy, iż jest schorowany, a intensywny program jego podróży po Polsce wymagał odeń ogromnego wysiłku. Wczesnym popołudniem pojechaliśmy na miejsce spotkania (mile nas zdziwiło, że nie musieliśmy przechodzić przez bramki kontrolne; przed dwoma laty we Wrocławiu nie można było ich ominąć).

Nad polem, gdzie miało się odbyć spotkanie, górowało podwyższenie z ogromnym drewnianym krzyżem – pękniętym od góry do dołu. Pęknięcie to spaja postać ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Poniżej krzyż opasany jest ponadto prostą siecią, nawiązującą do rybackiej, a więc symbolu apostolskiego posłannictwa, jakim jest głoszenie Ewangelii („uczynię was rybakami ludzi”). Z tym że nasuwa się tu także od razu postać apostoła Piotra i... idea prymatu papieskiego (dodajmy, w sposób skromny: wszak to sieć rybacka, a nie np. tiara)1.

W każdym razie drohiczyński krzyż symbolizować miał rozdarcie Kościoła Chrystusowego przez schizmy i podziały, a być może także przypominać o arcykapłańskiej modlitwie Jezusa przed Jego ukrzyżowaniem: „aby byli jedno”. Na pewno zaś służył unaocznieniu prawdy, jak przypomnieć miał później papież Jan Paweł II, że to, co nas, chrześcijan, łączy – a więc osoba i dzieło Pana Jezusa Chrystusa – jest większe od tego wszystkiego, co nas jeszcze dzieli.

Na polu zaś, zgromadzone przed krzyżem stały ogromne tłumy ludzi, przybyłych z różnych stron kraju. Czas oczekiwania wypełniony był śpiewem (z okazji spotkania ekumenicznego w Drohiczynie wydano specjalny śpiewniczek), podawaniem informacji, powitaniem i prezentacją przedstawicieli innych wspólnot kościelnych (niestety, nie obeszło się bez omyłek tak w nazwiskach, jak i w informacjach o przynależności wyznaniowej). Były także krótkie prelekcje, m.in. dyrektor generalny Polskiego Towarzystwa Biblijnego Barbara Enholc-Narzyńska przedstawiła zadania i działalność PTB oraz zapowiedziała wydanie w roku 2000 ekumenicznego przekładu Pisma Świętego.

Patrząc na te tłumy ludzi, którzy zebrali się przy pięknej czerwcowej pogodzie na drohiczyńskich polach, zastanawiałem się, ilu z nich przyjeżdża na te spotkania, aby wysłuchać katechezy papieża i modlić się wraz z nim, a ilu tylko po to, by go po prostu „zobaczyć na własne oczy” i znaleźć się w jego pobliżu. Niejednokrotnie bowiem podczas transmisji telewizyjnych można było usłyszeć takie oto wypowiedzi uczestników tych zgromadzeń: „Zobaczyłam papieża i jestem szczęśliwa”.

Stronę ekumeniczną w Drohiczynie reprezentowali przedstawiciele Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego: ks. metropolita Sawa oraz duchowni i liczni wierni (w tej części kraju mieszka znaczna liczba wyznawców prawosławia), ks. bp Jan Szarek, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego i jednocześnie prezes Polskiej Rady Ekumenicznej, kilku duchownych Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego z ks. bp. Edwardem Puśleckim, Kościoła Polskokatolickiego z ks. bp. Wiktorem Wysoczańskim, Starokatolickiego Kościoła Mariawitów z ks. bp. Zdzisławem Marią Jaworskim oraz wspomniani już reprezentanci Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Byli też przedstawiciele Kościołów nie zrzeszonych w PRE, wśród nich prezbiter naczelny Kościoła Zborów Chrystusowych Henryk Sacewicz, delegacja Polskiego Towarzystwa Biblijnego z dyr. Barbarą Enholc-Narzyńską i ks. Jerzym Banakiem, a także przedstawiciele polskich muzułmanów. Dodajmy, że metropolita Sawa i prezes PRE, ks. bp Jan Szarek, zostali uhonorowani miejscami w bezpośrednim sąsiedztwie papieża i udziałem w liturgii.

Jana Pawła II i gości przywitał biskup drohiczyński Antoni Dydycz, po czym głos zabrał abp Sawa, zwierzchnik Kościoła prawosławnego w Polsce. Jego przemówienie współgrało z wystąpieniem papieskim dotyczącym potrzeby głoszenia przebaczenia, jedności chrześcijan, wzajemnego zaufania i konieczności prowadzenia dialogu. „Jedność i zgoda są wielkimi darami Ducha Świętego – mówił Metropolita – ale darami trudnymi do zrealizowania. (...) Duch Święty pomoże nam wszystkim przezwyciężać istniejące podziały, daruje nam swoją moc, wzmocni w miłości. (...) Koniec XX w. rokuje przezwyciężenie przynajmniej tych wielkich rozdarć między Kościołami, które rodziły wzajemną nienawiść i wrogość. (...) Dzisiejsze spotkanie pomoże nam szczerze ze sobą rozmawiać, przypomni, że wszyscy jesteśmy na równi dziećmi Ojca Niebieskiego”.

Przywołując wezwanie do pojednania, wyrażone na II Europejskim Zgromadzeniu Ekumenicznym w Grazu w 1997 r., Metropolita podkreślił jednocześnie, że „różnice są darem, który pomaga nam odkrywać zdumiewającą różnorodność niepowtarzalnego stworzenia Bożego”. Wspominając zaś o tym, że dialog prawosławno-katolicki znajduje się w kryzysie, nie omieszkał zaznaczyć: „od naszej ekumenicznej postawy, tu i teraz, zależy dialog prawosławno-katolicki i każdy inny. Od tego, co zrobimy dziś, zależy, czy dzieci nasze będą się nas wstydzić, czy też z dumą mówić o nas jako o ojcach pokoju”. Jedność Europy budowana jest, oświadczył abp Sawa, na kruchych podstawach ekonomicznych, politycznych i militarnych, co uwidoczniło się w marcu br. na Bałkanach. „Europie brakuje fundamentu jedności. To my, ludzie wiary, powinniśmy stale wskazywać Europie ten fundament. A jest nim Jezus Chrystus i Ewangelia. (...) My, dzieci Chrystusa Pana, mamy ukazać Europie Niebieskiego Ojca i zgromadzić ją wokół Chrystusa. (...) Dążeniem jednoczącej się Europy powinno być ukształtowanie człowieka, dla którego ważniejsze są inne wartości niż konsumpcja dóbr, dla którego najważniejszą wartością będzie drugi człowiek – chrześcijanin, głoszący zmartwychwstałego Chrystusa. Nie można żyć bez Tego, który jest samym życiem”.

Z dumą mówił Metropolita o Ziemi Podlaskiej, która jest odwiecznym miejscem przenikania się wielu tradycji, kultur, religii i wyznań chrześcijańskich. „Od wieków mieszkali na tych terenach w przyjaźni i zgodzie obok siebie prawosławni i katolicy. (...) Ta różnorodność Podlasia była zawsze największym jego bogactwem i prawdziwym skarbem Ojczyzny. To właśnie tu narodził się praktyczny ekumenizm. Mieszkańcy Podlasia (...) swoim codziennym życiem dowodzili i nadal dowodzą, że różnorodność chrześcijaństwa nie musi być źródłem podziałów i nienawiści (...), pokazują, że nieporozumienia biorą się nie z »inności« i wielości wyznań, lecz z nieprzestrzegania Bożego przykazania wzajemnej miłości”.

Swoje przemówienie abp Sawa zakończył adresowanym do Jana Pawła II życzeniem, „by pielgrzymka Waszej Świątobliwości do Ojczyzny przyczyniła się do budowania w Polsce mostów porozumienia i jedności, budowania wielkiej wspólnoty ludzi dobrej woli”.

Papież Jan Paweł II ze swej strony widzi w przełomie tysiącleci wielką szansę na przezwyciężenie oporów ludzi różnych wyznań w dążeniu do chrześcijańskiej jedności. „Bliskość wielkiego jubileuszu (...) powinna nas mobilizować do podejmowania trudu szukania nowych dróg w życiu Kościoła. (...) Ponawiam życzenie, »aby jubileusz stał się okazją do owocnej współpracy w celu odkrycia tego, co łączy, a co z pewnością jest większe od tego, co nas jeszcze dzieli« [jest to cytat z listu apostolskiego Tertio millenio adveniente – uw. Z. T.]. Jedność Kościoła to nie tylko nadzieja na przyszłość, ta jedność już w jakiejś mierze istnieje. (...) jesteśmy zatem wezwani, aby budować jedność (...), [gdyż] pierwotna jedność Kościoła została w ciągu wieków, zwłaszcza w ostatnim tysiącleciu, poważnie osłabiona”.

Papież wezwał Kościoły do przyznania się do popełnionych win i wybaczenia ich sobie nawzajem. Jako źródło tego przebaczenia i pojednania wskazał przykazanie miłości: „Miłość jest jedyną siłą, która otwiera serca na słowa Jezusa i łaskę Odkupienia. (...) Miłość otwiera na drugiego człowieka, staje się podstawą ludzkich relacji. Uzdalnia do przekraczania bariery własnych słabości i uprzedzeń (...), uczy nowych dróg, otwiera perspektywy prawdziwego pojednania”.

Podobnie jak metropolita Sawa, Jan Paweł II podkreślił potrzebę dialogu: „Ów dialog powinien odznaczać się umiłowaniem prawdy”, z którym musi się „łączyć duch miłości i pokory, miłości do rozmówcy i pokory wobec prawdy. Niech więc miłość buduje mosty między naszymi brzegami. (..) Zwracam się dziś do sióstr i braci ze wszystkich Kościołów: otwórzmy się na jednającą miłość Boga. (...) Złóżmy naszemu Ojcu, Ojcu wszystkich chrześcijan, nasz dar szczerej woli pojednania”.

Końcową część swego przemówienia Jan Paweł II poświęcił znaczeniu i konieczności modlitwy. „Nic lepiej nie wyrazi tej troski [o jedność i pokój – Z. T.] niż wielka modlitwa o zjednoczenie, o braterstwo, o wspólnotę rodzinną wszystkich chrześcijan. (...) Wzywam więc wszystkich tu zgromadzonych do modlitwy o pełną wspólnotę naszych Kościołów. (...) Błagajmy Pana, aby usunął przeszkody, które opóźniają dojście do pełnej jedności (...), aby wszystkim, którzy współpracują w dziele zbliżenia, dał swojego Ducha, który poprowadzi ku pełnej prawdzie (...) i rozpali w nas pragnienie dążenia do jedności. (...) Błagajmy Go, aby jutrzenka tego nowego tysiąclecia wzeszła nad uczniami Chrystusa bardziej zjednoczonymi między sobą”.

Uroczystość, bo nie było to nabożeństwo, dopełniły modlitwy. Błogosławieństwa końcowego wspólnie udzielili zebranym Jan Paweł II, bp Jan Szarek oraz metropolita Sawa. Reprezentanci polskich Kościołów mniejszościowych mieli sposobność przywitać się osobiście z papieżem i zamienić kilka słów. W Drohiczynie obecni byli również premier Jerzy Buzek z żoną, b. prezydent Lech Wałęsa, b. prezydent na obczyźnie Ryszard Kaczorowski, a także przedstawiciele lokalnych władz.

Kolacja w miejscowym seminarium duchownym stała się kolejną okazją do rozmów i oceny drohiczyńskiego spotkania. Strona katolicka wyrażała zadowolenie z tego, iż znowu doszło do ekumenicznej modlitwy, że z każdym przyjazdem Papieża rozszerza się formuła takiego spotkania, że można odczuć coraz większe ekumeniczne zbliżenie i wrażliwość. Z drugiej jednak strony powtarza się w różnych kręgach pytanie, czy rzeczywiście można mówić o wzajemnym zrozumieniu i na ile jesteśmy zdolni do szczerego, partnerskiego dialogu. Niekatolicy odczuwają pewien niedosyt, bo, co prawda, formuła spotkań się rozszerza, ale nie ma miejsca na bezpośrednią rozmowę, na otwarte wyrażenie zarówno tego, co cieszy, jak i tego, co boli. Z pewnością przy takim kształcie wizyty nie jest to możliwe.

Może właśnie dlatego następnego dnia, podczas pierwszej papieskiej wizyty w parlamencie, gdzie – choć w bardzo ograniczonej liczbie – zaproszono jednak także przedstawicieli Kościołów, każdy chciał powiedzieć Papieżowi to, co uważał za najistotniejsze. Sekundy mego spotkania z Janem Pawłem II wykorzystałem, by powiedzieć, że jako duchowni w swojej służbie zwiastowania Słowa Bożego – czy to w kaznodziejstwie, czy w katechezie – dążymy do tego, by rzeczywistością stała się modlitwa Papieża z 1979 r. w Warszawie, będąca także naszą modlitwą: „Niech przyjdzie Duch Twój i odnowi oblicze ziemi”. O tę odnowę, odnowę moralną nam chodzi. W tym kontekście można też spojrzeć na słowa Jana Pawła II, który podczas tegorocznej wizyty w Polsce nieraz, nie tylko w przemówieniu wygłoszonym w Zgromadzeniu Narodowym, wskazywał na potrzebę współpracy ludzi różnych poglądów politycznych i społecznych dla dobra wspólnej Ojczyzny. Jakże bardzo jest to nam potrzebne.

Ks. bp Zdzisław Tranda

_______

1 Element ten mógł być nieczytelny z dużej odległości