Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4-5 / 1999

Z PRASY

...na oko wszystko rozwija się dobrze: prezydenci wzajemnie się odwiedzają, ogromne ilości ludzi przekraczają nasze granice uprawiając drobny handel, rozwija się współpraca kulturalna, ale pomimo tych zjawisk nad obu naszymi krajami wiszą nadal ciężkie i szare, a czasem nawet brunatne chmury. Nacjonalizm jest nadal strawą na co dzień konsumowaną z niemałym apetytem przez przedstawicieli obu narodów – pisze Tadeusz Chrzanowski o Ukraińcach i Polakach w wigilię trzeciego tysiąclecia. Artykuł ten, problemowy i osobisty zarazem, otwiera numer 1-3/99 łódzkiego miesięcznika „Tygiel kultury”.

U źródeł „burzliwości” stosunków polsko-ukraińskich leżą, po pierwsze, upiory przeszłości, wciąż bowiem żyją pośród nas ludzie, którzy pamiętają te wszystkie okrucieństwa, które zrodziły się jako zatruty owoc przekonania, że jakiś (...) spłacheć ziemi należy wyłącznie do jednego narodu, więc aby go oczyścić z tych, którzy tu prawem kaduka żyją (czasem od setek lat i od wielu pokoleń), należy zastosować środek najbardziej radykalny: fizyczną eliminację tych „obcych”, a w najlepszym razie ich wykorzenienie z owych terenów spornych poprzez wysiedlenia.

Drugie miejsce wśród przyczyn uprzedzeń zajmują różnice w sytuacji ekonomicznej. Chrzanowski obawia się, że nacjonalistyczna nienawiść będzie się tlić, dopokąd Ukraina nie uczyni tego skoku, który ją włączy do rodziny wschodnioeuropejskich „tygrysów”, czyli do momentu wyrównania się społecznego statusu naszych narodów. Co wobec tej, dziś odległej, perspektywy można robić już teraz? Oczywisty jest postulat edukacji, eliminowania fałszywych sądów historycznych, ale przede wszystkim trzeba bez obawy mówić o sprawach bolesnych i wstydliwych: dla własnego dobra, dla własnego komfortu duchowego trzeba się przyznawać do prawdy, ale oczywiście nie tej lukrowanej i laurowanej, bo takowej prawdy nie ma. Zadaniem wszystkich, których głos dociera do ludzi, jest żmudne, cierpliwe uświadamianie, że zgoda buduje. Dotyczy to także polityki wobec mniejszości etnicznych. Ponadto – przypomina znawca sztuki sarmackiej – mamy nasze własne niepodległości, własne, ale także i wspólne dzieje, krajobrazy kulturowe. To powinno nas radować, a nie skłaniać ku wzajemnej wrogości.

Żałować wypada, że nie sposób obszerniej przytoczyć wywiadu z prof. Bohdanem Osadczukiem: barwnych i gorzkich wspomnień o przedwojennej Polsce, o zarzewiu nienawiści etnicznej na Chełmszczyźnie, w porę rozwianych złudzeniach co do zjednoczenia Ukrainy przez Sowietów, pobycie w hitlerowskim Berlinie i zwodzeniu gestapo, wreszcie o przyjaźni i współpracy z Józefem Czapskim i Jerzym Giedroyciem z paryskiej „Kultury”. Od 1989 r. prof. Osadczuk jest nieformalnym ambasadorem pojednania, pomostem między Berlinem, Kijowem, Warszawą i Lublinem. Na pytanie, czy dużo pozostało do zrobienia, rozwija wypowiedź Tadeusza Chrzanowskiego: za mało znamy się na co dzień. Polacy nie czytają literatury ukraińskiej i odwrotnie. (...) Zupełnie jest niedorozwinięta turystyka. Pomiędzy młodzieżą uniwersytecką – za mała wymiana. (...) Kuleją kompletnie wystawy, wieczory autorskie, festiwale muzyki (...), a kontakty naukowo-kulturalne ograniczają się do uniwersyteckich ośrodków zachodniej Ukrainy.

Szczególną gorycz słychać w odpowiedzi na pytanie o współpracę Kościołów rzymskokatolickiego i greckokatolickiego: Kościoły niczego nie robią w kierunku porozumienia, przebaczenia, zbliżenia i wzajemnego poznawania się. Nie ma tego ducha pojednania, ducha ewangelicznego. Moim zdaniem, główną winę za to ponosi Kościół polski, tzn. rzymskokatolicki, który jest bardziej zorganizowany, bardziej prężny. Jest potęgą w porównaniu z Kościołem greckokatolickim. Wciąż traktuje jednak swoich pobratymców nieufnie, a często lekceważąco. Nawet polski papież nie mógł tej nieufności zburzyć. Lepiej z tego wywiązują się polscy laicy katoliccy: i „Tygodnik Powszechny”, i „Więź”, i „Znak”. Kościół greckokatolicki również nie jest zbyt aktywny w tym kierunku.

Sondaże opinii publicznej potwierdzają powyższe opinie. Relacjonując wyniki ankiety socjologicznej przeprowadzonej w Łodzi (Owo monstrum – stereotyp. Ukraińcy dawniej i dziś), Noemi Modnicka zauważa, że młodzi Polacy są bardziej otwarci na kontakty z Ukraińcami, skłonni do patrzenia na jednostkę raczej przez pryzmat jej cech osobistych niż przynależności do określonej nacji. Starsi jednak znajdują się wciąż pod wpływem złych wspomnień oraz stereotypów ugruntowanych w historii i kulturze. W tym kontekście osobiste świadectwo Tadeusza Chrzanowskiego, Polaka, i Bohdana Osadczuka, Ukraińca, staje się jeszcze wymowniejsze.

Ukraińsko-polski numer „Tygla kultury” przybliża czytelnikowi problemy, z jakimi boryka się ukraińska kultura. Z rozmowy z dyrektorem Lwowskiej Galerii Sztuk Pięknych dowiedzieć się można nie tylko o współpracy z polskimi muzeami, ale także o żmudnej walce o ocalenie niszczonej przez dziesięciolecia substancji kulturowej. Przyczynek o teatrze polskim w Kijowie w latach 1803-1863, sprawozdanie z polsko-ukraińskiej sesji poświęconej sztuce i jej przemianom po upadku totalitaryzmu, szkic o lwowskim malarzu-wizjonerze Myrosławie Jahodzie i polskim – Wojciechu Górskim są świadectwem wzajemnych zainteresowań, nawiązywania kontaktów kulturalnych i osobistych przyjaźni. Wiele uwagi poświęcono literaturze: np. szkic Heleny Strassberger-Wehrhahn o metaforycznych dla XX-wiecznej historii ukraińskiej kultury losach „Rozstrzelanego Odrodzenia” czy obraz sytuacji współczesnej literatury ukraińskiej Ołeny Hałety i Iryny Starowojt. Własną opinię czytelnik może sobie wyrobić dzięki miniantologii poezji w przekładach Leszka Engelkinga.

Uzupełnia ją Suita lwowska Natalii Otko (ur. 1969), laureatki V Polonijnego Konkursu Poezji Wąglany 1999, uroczy cykl poetyckich przechadzek po starym Lwowie. W wierszu Mocą Orfeusza rzeźby nad nadprożami lwowskich kamienic – Wsłuchane / w pradawny Wiatr / wstępu pustce / bronią. Europejska, śródziemnomorska cywilizacja trwa, choćby w okruchach, u korzeni Ukrainy (o jej multikulturowości wspomina się zresztą w „Tyglu” mimochodem, główny nacisk kładąc na kulturowe więzi z Zachodem). Właśnie kultura i sztuka niesie ocalenie przed utratą tożsamości, niepamięcią, nicością. Owa wspólnota krajobrazu kulturowego, o której pisał Tadeusz Chrzanowski, pomaga także znaleźć wspólny język.

Oprac. M.K.