Drukuj

4-5 / 1999

Niezwykłe wydarzenie, jakim było wniebowzięcie proroka Eliasza, opisane w II Księdze Królewskiej 2:1-13, miało miejsce w IX albo VIII w. przed narodzeniem Chrystusa. W Biblii znajdujemy opisy takich wydarzeń, które nie tracą swej niezwykłej wymowy, a wniebowzięcie z pewnością należy do obrazów budzących największe emocje.

Już w pierwszych wersetach opowieści o Eliaszu i Elizeuszu znajdujemy zapowiedź niesamowitej atmosfery: „Pan zamierzał unieść Eliasza wśród burzy do nieba”. Burza jest zjawiskiem, które zawsze napełniało ludzi przerażeniem, w Biblii symbolizuje

ona zagrożenie. W Księdze Hioba czytamy o burzy, która „porywa nocy” (27:20), w Psalmach jest jednym z atrybutów Boga, wokół którego – jak czytamy w Ps. 50 – „sroży się potężna burza”.

Eliasz, jak się dowiadujemy z opowieści biblijnej, wychodzi wraz z Elizeuszem z miejscowości o nazwie Gilgal. Wedle tradycji żydowskiej uczeń proroka powinien opiekować się swoim mistrzem. Opieka ta oznaczała codzienne usługiwanie, pomoc we wszystkich codziennych, uciążliwych czynnościach – często – jak w przypadku Eliasza – w czasie pieszych wędrówek po pustynnych ziemiach Izraela. Prorok i jego uczeń zawsze przebywają razem. Uczeń czerpie od mistrza nauki nie tylko słuchając jego wykładów, ale także obserwując go i naśladując.

Nadchodzi jednak moment, gdy Eliasz zwraca się do swego ucznia Elizeusza, wypowiadając słowa, których uczeń ten prawdopodobnie nigdy przedtem od swego nauczyciela nie usłyszał: „Pozostań tutaj!”. Hebrajskie słowa szaw na brzmią o wiele mocniej niż ich polskie tłumaczenie. Przez dodanie słowa na do czasownika w trybie rozkazującym prośba Eliasza nabiera charakteru rozkazu, polecenia nie znoszącego sprzeciwu: Zostańże tu! Dlaczego Eliasz każe swemu – dotychczas nieodłącznemu – towarzyszowi podróży pozostać z dala od siebie, podczas gdy sam zamierza udać się do Betelu? Czy Eliasz już wie, że nadszedł dzień, w którym „Pan zamierzał unieść [go] wśród burzy do nieba”? Jeśli wiedział, to czemu okłamał Elizeusza, podając fikcyjny cel swojej misji? Elizeusz gwałtownie protestuje, odwołując się nawet do przysięgi w imię Boże. Aż trzykrotnie powtarza przy tym wyznanie: „nie opuszczę cię”. Jest to jak gdyby refren spinający kolejne części opowieści. Czy Elizeusz także wie o tym, co ma się wydarzyć tego dnia? Jeśli tak, to niezależnie od siebie dokonało się tutaj podwójne objawienie: zarówno Eliasz, jak i Elizeusz dowiedzieli się o tym, co się wydarzy. Eliasz nie wie jednak o tym, że Elizeusz wie...

Gdy bohaterowie opowieści zstępują do Betelu, spotykają tam grupę ludzi określonych przez autora mianem „synów prorockich”. Owi ludzie, strzegący czystości wiary w czasach, gdy w Izraelu szerzył się pogański kult Baala, są – niczym chór starców z greckiej tragedii – doskonale poinformowani o całej sytuacji. W rozmowie z nimi Elizeusz prosi, by nie zdradzili Eliaszowi tego, że on również zna Boży zamiar.

Z Betelu, rzekomego celu misji Eliasza, prorok i jego uczeń zstępują jeszcze niżej – do Jerycha. W Jerychu następuje podobna jak w Betel rozmowa z tamtejszymi „synami prorockimi” i wyznaczenie przez Eliasza kolejnego celu misji. Teraz schodzą do doliny Jordanu, najniżej położonego miejsca w tym rejonie Izraela. Niżej zejść się już nie da, tu musi nastąpić kulminacyjny punkt ich wędrówki. Stojąc nad rzeką, Eliasz bierze swój płaszcz i – podobnie jak Mojżesz, przed którym rozstąpiły się wody Morza Czerwonego – uderza nim o wody Jordanu, aby po chwili suchą nogą przejść wraz z Elizeuszem na drugi brzeg.

Po drugiej stronie Jordanu rozciągała się legendarna kraina cieni, gdzie – jak głosi stare hebrajskie powiedzenie – nie ma życia. Tam, na drugim brzegu, Elizeusz otrzymuje od Eliasza propozycję zapłaty za wieloletnie usługiwanie – może zażądać, czego tylko zechce. Czego zatem chce Elizeusz? Chce, by przypadły mu w udziale dwie trzecie ducha jego mistrza... W tekście oryginału, który podaje dosłownie, że Elizeusz prosił o „podwójny ciąg” ducha Eliasza, po raz kolejny dochodzi do głosu tradycja hebrajska, wedle której najstarszemu synowi należało się dwakroć tyle spadku, ile otrzymywali pozostali. Elizeusz chce więc po prostu tyle, ile mu się należy. Eliasz jednak, świadom tego, że tylko Bóg może obdarować Elizeusza duchem prorockim, uzależnia spełnienie jego prośby od Bożej decyzji. Gdy wszystko staje się już jasne po tym, jak Eliasz wyjawił swemu towarzyszowi tajemnicę nadchodzącej chwili, mistrz i uczeń przechadzają się, rozmawiając. Rozmowę tę przerywa nagle niesamowity widok ognistego rydwanu i pełen przerażenia okrzyk Elizeusza...

Ogniste rumaki unoszą Elizeusza, lecz z rydwanu spada na ziemię jego płaszcz. Elizeusz podnosi go, a własny rwie na strzępy. Może robi to na znak żałoby, zgodnie z nakazem tradycji żydowskiej, ale z drugiej strony wie przecież, że już nie potrzebuje swego uczniowskiego płaszcza, skoro ma płaszcz mistrza. Płaszcz, który jest symbolem urzędu prorockiego. Podnosząc go, Elizeusz podejmuje się roli tego, który ma wobec ludzi świadczyć o Jedynym Bogu. Odtąd będzie się dlań liczyć już nie on sam i jego duchowy rozwój u boku Eliasza. Najważniejsi w jego życiu będą teraz inni ludzie. Elizeusz staje się w pełni samodzielny i jednocześnie odpowiedzialny za nich przed Bogiem.

Droga Elizeusza jest drogą każdego z nas. Nasze pierwsze kroki na drodze wiary wszyscy robimy niesamodzielnie. Doświadczamy nieocenionej pomocy ze strony naszych duszpasterzy oraz wszystkich tych, którzy swoim doświadczeniem mogą nam pomóc w stawianiu kolejnych kroków. Zawsze nadchodzi jednak moment próby, kiedy nasi dotychczasowi przewodnicy i nauczyciele nie są już w stanie nam więcej pomóc. Nie odbywa się to zazwyczaj wśród huku piorunów ani w pustynnej scenerii mitycznego drugiego brzegu Jordanu. Rydwan ognisty nie zstępuje z niebios ani nie spada nam na ramiona płaszcz prorocki. Musimy jednak podjąć decyzję: czy na zawsze pozostaniemy tylko uczniami? Czy podejmiemy się dołączenia do naszego uczniostwa nowej roli, która polega na dzieleniu się z innymi tym, czego sami się nauczyliśmy? Czy bylibyśmy na to gotowi, niezależnie o tego, jak bardzo niespodziewanie nastał dla nas ów moment decyzji? Niech burza i ognisty rydwan nie będą musiały być dla nas znakami, że nastał czas wzięcia na siebie nowej odpowiedzialności. Niech dokona się to w ciszy naszych serc. Amen.

Oprac. Krzysztof Skuza

[Autor opracowania wykorzystał materiały z seminarium teologicznego w Żychlinie, poświęconego egzegezie II Księgi Królewskiej]