Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1998

Z PRASY

...w obszarze niskich dochodów w latach 1990-91 pozostawało przez dwa lata 11,6 procent osób uzyskujących dochody na poziomie minimum socjalnego, w latach 1991-1992 ich udział wzrósł do 18,6 procent, a w okresie 1993-1994 do ponad 20 procent. (...) bardziej restryktywne miary ubóstwa ujawniają, iż poniżej wyznaczonych przez nie progów trwale lokuje się około 50 procent segmentu populacji wyznaczonego przez te miary... Oto próbka danych, jakie w artykule Mroczna strona sukcesu, zamieszczonym w kwietniowej „Res Publice Nowej”, poświęconej ubóstwu, podaje socjolog Kazimierz Frieske. Dla co piątego Polaka ekonomiczne skutki przemian po 1989 r. znaczyły bytowanie na skraju biedy. Co drugi z tej grupy spadł poniżej progu ubóstwa i z różnych względów nie może się z niego podźwignąć. Bo niby jak, nie będąc baronem von Münchhausenem, ma wyciągnąć się sam za włosy z bagna? Dziś dotyczy to już 40%, a wedle wypowiadających się w redakcyjnej ankiecie Janiny Ochojskiej z Polskiej Akcji Humanitarnej i Marka Kotańskiego, twórcy Monaru i Markotu, aż 60% polskiego społeczeństwa!

Na nędzę narażone są prócz emerytów i rencistów zwłaszcza rodziny niepełne, takie, w których długo bezrobotne jest co najmniej jedno z rodziców, wielodzietne i patologiczne (kategorie te mogą się zazębiać). Nie starcza im nie tylko na buty, ale i na chleb, a na pewno na zeszyty i książki dla dzieci. Często jednak musi starczyć na wódkę. Innym środkiem uzależniającym i pozbawiającym inicjatywy jest telewizja (Polak tkwi co dzień przed ekranem dłużej niż inni Europejczycy!) i wideo oferujące życie na niby, odurzającą baśń, w której jest się zwycięzcą życiowego pięcioboju w kategoriach: bogactwa, urody, zdrowia, młodości i szczęścia. Destrukcyjny wpływ tego medium na psychikę przedstawia Jacek Kuroń pospołu z Jackiem Żakowskim w książce Siedmiolatka, czyli kto ukradł Polskę? (Wrocław 1997).

K. Frieske podaje też, że dzieci stanowią ponad 30 procent ludności żyjącej w niedostatku (...) a spośród dzieci do lat 14 aż co piąte trafia do sfery ubóstwa. Jedyną instytucją, która życiu rodziny nadaje systematyczność, a rytm to oznaka porządku i stabilności - jest szkoła. Choć edukacyjnie i wychowawczo niewydolna, pomaga przystosować się społecznie i jest miejscem, gdzie (...) filantropia miesza się (...) z działaniami opiekuńczymi i edukacją. Ale nie funkcjonująca należycie rodzina przedwcześnie skłania dzieci do dokładania do domowego budżetu lub one samorzutnie biorą na siebie ten obowiązek. Oznacza to porzucenie nauki już na etapie podstawowym. Inne skutki biedy i braku perspektyw to obniżenie wieku inicjacji alkoholowej (systematycznie pije blisko półtora miliona nastolatków). W początkach lat dziewięćdziesiątych wśród narkomanów zatrzymanych przez policję aż 70 procent stanowili młodzi ludzie pochodzący z rodzin robotniczych, a 64 procent nie miało swojego społecznego zakorzenienia przez pracę lub naukę. Współczynniki przestępczości nieletnich zbliżone są do współczynników przestępczości dorosłych, a około 70 procent czynów karalnych popełnionych przez tych pierwszych miało charakter przestępstw grupowych.

W PRL z uporem godnym lepszej sprawy powtarzano powiedzonko: Nauka to potęgi klucz, a kto ma wiele kluczy  –  zostaje woźnym. Dziś z obserwacji wszelkich znaków na niebie i ziemi płynie wniosek, że nauka to istotnie klucz i służy np. do tego, by nie być wykluczonym z błyskawicznie zmieniającego się świata lub z wykluczenia się wyrwać. Diagnozując oblicza biedy i brak recepty ze strony władzy bez względu na to, kto ją sprawuje, Tomasz Merta i Paweł Śpiewak piszą: W perspektywie długiego czasu najważniejszą formą przeciwstawienia się ubóstwu jest rozwój systemu oświatowego i kulturalnego. (...) w Polsce działa niezwykle silny wzorzec rodzinnej powtarzalności - jest niemal pewne, że dziecko z rodziny inteligenckiej skończy wyższe studia, tak samo pewne jest zaś to, że dziecko z ubogiej wiejskiej rodziny ich nie skończy (...) dlatego, że nikt w porę nie zaszczepi mu odpowiednich aspiracji, nie pokaże, że istnieją inne style życia, i nie przekona, że nie są one niedostępne. Praktycznie rzecz biorąc, tylko szkoła jest w stanie spełnić taką rolę... (Milczenie ubóstwa. Rzecz o sprawiedliwości)

Doraźne łagodzenie problemu nie wystarcza. Cytowani autorzy mówią: potrzebujemy czegoś więcej  –  podstawowej uważności, która jest nade wszystko świadomością przeszkód, na jakie natrafiają ubodzy. (...) Tylko dzięki uważności  –  patrząc, dostrzegając i współodczuwając  –  można zobaczyć, co znaczy dzisiaj być ubogim. Ludzi uważnych i umiejących uszanować w innych godność z ich człowieczeństwa płynącą jest wielu. Dożywianie dzieci, które w szkole mdleją z głodu, rozpoczęte przez Polską Akcję Humanitarną, praca u korzeni prowadzona np. przez Wspólnotę „Chleb Życia”, parafialne świetlice i kluby sportowe, przystanie „Barki” czy praska gazeta „Nasza Ulica”, sprzedawana przez bezrobotnych (reportaże społeczne, porady prawne, rubryka „Tu znajdziesz pomoc” etc.), przełamywanie obcości, uprzedzeń, izolacji można długo wymieniać. Sama lista pozarządowych organizacji pomocowych to parę tysięcy pozycji. Jest wokół nas, wśród nas (w nas też?) coraz więcej uważności na bliźniego. Gdy jedni pną się w górę, strzegąc terytorium i przywilejów swego klanu, wielu pomaga sobie  –  pomagając innym. Żebyśmy jednak zdołali wielkim wysiłkiem przełamać kulturowe czy obyczajowe bariery dzielące to społeczeństwo i hamujące rozwój, musimy się najpierw pozbyć dwóch niszczących emocji, które zawładnęły Polską  –  pogardy i nienawiści. Emocji rosnących z jednej strony na zawiści i oszczerstwach wobec wyróżnionych  –  dorobkiewiczów-bogaczy, a z drugiej na poczuciu wyższości wobec wykluczonych  –  nędzarzy, darmozjadów i nieudaczników. (...) W przeciwnym razie agresja, która szarpie Polskę, będzie rosła nadal  –  ostrzega w Siedmiolatce Jacek Kuroń.

Oprac. mok