Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

5 / 1998

W 50. ROCZNICĘ PROKLAMOWANIA PAŃSTWA IZRAEL

Izrael to Ziemia Święta, miejsce narodzin Chrystusa, ważny ośrodek duchowy i cel pielgrzymek wyznawców chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Wielu z Państwa miało zapewne okazję zwiedzić go, podążając ścieżkami wytyczonymi przez Biblię i religijną tradycję. Jednak Izrael to także państwo, w którym znajdują azyl powracający z wygnania Żydzi z całego świata; to ziszczenie marzenia wielu pokoleń o odbudowie własnej siedziby narodowej. Obraz takiego Izraela chciałabym Państwu przybliżyć. Przemierzmy ten kraj raz jeszcze, tym razem innym szlakiem.

Pięćdziesiąt lat temu, 14 maja 1948 r. zgromadzeni tłumnie wokół miejskiego muzeum mieszkańcy Tel Awiwu byli świadkami niezwykłego wydarzenia historycznego: obradująca w tym czasie Rada Narodowa proklamowała powstanie Państwa Izrael. Jego przyszły premier Dawid Ben Gurion odczytał Deklarację Niepodległości. Aby zrozumieć w pełni znaczenie tego faktu, cofnijmy się nieco w czasie.

Do Syjonu
Jest druga połowa XIX wieku. W Palestynie, przez Żydów nazywanej Krajem Izraela (Erec Izrael) bądź Syjonem, pojawiają się pierwsze zapowiedzi przyszłych zdarzeń. Ta peryferyjna, zaniedbana prowincja imperium ottomańskiego staje się areną rywalizacji mocarstw europejskich o wpływy na Bliskim Wschodzie. Wraz z europejskimi kupcami, misjonarzami, geografami i archeologami do Palestyny wkracza cywilizacja. Uruchomione zostają połączenia morskie, telegraficzne i pocztowe z Europą, stopniowo wzrasta poziom życia. Nieliczna miejscowa społeczność żydowska, skupiona w Safed i Jerozolimie, znajduje dogodne warunki do rozwoju i realizacji idei „wybawienia Kraju”, polegającej na zakupie i rekultywacji ziem leżących od wielu lat odłogiem.

Tymczasem w Europie, na tle zachodzących w niej przemian społeczno-politycznych, pogłębia się kryzys tradycyjnego żydowskiego modelu życia. Model ten, oparty na rygorystycznych zasadach narzucanych przez religię, doprowadził do izolacji i zamknięcia Żydów w swoistym getcie kulturowym. Początkowo pozostający pod wpływem żydowskiego oświecenia – haskali – reformatorzy wiązali nadzieje na zmianę tego stanu rzeczy z asymilacją, zdobyciem świeckiego wykształcenia i upodobnieniem się do nieżydowskiego otoczenia przy zachowaniu żydowskiej tożsamości. Stosunkowo szybko jednak okazało się, że asymilacja zrodziła kolejne problemy. Podjęta przez Żydów próba zajęcia równoprawnej pozycji w społeczeństwach europejskich doprowadziła do nasilenia się antysemityzmu. W Europie Zachodniej Żydzi byli dyskryminowani, w Europie Wschodniej zaś dotknęły ich prześladowania i pogromy.

W tej sytuacji wśród różnych rozwiązań problemu żydowskiego znalazła się idea powrotu do kraju przodków i włączenia się w dzieło „wybawienia Kraju”. Z ideą tą związany był działający w Europie Wschodniej w latach 70. i 80. XIX w. ruch Miłośników Syjonu (Chowewej Cijon). W 1882 r. grupa członków tego ruchu wyemigrowała do Palestyny, by zakładać tam osiedla rolnicze. W ciągu kolejnych jedenastu lat w ich ślady poszło łącznie 25 tys. pionierów. Była to pierwsza z pięciu dużych fal imigracji, zwanych alijami, jakie przybyły do Kraju Izraela przed II wojną światową.

Równolegle z pierwszą aliją rozwijała się koncepcja powrotu do Syjonu. W 1896 r. wiedeński dziennikarz Teodor Herzl wydał dzieło pt. Państwo żydowskie (Der Judenstaat), którego główną myśl można ująć następująco: prześladowania Żydów ustaną jedynie wtedy, gdy jak inne narody mieć będą oni własne państwo, utworzone za zgodą wielkich mocarstw. Rok później z inicjatywy Herzla zwołany zostaje w Bazylei I Kongres Syjonistyczny, który opracowuje program ruchu syjonistycznego  żydowskiego ruchu narodowego na rzecz odbudowy siedziby narodowej w kraju Izraela. Działacze syjonistyczni rozpoczynają zabiegi dyplomatyczne, które w 1917 r., po przejściu Palestyny po I wojnie światowej pod zarząd brytyjski, przyniosły tzw. deklarację Balfoura, oficjalnie głoszącą brytyjskie poparcie dla utworzenia w Palestynie państwa żydowskiego.

Oranie pustyni
Wyobraźmy sobie, że schodzimy na ląd w zgiełkliwym porcie w Jaffie w początkach naszego wieku. Wraz z grupą pionierów ze zdumieniem oglądamy to orientalne miasto, tak inne od krajobrazu, do jakiego przywykliśmy. Dosiadamy koni, a może osłów lub wielbłądów, by udać się do miejsca przeznaczenia  skrawka ziemi zakupionej dla nas przez Żydowski Fundusz Narodowy gdzieś w Galilei. Bez arabskiego przewodnika nigdy byśmy tam nie dotarli. Przemierzamy pustynne obszary pozbawione dróg, kierując się jemu tylko znanymi znakami. Z rzadka natrafiamy na nędznie wyglądające arabskie wioski. Drugiego dnia podróży docieramy nad błękitne wody Jeziora Galilejskiego. Tu jest nasze miejsce, tu mamy wznieść swój dom, zaorać piaszczyste, kamieniste pola, zasadzić winnice. Odczuwamy lęk i niepewność. Nie tak sobie wyobrażaliśmy kraj mlekiem i miodem płynący. Wielu z nas się załamie, z powodu upału, ciężkiej pracy, malarii straci zdrowie, a nawet życie. A jednak idea, która nas tu przywiodła, pozwoli większości z nas wytrwać. Wybawimy tę ziemię, aby mogli tu przybyć następni, wszyscy prześladowani Żydzi z całego świata.

Tak właśnie mogła wyglądać droga założycieli Deganii, pierwszego kibucu, powstałego w 1910 r. Była to osada rolnicza oparta na zasadach spółdzielczych. Pionierzy mieszkali tu i pracowali wspólnie, równo dzieląc między siebie wypracowane dobra. Ten wyjątkowy model osadnictwa wiejskiego szybko rozpowszechnił się w Kraju. Obecnie jest w Izraelu 270 kibuców. Oprócz nich powstawały moszawy, których mieszkańcy prowadzili swe gospodarstwa indywidualnie, wspólnie jednak troszczyli się o dostawę niezbędnych do życia i pracy artykułów i o zbyt owoców swej pracy. Również i ta forma osadnictwa wiejskiego przetrwała do dziś. Liczba moszawów w Izraelu wynosi obecnie 450.
Kibuce i moszawy stworzyły podstawy dla gospodarki dobrze zorganizowanej, choć nielicznej wspólnoty żydowskiej w Kraju Izraela. Pionierzy otworzyli drogę dla budowniczych miast, przemysłu i kultury. Gdybyśmy się znaleźli w tym samym porcie kilkadziesiąt lat później, powiedzmy w latach 30., ze zdumieniem zauważylibyśmy w niewielkiej odległości od Jaffy, w miejscu piachów, które niegdyś przemierzaliśmy w drodze na północ  miasto! Pierwsze żydowskie miasto w Kraju  założony w 1909 r. Tel Awiw. Na jednej z jego jasnych ulic o zabudowie w stylu kolonialnym lub Bauhausu wstąpilibyśmy do kawiarni podobnej do tych, jakie pozostawiliśmy w Europie. Przysłuchiwalibyśmy się rozmowie hebrajskich pisarzy, wśród których mógłby się znaleźć Szmuel Josef Agnon, jeszcze wówczas nieświadom, że w 1966 r. przypadnie mu zaszczyt bycia pierwszym izraelskim noblistą. Rozmowa dotyczyłaby wyczytanej w jednej z gazet hebrajskich wiadomości o rozwoju żydowskiej uczelni – Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Dowiedzielibyśmy się wkrótce, że społeczność żydowska w Palestynie ma już swój teatr  Habimę, która przeniosła się tu z Moskwy, własną orkiestrę  założoną przez Bronisława Hubermana, skrzypka polskiego pochodzenia, Palestyńską Orkiestrę Filharmoniczną, własne uczelnie techniczne, artystyczne i rolnicze oraz własną administrację, zarządzaną przez Komitet Narodowy, reprezentujący ją wobec diaspory i władz brytyjskich. Ze smutkiem dowiedzielibyśmy się także o konflikcie z arabskimi sąsiadami i o tym, że władze brytyjskie próbują ten konflikt osłabić poprzez ograniczenie imigracji żydowskiej i nabywania ziem przez Żydów.

Państwo imigrantów
Brytyjskie próby opanowania imigracji żydowskiej zakończyły się jednak niepowodzeniem. W związku z prześladowaniami, a następnie zagładą Żydów w opanowanej przez hitleryzm Europie, w okresie od 1939 do 1948 r. przybyło niemal 100 tys. imigrantów. Zaostrzenie się konfliktu w Palestynie skłoniło Zgromadzenie Ogólne ONZ do przyjęcia 29 listopada 1947 r. rezolucji nr 181 o utworzeniu na zachodnim brzegu Jordanu dwóch państw: arabskiego i żydowskiego, oraz o pozostawieniu Jerozolimy pod kontrolą międzynarodową. Żydzi opowiedzieli się za tą rezolucją, natomiast Arabowie ją odrzucili. Gdy brytyjski mandat w Palestynie dobiegał końca, zamieszkiwała ją zorganizowana społeczność żydowska, posiadająca własne instytucje polityczne, społeczne, ekonomiczne i kulturalne. Faktycznie było to już państwo, któremu brakowało jedynie nazwy. W takich właśnie okolicznościach doszło do posiedzenia Rady Narodowej dnia 14 maja 1948 r.

Zgodnie z Deklaracją Niepodległości państwo żydowskie otworzyło się na masową imigrację. W lipcu 1950 r. Kneset, liczący 120 członków izraelski parlament, uchwalił Prawo Powrotu – ustawę zasadniczą uprawniającą każdego Żyda do imigracji do Izraela i otrzymania izraelskiego obywatelstwa. Zwróćmy uwagę na wyjątkowość tego faktu. W państwach powstałych w sposób naturalny imigracja bywa tolerowana, bywa też niepożądana, lecz nie ma drugiego państwa, którego celem istnienia byłoby przyjęcie setek tysięcy imigrantów. Państwo Izrael powstało dla nich i bez nich nie mogłoby istnieć. Byli potrzebni, by dla niego pracować, budować przemysł, rolnictwo, kulturę, lecz przede wszystkim  by go bronić.

Przybywali z całego świata. Były wśród nich złamane psychicznie ofiary Holokaustu i sieroty po tych, którzy zginęli, odnalezione w klasztorach i rodzinach chrześcijańskich, gdzie przetrwały wojnę. Byli też ciemnoskórzy imigranci z Jemenu, skąd w latach 1949-1950 w ramach operacji „Czarodziejski Dywan” ewakuowano drogą lotniczą całą, liczącą ok. 50 tys. osób społeczność żydowską. Byli przybysze z Europy Wschodniej, uchodzący przed totalitaryzmem. Byli także wykształceni i zamożni imigranci z państw zachodnich, wiedzeni entuzjazmem i ideą powrotu do kraju przodków. Przybywali kolejni: imigranci z Etiopii i wreszcie, w ostatnich latach, 700 tys. przybyszy z byłego ZSRR. Wywodzili się z różnych tradycji kulturowych i różne były pobudki, którymi się kierowali, powracając do Kraju. Przed państwem żydowskim stanęło zadanie wyłonienia z tej ogromnej różnorodności jednego narodu. Nie było to łatwe, nie uniknięto więc błędów. W latach 50. postrzegano społeczeństwo jako tygiel, w którym rozpuścić się miały dotychczasowe tożsamości, by mogła powstać jednolita tożsamość izraelska, zachodnia i nowoczesna. Czas pokazał, jakim błędem było deprecjonowanie przeszłości i bogactwa kulturowego wnoszonego przez imigrantów. Polityka ta zadała ostateczny cios kulturze jidysz, a także utrudniła asymilację i zrodziła frustrację imigrantów z krajów orientalnych, czego wyrazem była fala demonstracji, która przeszła przez Izrael w początkach lat 70., określana jako ruch Czarnych Panter. Niejednokrotnie imigrantom wyrządzano ogromną krzywdę, bo jak inaczej nazwać można oddanie bez wiedzy rodziców do adopcji rodzinom pochodzenia europejskiego ok. 250 dzieci imigrantów z Jemenu, które z powodów ekonomicznych umieszczono w domach opieki?

Nie wszyscy więc zostawali w żydowskim państwie. Jerida (emigracja) od początku towarzyszyła aliji. Dane na ten temat publikowane są niechętnie, wiadomo jednak, że w latach 1948-1966 Kraj opuściło 165 tys. jordim. Był nawet okres, kiedy izraelski MSZ zwrócił się do obcych przedstawicielstw z prośbą o ograniczenie wydawania wiz Izraelczykom opuszczającym Kraj. Dlaczego wyjeżdżali? Gdyż rzeczywistość izraelska nie zawsze odpowiadała idealistycznym wizjom, z jakimi tu przybyli. Bywały okresy trudności gospodarczych, jak w pierwszych latach niepodległości, kiedy to reglamentowano podstawowe artykuły, przydział rządowy oznaczał przykładowo 200 gramów chudego białego sera i 12 jajek miesięcznie, a obuwie czy pończochy obłożone były podatkiem od luksusu. Bywały okresy bezrobocia i długiego oczekiwania na pracę w przepełnionych namiotach lub barakach maawarot  obozów przejściowych. Inni wyjeżdżali, by uchronić swoje dzieci przed wojną i terroryzmem. Jeszcze inni, tak jak imigranci z b. ZSRR, wyjeżdżali, bo nie mogli znieść obniżenia swego statusu społecznego w stosunku do warunków w kraju, z którego przybyli.

A jednak większość pozostała. Żydowska ludność Izraela liczy obecnie niemal pięć milionów przybyłych dawniej lub później imigrantów, tworzących intrygujące i zróżnicowane społeczeństwo.

Wojna i pokój
Pamiętając, jak ważnym problemem jest dla Izraela wchłonięcie imigracji, nie zapominajmy o innej, nie mniej istotnej kwestii  sprawie obronności. Jednym z najczęściej używanych słów hebrajskich jest „bezpieczeństwo” we wszelkich złożeniach. Wystarczy przejść się ulicą dowolnego miasta izraelskiego, aby odczuć, jak powszechna jest tu obecność broni. Młodzi żołnierze nawet podczas przepustek nie rozstają się z karabinem, a żołnierki chodzą na randki z radiostacją na plecach. Konflikt arabsko-izraelski czyni życie w tym kraju niebywale trudnym.

Konflikt ten jest starszy niż samo państwo, sięga początków osadnictwa żydowskiego w Palestynie. Jest ceną, którą płaci Izrael za pominięcie przez ideologów powrotu do Syjonu problemu, jaki stwarzać mógł fakt zamieszkania Kraju przez ludność arabską. Naiwnością ze strony części przywódców ruchu syjonistycznego była wiara, że Arabowie włączą się w budowę państwa żydowskiego rozumiejąc, że jego rozwój stworzy i dla nich nowe perspektywy. Już w latach 80. XIX w. pisarz i myśliciel żydowski Achad Ha’am przestrzegał osadników żydowskich przed tendencją do grania roli europejskich kolonistów wśród arabskiej ludności, lecz na jego ostrzeżenia nie zwrócono dostatecznej uwagi.

Kłopoty zaczęły się niewinnie  żyjąca w ciężkiej sytuacji materialnej ludność arabska dokonywała kradzieży z kibucowych pól. Żydowskie osiedla zmuszone były do zorganizowania ochrony swoich plonów. W miarę jak ludności żydowskiej przybywało, a przestrzeń życiowa Arabów kurczyła się, ochroną trzeba było objąć także ludzkie życie. Arabska opozycja z czasem przybierała formę coraz bardziej ekstremalną, a działalność kolejno powstających żydowskich organizacji obronnych, takich jak Haszomer czy Hagana, nie była w stanie zapobiec śmierci setek osadników podczas zamieszek antyżydowskich, jakie wybuchały w latach 1920, 1921, 1929-1933 i 1936-1939. Proklamowanie Państwa Izrael było ciosem dla ludności arabskiej, stanowczo sprzeciwiającej się podziałowi Palestyny. By zniszczyć wrogi twór, Arabowie wybrali dwie drogi: wojnę i terroryzm.

Pierwsza, zwycięska dla Izraela wojna wyzwoleńcza wybuchła w niespełna 24 godziny po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości. Izrael utracił w niej 1% ludności, a 600 tys. palestyńskich Arabów w jej efekcie opuściło swój kraj. Kolejne wojny nawiedzały Izrael z przytłaczającą regularnością. Wymieńmy te najważniejsze: rok 1956 przyniósł kampanię synajską, rok 1967 – wojnę sześciodniową, 1973 zaś – wojnę Jom Kippur. Dodajmy do tego wojnę libańską sprzed szesnastu lat. Wojny kosztowały Izrael życie tysięcy żołnierzy, a straty państw arabskich były jeszcze dotkliwsze.

Terroryzm zbiera krwawe żniwo od kilkudziesięciu lat i sprawia, że Izraelczycy nie mogą czuć się bezpieczni ani w swym kraju, ani poza jego granicami. W zamachach terrorystycznych ginęli i wciąż giną uczniowie szkół, pasażerowie samolotów i autobusów, izraelscy dyplomaci i sportowcy oraz przypadkowi przechodnie.
Zapewnienie krajowi bezpieczeństwa pochłania niewyobrażalne środki finansowe. Przyjrzyjmy się następującym danym: w większości krajów zachodnich odsetek produktu krajowego brutto wydawanego na zbrojenia wynosi od 1 do 3%. Podczas pierwszych dwóch dekad istnienia Izraela wynosił on 10%, po Wojnie Sześciodniowej wzrósł do 25%, by podczas kolejnej wojny osiągnąć 45%. Obecnie, pomimo trwania politycznego procesu, który ma przynieść Bliskiemu Wschodowi pokój, Izrael wydaje na cele obronne 9,5% swoich dochodów.

Konfrontacja to droga donikąd. Pierwszym, który to pojął po stronie państw arabskich, był Anwar Sadat, prezydent Egiptu, który ryzykując własną karierę i życie doprowadził do podpisania egipsko-izraelskiej umowy pokojowej w 1979 r. Krok ten przyniósł Sadatowi i jego izraelskiemu partnerowi, premierowi Menachemowi Beginowi, pokojową nagrodę Nobla, lecz naraził Egipt na wieloletnią izolację ze strony innych państw arabskich. Za swą odwagę Anwar Sadat zapłacił najwyższą cenę  zginął od kul islamskich fundamentalistów podczas defilady wojskowej w Kairze w 1981 r.

Jego ofiara nie była daremna. Zapoczątkowany przez prezydenta Egiptu proces trwał. W 1991 r. w Madrycie odbyła się konferencja pokojowa z udziałem Izraela i państw arabskich, podczas której wyznaczono plan dalszych rozmów pokojowych. W krótkim czasie doszło do podpisania porozumienia, na mocy którego powstała Autonomia Palestyńska. W 1994 r. Izrael zawarł pokój z Jordanią. Zdawało się, że szalom – pokój na Bliskim Wschodzie jest już w zasięgu ręki, kiedy trzy lata temu po wiecu pokojowym w Tel Awiwie żydowski ekstremista targnął się na życie innego noblisty, premiera Icchaka Rabina. Jego śmierć i dojście do władzy izraelskiej prawicy odsunęły, niestety, realizację marzenia o pokoju w bliżej nieokreśloną przyszłość.

Polska w żydowskim sercu
Zauważyliście Państwo, jak odległe wydają się z polskiej perspektywy izraelskie realia i problemy. Tymczasem w naszym kraju dość powszechnie uważa się, że Izraelczykom Polska jest niesłychanie bliska. Pogląd ten, choć niesłuszny, nie jest całkowicie bezpodstawny.

Prawdą jest, że imigranci z Polski odegrali bardzo ważną rolę w tworzeniu żydowskiego państwa. Stąd przybyli pionierzy, dla których w 1935 r. otwarto w Tel Awiwie oddział banku PKO, działający zresztą do dziś. Stąd pochodzili intelektualiści, artyści i politycy. Na dziewięciu dotychczasowych premierów Izraela aż trzech: Dawid Ben Gurion, Menachem Begin i Icchak Szamir urodziło się w Polsce. W ciągu 50 lat swego istnienia Państwo Izrael przyjęło 340 tys. imigrantów z Polski. Więcej przybyło ich tylko z Rosji. Imigracja trwa zresztą nadal. Obecnie do Izraela wyjeżdża na stałe z Polski około 30 osób rocznie.

Wielu Polaków myśli, że z tego powodu Izrael patrzy na Polskę z sympatią i wdzięcznością. Jednak większość Izraelczyków daleka jest od idealizowania naszego kraju. Wspomnienia przedwojennego getta ławkowego, Holokaustu czy atmosfery nagonki z marca 1968 r. sprawiły, że wielu imigrantów przekazało swym dzieciom obraz Polski jako kraju antysemickiego, który w dodatku jest jednym wielkim żydowskim cmentarzem. Uciekając od takiej Polski, odcięli się od swej przeszłości, zerwali kontakty z językiem i kulturą. Wycierpieli tak wiele. Spróbujmy ich zrozumieć.

Na szczęście są także inni; ci, którzy kupują książki w księgarni polskiej przy ulicy Allenby’ego w Tel Awiwie. W nich miłość do Polski nie umarła. Choć Polska ich odtrąciła, na zawsze pozostała dla nich zaczarowaną krainą dzieciństwa, pięknych krajobrazów i najwspanialszych przyjaciół. Ich jerozolimskie mieszkania zdobią kurpiowskie wycinanki, a w księgozbiorze na pewno znajdzie się jeśli nie Sienkiewicz, to Tuwim, a może Pan Tadeusz. Izrael jest dla nich jak związek z rozsądku i konieczności, lecz Polska zawsze pozostanie pierwszą miłością. Pamiętajcie Państwo o ich istnieniu. Może w Waszych wędrówkach po Kraju uda się Wam ich odnaleźć.

Agnieszka Jawor
[Absolwentka hebraistyki  Uniwersytetu Warszawskiego, tłumaczka]