Drukuj

5 / 1998

FAKT CZY WYOBRAŻENIE?

Większość czytelników Biblii wyobraża sobie prawdopodobnie osiedlenie się Izraela w Kanaanie jako podbój. Nauczyli się tego na katechezie lub w indywidualnej, bezkrytycznej lekturze Księgi Jozuego. Taka zaś lektura wynika stąd, że gdy formowały się wyobrażenia o początkach Izraela w Kanaanie, nie zdawano sobie sprawy lub też nie brano poważnie pod uwagę istnienia gatunków literackich w Piśmie Świętym. Ten sposób myślenia budzi jednak rozliczne trudności i rozterki. Gdyby bowiem jeszcze ów podbój był w miarę humanitarny, to znaczy nie pochłonął tylu ofiar wśród podbitych ludów, można by się z nim pogodzić. Tymczasem według opowiadań Księgi Jozuego Izraelici dokonali niemal całkowitej eksterminacji mieszkańców Kanaanu, spełniając przy tym wyraźne polecenie Boga. Czytamy bowiem w opisie zdobycia Jerycha: „A lud wpadł do miasta, każdy wprost przed siebie, i tak zajęli miasto. I na mocy klątwy przeznaczyli na zabicie ostrzem miecza wszystko, co było w mieście: mężczyzn i kobiety, młodzieńców i starców, woły, owce i osły” (6:20b-21). Pozostała przy życiu jedynie nierządnica Rachab i jej rodzina, w nagrodę za uratowanie izraelskich zwiadowców (zob. Joz. 2; 6:25).

Nie jest to jednak jedyny przypadek opowiedziany w tej Księdze, gdzie w imię Boga dokonuje się bezwzględna eksterminacja. Podobnie jest przy zniszczeniu miasta Aj. Przy końcu tej „akcji” czytamy: „Gdy Izraelici pobili mieszkańcówAj na otwartym polu, na pastwisku, po którym ich ścigano, i gdy wszyscy oni aż do ostatniego polegli od miecza, cały Izrael zwrócił się przeciw Aj i poraził je ostrzem miecza. Ogółem poległych tego dnia, mężczyzn i kobiet, było dwanaście tysięcy, czyli wszyscy mieszkańcy Aj. Jozue zaś nie cofnął ręki, w której trzymał oszczep, dopóki nie zgładzono, na skutek obłożenia klątwą, wszystkich mieszkańców Aj” (8:24-25).

Na podstawie tych i podobnych informacji (np. Joz. 10:28-42; 11:10-12) można sobie łatwo wyrobić pogląd, iż Bóg Izraela jest okrutny a Jego lud barbarzyński. Jest wprawdzie faktem, że ościenne ludy, np. Moabici, stosowały podczas podbojów podobne praktyki. Izrael nie byłby tu więc wyjątkiem. Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że Księga Jozuego zawiera dużo przemocy i opowieści budzących zgrozę.

Co więc począć z tą kłopotliwą sprawą? Trzeba najpierw zapytać o gatunek literacki Księgi Jozuego: czy jest to opis historyczny, czy raczej coś innego. Otóż żadna księga biblijna nie jest suchą kroniką wydarzeń. Nie jest nią zwłaszcza Księga Jozuego. Skąd to wiadomo? Łatwo można się o tym przekonać porównując ją z Księgą Sędziów 1:1-3:6, która proces osiedlania się Izraelitów w Kanaanie bardziej rozciąga w czasie. Z Drugiej Księgi Samuela dowiadujemy się też, iż Jerozolimę zdobył dopiero Dawid, ponad dwa wieki później. Proces osiedlania się Izraelitów w Kanaanie był więc długi i znacznie bardziej złożony, niż nam to przedstawia Księga Jozuego. Jest więc ona bardziej wizją szybkiego spełnienia obietnicy objęcia w posiadanie ziemi – obietnicy danej przodkom Izraela przez Boga – i nie można jej uważać za kronikę wydarzeń.

Warto również sobie uświadomić, iż poszczególne opowiadania też są ujęte w pewne formy literackie. Trzeba zatem pytać o ich gatunek literacki. Np. opowiadanie o zburzeniu Aj i o wypełnieniu na nim nakazu klątwy (cherem), jest etiologią, czyli wyjaśnieniem tej nazwy własnej. Słowo aj znaczy ruina. Z archeologii wiemy, że gdy Izraelici pod wodzą Jozuego weszli do Kanaanu ok. 1210 r., miejscowość ta od dawna była niezamieszkana. Interesowało ich jednak, co znaczą i skąd się wzięły te ruiny. W ten sposób powstało opowiadanie, iż to Bóg przy pomocy grupy Izraelitów pod wodzą Jozuego dokonał takiego zniszczenia. Różnica czasu nie odgrywała dla nich wielkiej roli. Wystarczyło, że teren był otwarty dla nowych mieszkańców. Co dla nas, współczesnych, byłoby zbiegiem okoliczności, dla nich było zrządzeniem Bożym: to Bóg ułatwił im tutaj dostęp.

Kolejną przesłanką świadczącą o tym, iż Księga Jozuego przedstawia uproszczoną wizję początków Izraela w Kanaanie i wyolbrzymia zniszczenia tam dokonane, są  jak już krótko wspomniano  różnice między nią a Księgą Sędziów. Według relacji Księgi Sędziów proces osiedlania się w Kanaanie i jego zagospodarowania jest bardziej rozciągnięty w czasie. Wiele miejscowości pozostało jeszcze do zdobycia. Z jej opowiadań wynika, iż plemiona izraelskie są słabo zorganizowane i daleko im jeszcze do takiego ustroju, jaki spotykamy np. za czasów Dawida i Salomona.

Księga Sędziów mówi wprost o tym, iż to Bóg pozostawił w Kanaanie wielu jego pierwotnych mieszkańców. Stało się tak z powodu niewierności pokoleń następujących po generacji Jozuego. Przy końcu rozdziału 2 czytamy: „Zapłonął więc gniew Pana przeciwko Izraelowi. I rzekł: Ponieważ lud ten przekroczył przymierze, które zawarłem z ich przodkami, i ponieważ nie usłuchał głosu mego, także i Ja nie wyrzucę spośród nich żadnego z narodów, które pozostawił Jozue, gdy umierał, żeby poddać Izraelitów próbie i zbadać, czy pójdą drogami Pana, po których kroczyli ich przodkowie. Pan więc pozostawił te narody, nie wypędzając ich szybko ani nie wydając ich w ręce Jozuego” (Sędz. 2:20-23).

Znajdujemy później także powód pozostawienia dawnych mieszkańców Kanaanu. Księga mówi bowiem następnie o próbie, jaką mają być dla Izraela owe pozostawione przy życiu narody: „A oto narody, którym Pan pozwolił pozostać, aby wystawić przez nie na próbę Izraela, wszystkich tych, którzy nie doświadczyli żadnej wojny z Kananejczykami”. Ale zaraz dodaje: „a stało się to jedynie ze względu na dobro pokoleń izraelskich, aby je nauczyć sztuki wojennej, te zwłaszcza, które jej przedtem nie poznały” (3:1-2). Następnie wymienione są właśnie te ludy, które – o dziwo! – ocalały (3:3-5). Wcześniej zaś, w przytoczonym wyżej tekście, o ich ewentualnym usunięciu nie mówi się w kategorii klątwy, lecz o ich wygnaniu (2:21).

Szczególnie jednak interesujące jest to, iż rozbieżności co do przebiegu zdarzeń zachodzą w samej Księdze Jozuego. Jak wyżej wspomniano, wielokrotnie mówi się o wykonaniu klątwy, o całkowitym zniszczeniu niektórych miejscowości wraz z ich ludnością. Jednak są teksty, które ujmują to inaczej. I tak np. w rozdziale 23 kilkakrotnie mówi się o wypędzeniu mieszkańców Kanaanu, a nie o ich wytępieniu: „Pan wypędził przed wami wielkie i silne narody i nikt nie mógł ostać się przed wami aż do tego dnia. Jeden z was pędził przed sobą tysiąc, albowiem Pan, Bóg wasz, sam walczył za was, jak wam obiecał” (w. 9 i n.).

Tak więc zestawienie z Księgą Sędziów i zauważenie różnic w samej Księdze Jozuego daje nam istotne podstawy do wniosku, iż nie może być  mowy o jakiejś powszechnej eksterminacji pierwotnych mieszkańców Kanaanu. Nie mogło tak być także z powodów technicznych. Otóż pierwotni Izraelici długo nie znali obróbki żelaza, bo bardzo jej strzegli Filistyni, by zachować militarną przewagę. O sytuacji w dwa wieki później, tuż po wyborze Saula na króla, mówi się z całą szczerością i zakłopotaniem zarazem: „W całej ziemi izraelskiej nie było wtedy żadnego kowala dlatego, że mówili Filistyni: Niech Hebrajczycy nie sporządzają sobie mieczów i włóczni! Wszyscy Izraelici chodzili do Filistynów ostrzyć swój lemiesz, topór, siekierę lub motykę. (...) Tak się więc stało, że w czasie wojny nikt z ludzi, którzy byli z Saulem i Jonatanem, nie miał ani miecza, ani włóczni; mieli je tylko Saul i syn jego, Jonatan” (I Sam. 13:19-20.21 i n.). Skoro więc Izraelici nie mogli sobie wykuć nawet mieczy, to tym bardziej nie mieli cięższej broni, jaką wówczas były rydwany. Jak więc mogliby dokonać tak niebywałych zniszczeń, o których z takim rozmachem i emfazą mówi Księga Jozuego?

Weźmy jeszcze pod uwagę inną kwestię. Otóż w tekstach biblijnych dość często wspomina się przy różnych okazjach o cudzoziemcach, którzy zamieszkali wraz z Izraelitami; może w takim przypadku najlepiej nazywać ich przybyszami. Tę sprawę podnoszą nie tylko prorocy, biorąc takich ludzi w obronę na równi z ubogimi, sierotami i wdowami (Jer. 7:6, 22:3), ale też zajmują się nimi teksty prawne, i to także dość dawne (np. oba Dekalogi: Wyj. 20:10 i Pwt. 5:14). Przytoczmy tu jednak inny tekst, może nawet starszy od Dekalogów, mianowicie fragment z Księgi Przymierza: „Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej” (Wyj. 22:20). Skoro widać tu tyle troski o przybyszów (obcych), to przecież wśród nich byli zapewne i ci obcy spośród autochtonów, czyli dawnych mieszkańców Kanaanu.

Możliwa jest jeszcze inna argumentacja. Prorocy dość często walczą z bałwochwalstwem (np. Eliasz  I Król. 18:20-40; Oz. 2:10.15; Jer. 2:8.23), któremu Izraelici łatwo ulegają. Polegało ono głównie na kulcie Baala lub Aszery, a właściwie na niebezpiecznym synkretyzmie religijnym. I znowu trzeba postawić pytanie: jeśli parę wieków od czasów Jozuego prorocy piętnują bałwochwalstwo, to przecież musieli jacyś ludzie przechować te wierzenia i praktyki, które były tak atrakcyjne dla Izraelitów. A więc żyli oni nadal, przynajmniej znaczna ich część. O jednym z silnych ludów, który mieszkał w Kanaanie i który ostatecznie został podporządkowany Izraelitom przez Dawida, słyszymy jeszcze za króla Achaza (II poł. VIII w.): „Filistyni także uderzyli na judzkie miasta Szefeli i Negebu, zdobywając Bet-Szemesz, Ajjalon, Gederot, Soko wraz z miejscowościami przynależnymi” (II Kron. 28:18). A więc byli oni wówczas jeszcze na tyle silni, że mogli zająć kilka miast Judy.

Kananejczyków spotykamy jeszcze w Palestynie za czasów Jezusa. Czytamy w Ewangelii św. Mateusza: „A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha” (Mat. 15:21 i n.). Trudno sobie wyobrazić, by była to jedyna rodzina, która ostała się do tego czasu. Dla ścisłości trzeba dodać, iż Marek nazywa ją Syrofenicjanką (7:26), ale nie zmienia to postaci rzeczy, gdyż dawny Kanaan rozciągał się dalej na północ niż Palestyna za czasów Jezusa.

Zapytajmy teraz, co na temat zniszczenia wielu miast Kanaanu, o których opowiada Księga Jozuego, można się dowiedzieć z archeologii. Otóż, co dziwne, znaleziska w większości ich nie potwierdzają. Pewna jest informacja o zburzeniu Chasor na północy. Mniej pewne, ale możliwe jest zniszczenie Lakisz i Betel. Wiele jednak z tych miast, których zburzenie Księga Jozuego przypisuje Izraelitom, zostało zburzonych wcześniej.

Autor Księgi Jozuego przedstawiając Boga, który tak szybko spełnia obietnicę ziemi, nie zauważył może, iż przedstawił Go w sposób uproszczony. Nie mógł też przewidzieć, że swoim ujęciem przysporzy późniejszym czytelnikom sporo kłopotu.

Trzeba jeszcze poruszyć kwestię, czy fakt obiecania i dania Kanaanu Izraelitom może być współcześnie wykorzystywany w różnego rodzaju sporach o to, kto obecnie ma prawo do tej ziemi. Otóż trzeba pamiętać, iż Biblia jest księgą religijną i nie powinno się jej wykorzystywać w jakichkolwiek sporach politycznych  byłaby to bowiem ideologizacja wiary.

Mimo tych wyjaśnień Księga nie przyciąga współczesnego człowieka swym obrazem Boga. Na szczęście są inne, zwłaszcza prorockie teksty, które przedstawiają Boga, który troszczy się też o inne narody.

Wiele starotestamentowych idei teologicznych można właśnie rozważać pod kątem ich otwarcia na inne narody. Jedną z nich jest idea wybrania. Zajmuje się nią szczególnie Księga Powtórzonego Prawa (7:6 i n.; 10:14 i n.; 14:2). Jeśli Izrael jest wybrany, to wybrany spośród innych narodów. Wybrany został zaś nie po to, by być przeciw innym, lecz po to, by pełnić zadania wobec innych narodów. Nie wchodząc w szczegółowe analizy, przeczytajmy uważnie pierwszy z wymienionych wyżej tekstów: „Ty bowiem jesteś narodem poświęconym Panu, Bogu twojemu. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, byś spośród wszystkich narodów, które są na powierzchni ziemi, był ludem będącym Jego szczególną własnością” (Pwt. 7:6). Z tych słów nie wynika żadna podstawa do tego, by pogardzać innymi narodami, wręcz przeciwnie  to, iż Izrael jest szczególną własnością Boga, oznacza, że inne ludy są również przedmiotem Jego troski.

Wyraźnie uniwersalistyczne otwarcie dostrzegamy już u bodaj najstarszego teologa Starego Testamentu, mianowicie Jahwisty (jedna z czterech tradycji albo redakcji Pięcioksięgu). Wystarczy tylko zastanowić się nad tym, jak ów autor rozumie sens powołania Abrahama: „Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rodz. 12:3; por. 28:14).

Zajrzyjmy także do najstarszego z proroków, mianowicie do Amosa. Nie pozwala on swoim współczesnym niejako zawłaszczyć sobie Boga i Jego opieki, gdy mówi: „Czyż nie jesteście dla Mnie jak Kuszyci, wy, synowie Izraela?  wyrocznia Pana. Czyż Izraela nie wyprowadziłem z ziemi egipskiej jak Filistynów z Kaftor, a z Kir  Aramejczyków?” (Am. 9:7). Bóg prowadzi także inne narody. A warto pamiętać, iż Amos naucza w VIII wieku!

Na przełomie VII i VI w. działa wielki Jeremiasz, któremu Bóg w momencie powołania mówi wprost: „prorokiem dla narodów ustanowiłem cię” (Jer. 1:5).

Z czasem te tendencje stają się jeszcze wyraźniejsze, choć nieraz idą obok nurtów zacieśniających. Z okresu niewoli babilońskiej pochodzą pieśni o słudze Jahwe. Niezależnie od tego, jak tego sługę rozumieć (Izrael, Mesjasz, Jeremiasz czy jeszcze ktoś inny), pieśni te tchną bogactwem uniwersalizmu. Wystarczy tylko pomyśleć nad takim oto stwierdzeniem: „To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (Iz. 49:6). Autorem tych słów jest prawdopodobnie Deutero-Izajasz, który gdzie indziej pogańskiego władcę Cyrusa nazwie nawet Pomazańcem (Mesjaszem  Iz. 45:1).

Z późniejszych ksiąg przywołajmy Księgę Rut. Z jakim ciepłem mówi ona o Moabitce Rut, która stała się prababką króla Dawida! Znana też jest Księga i postać Jonasza, który przecież został posłany do stolicy Asyrii, Niniwy, aby wzywać ją do pokuty. Prorok chce uciec od tego zadania, bo nie może się pogodzić z takim postępowaniem Boga. Bóg jednak mu wyjaśnia: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi” (Jon. 4:10-11a). Księga ta wyraźnie krytykuje ciasnotę ducha i umysłu.

Są też i takie księgi biblijne jak Księga Ezdrasza, która bardzo negatywnie ocenia małżeństwa z przedstawicielami obcych narodów. Ale tego typu teksty wyrosły z troski (może nieraz zbyt jednostronnej?) o tożsamość Izraela, z obrony przed niekorzystnymi wpływami czy też z bardzo negatywnych doświadczeń w kontaktach z innymi ludami. Z takich też mniej więcej racji zrodziła się Księga Jozuego. Gdyby w Biblii nie było innych ksiąg, byłaby ona trudna do przyjęcia. Ponieważ inne księgi reprezentują bardziej otwarte podejście, jest w Biblii miejsce i dla niej.

Zapytajmy jeszcze na koniec, skąd się wzięła tak wielka niechęć do mieszkańców Kanaanu? W znalezieniu odpowiedzi pomaga nam sytuacja historyczna, w jakiej została ostatecznie zredagowana Księga Jozuego. Był to najprawdopodobniej czas niewoli babilońskiej (po 586 r.), kiedy szukano przyczyn narodowej katastrofy. Niektórzy uznali za nią zbytnie naśladowanie Kananejczyków, którzy przecież byli bałwochwalcami, stosowali okropne praktyki (por. Pwt. 9:3-4; Kapł. 18:24-30) i dlatego należało ich zniszczyć. Był to jednak wniosek dużo późniejszy, a nie fakt historyczny. Dobrze zresztą, że takie fakty były nieliczne. I tak bowiem same takie wyobrażenia, mające już charakter ideologii, nie wzbudzały sympatii do późniejszych Izraelitów.

Odpowiadając na postawione w tytule pytanie, trzeba zatem stwierdzić, iż przedstawiony w Księdze Jozuego podbój Kanaanu, zwłaszcza w powiązaniu z wielkimi zniszczeniami, był zdecydowanie bardziej wyobrażeniem niż faktem.

Ks. prof. Julian Warzecha SAC
[Od 1977 r. wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Księży Pallotynów w Ołtarzewie, a od 1984 r. w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, gdzie w 1992 r. objął Katedrę Historii Biblijnej. Jego publikacje koncentrują się na historii Izraela (m.in. Dawny Izrael. Od Abrahama do Salomona, Warszawa 1995) i biblijnej teologii apostolstwa, którą wykłada w Instytucie Teologii Apostolstwa ATK w Ołtarzewie. Owocem tego drugiego nurtu zainteresowań jest książka Idźcie i wy. Z biblijnej teologii apostolstwa, Ząbki 1996. Bliska mu jest także popularyzacja Biblii w środkach masowego przekazu]