Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1998

DYSKURS INTELEKTUALNY CZY EGZYSTENCJALNY?

Co rozumieć pod pojęciem tak nieokreślonym jak „dusza Europy”? Tradycję, europejską kulturę, wzorzec cywilizacyjny? Zapewne wszystko po trochu. Czy więc kultura europejska, wyrosła z wartości chrześcijaństwa zachodniego (oraz wschodniego, a także, o czym mniej się mówi – z antycznej kultury Grecji i Rzymu), łączy dzisiejszą Europę? Jakie są jej granice geograficzne i kulturowe? Czy pokrywają się z granicami Unii Europejskiej i ewentualnie krajów do Unii aspirujących? Co Polska może zyskać na integracji europejskiej (oprócz korzyści gospodarczych i politycznych) i co zyskać może Unia na przystąpieniu Polski do grona członków UE?

Wiele pytań, wiele niepokojów. Na pytania odpowiedzieć, niepokoje rozwiać starali się uczestnicy sympozjum zorganizowanego przez redakcję katolickiego miesięcznika „Więź” z okazji 40-lecia tego pisma (21 lutego, pałac Ostrogskich w Warszawie). Temat sesji w pełnym brzmieniu: „Pytania o duszę Europy w nawiązaniu do gnieźnieńskiej homilii Jana Pawła II” znalazł rozwinięcie w referatach i panelowej dyskusji. Do tego grona zaproszono wybitne osobistości związane z kulturą, naukami społecznymi i polityką: Tadeusza Mazowieckiego – założyciela i długoletniego redaktora naczelnego „Więzi”, obecnie przewodniczącego sejmowej komisji ds. integracji europejskiej, Rolfa Timansa – ambasadora Unii Europejskiej w Polsce, prof. Jerzego Kłoczowskiego, abp. Józefa Życińskiego, Jana Kułakowskiego – ambasadora Polski ds. negocjacji z Unią Europejską, min. Ryszarda Czarneckiego – przewodniczącego Komitetu Integracji Europejskiej, bp. Tadeusza Pieronka, ks. prof. Henryka Seweryniaka (ATK), Janusza Reitera – b. ambasadora Polski w Niemczech, redaktorów Janusza Jankowiaka i Agnieszkę Magdziak-Miszewską oraz Jacka Saryusza-Wolskiego.

Po powitaniu zebranych przez redaktora naczelnego „Więzi” Cezarego Gawrysia, Tadeusz Mazowiecki, otwierając swym wystąpieniem jubileuszową sesję, podkreślił rolę „Więzi” jako pisma (pro)europejskiego, które starało się (podobnie jak „Tygodnik Powszechny”) utrzymywać przez czterdzieści niełatwych lat ścisłą łączność z kulturą europejską, z jej personalistycznym nurtem. Ponieważ „pytania o duszę Europy” organizatorzy sesji związali z kazaniem Jana Pawła II w katedrze gnieźnieńskiej w czerwcu 1997 r., Tadeusz Mazowiecki, bp Tadeusz Pieronek i Rolf Timans skupili się na interpretacji słów papieża, że „wprawdzie mury graniczne w Europie zostały zburzone, ale pozostały mury duchowe”. W zburzeniu tych duchowych murów pomóc może – mówiono – duchowy i kulturowy wkład Polski. „Nieprzypadkowo te słowa papieża padły w katedrze gnieźnieńskiej – powiedział premier Mazowiecki. – Tradycja św. Wojciecha, koncepcja chrześcijańskiego jednoczenia Europy nie przez podbój, lecz związki pokojowe, to tradycja, do której możemy dzisiaj nawiązać. Europa to pojęcie szersze niż Unia Europejska. Naszym problemem jest, czy będzie odbywał się równolegle dialog głębszy – o potrzebie partnerstwa duchowego. Partnerstwa, a nie konfrontacji z naszym kompleksem niższości czy syndromem pawia i papugi narodów”.

Geograficznie patrząc, Europa rozciąga się od Atlantyku po Ural i od Morza Barentsa po Śródziemne. Ale w świadomości ludzi na Zachodzie istnieją właściwie dwie Europy – stwierdził prof. Jerzy Kłoczowski. – Europa pokarolińska (tj. obszar zawojowany przez Karola Wielkiego – od Ebro po Łabę), z którym łączy się kulturowo Amerykę Północną, oraz Europa Wschodnia, słowiańska Eurazja, rozciągająca się po Władywostok, rosyjska, prawosławna. Ponadto łączność z Europą czują kraje Maghrebu (Maroko, Algieria, Tunezja), pozostające pod wpływem kultury europejskiej. A gdzie leży Turcja, członek NATO? A Kaukaz, skąd Gruzja i Armenia także bardzo chcą wstąpić do Unii?

Wyjaśniając genezę podziału pojęcia Europy, prof. Kłoczowski zwrócił uwagę na dążenia integracyjne XII i XIII stulecia, łączenia odgórne (cesarstwo rzymskie narodu niemieckiego) oraz oddolne: budowanie nowego kształtu miast i wsi, będących w zasadzie przykładem społeczeństwa obywatelskiego (civitas civilis), dążności federacyjne, które do czasów współczesnych przetrwały np. w Andorze, będącej federacją siedmiu parafii. W tym zakresie doświadczenia Rzeczypospolitej również były znaczne: w krąg „świadomości zachodniej” włączone zostały Litwa, Białoruś i Ukraina. Podziały polityczne XVIII i XIX w. wynikały z dwóch inspiracji – moskiewskiej i zachodniej, a przetrwały do czasów „żelaznej kurtyny”.

Referent dowodził, że dynamiczne i twórcze elementy tradycyjnie wiązane z chrześcijaństwem, jak poczucie wolności, kierowanie się sumieniem, idea miłości, szacunek dla pracy, które wpływały na różnorodność rozwiązań systemowych (instytucja „polis”, rozkwit miast i regionów Francji, Włoch czy Niemiec), i dyskurs intelektualny na bujnie rozwijających się uniwersytetach – znalazły swe miejsce wśród zasad Unii Europejskiej. Na przykład zasada pomocniczości otwiera w niej miejsce dla nas i innych „pohabsburskich” krajów Europy Środkowo-Wschodniej. „Dzisiejsza Europa buduje się na gruzach dwóch totalitaryzmów, opierając się na wartościach wywodzących się z chrześcijaństwa: poszanowaniu godności i wolności człowieka, poszanowaniu prawa i możliwości wolnego wyboru. Przy czym wolność to także odpowiedzialność, dlatego dla całej Europy XXI w. pytanie o człowieka będzie pytaniem podstawowym” – powiedział na zakończenie prof. Kłoczowski.

W odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak duża część rodaków nie przyjmuje nauki papieskiej o jedności ducha europejskiego, abp Józef Życiński podał parę przyczyn. Pierwszą jest obawa, że Bruksela zastąpi Moskwę w ograniczaniu naszej suwerenności, drugą – że wszelka zmiana, naruszenie stabilności przynosi pogorszenie sytuacji (stąd opinia, że „za komuny było lepiej”), trzecią – lęki wynikające z uproszczonej wizji świata, pustka aksjologiczna (zanik wartości) wypełniana wódką. „Rozwój Europy poszedł w innym kierunku, niż spodziewaliśmy się w 1990 r. – przyznał mówca. – Tym bardziej musimy pamiętać, że Chrystus żyjący w Kościele jest źródłem nadziei Europy”. To stwierdzenie należy przyjąć jako hasło i przypomnienie, że najważniejsze dla chrześcijan jest zachowanie nadziei i świadomość, że chrześcijanin jest świadkiem i głosicielem Dobrej Nowiny. Brak nadziei i lęk prowadzą również do antyintelektualizmu, dlatego – zaznaczył arcybiskup – Kościół broni Oświecenia i racjonalnej myśli XIX wieku. Koncepcja nowej ewangelizacji, głoszona przez papieża Jana Pawła II, ma służyć budowaniu jedności ducha. Słowo „nowa” nie świadczy o imperialistycznych zapędach Kościoła, lecz właśnie o dążeniu do duchowej jedności. Nie oznacza też negacji Unii, a tylko krytykę jej obecnej polityki. Bo chociaż nie wszystko w Unii godne jest aprobaty – zwłaszcza wzory ekonomiczne (polityka fiskalna, rolna, rynku pracy), to więcej jest pozytywów i rozszerzenie Unii o kraje Europy Środkowej i Wschodniej leży w obopólnym interesie. Europa potrzebuje reform i nasz wkład w tę reformę może być istotny. Abp Życiński apelował przy tym o mądre poznawanie Unii Europejskiej.

Przyznając słuszność wielu wywodom prof. Kłoczowskiego i abp. Życińskiego, nie można nie odnotować pewnych tez kontrowersyjnych nt. roli chrześcijaństwa. Przede wszystkim Kościół (zachodni) w ujęciu obu referentów jest tożsamy z Kościołem rzymskokatolickim. Wpływu protestantyzmu, myśli reformacyjnej i etosu ewangelickiego w budowaniu świadomości europejskiej nie zauważono, a przecież także dzisiejsza Europa nie wszędzie jest katolicka. Uznano, że Kościół katolicki był w awangardzie oświecenia, mimo że Kopernik obawiał się za życia opublikować swe poglądy, Giordano Bruno został za nie spalony, myśl Oświecenia spotykała się z ostrym potępieniem, a racjonalizm utożsamiano z bezbożnością jeszcze całkiem niedawno. To fakty, które wprawdzie nie musiały być przypomniane, ale w historii Europy zaistniały. Także przywołani jako prekursorzy budowania jedności ducha europejskiego papieże Pius X i Pius XII zapewne w wielu kwestiach nie zgodziliby się z Janem Pawłem II.

Wypowiedzi min. Czarneckiego i Janusza Jankowiaka (ekonomisty) dotyczyły spodziewanych korzyści i kosztów wejścia Polski do Unii. W dyskusji panelowej Jacek Saryusz-Wolski zwrócił uwagę na koszty, które w związku z przyjęciem nowych państw ponieść musi także Unia (a poniosła już koszt przyjęcia takich słabszych ekonomicznie partnerów jak Portugalia czy Grecja). Zasadą UE jest bowiem solidarność jej członków w zapewnieniu bezpieczeństwa i pomocy biedniejszym przez bogatych. Ci, którzy są „wewnątrz” UE, związani solidarnością, jakby z samej istoty rzeczy konsolidują się przeciw „zewnętrzności”. Ale, stwierdził mówca, nie jest to solidarność „przeciw” (nam), lecz solidarność otwarta (wobec nas). Integracja może więc nastąpić przez wzajemne poznawanie się, co obniża lęk z obu stron, a drogą do tego są kontakty, wizyty, wspólne programy ludzi, grup, szkół. Główne marzenie Europejczyków po II wojnie światowej, aby stworzyć pokojowy kontynent, już zostało w dużej mierze zrealizowane.

Dyskusja panelowa zajęła się odpowiedziami na pytania: czy Unia nie jest twierdzą otoczoną murem z Schengen (traktat graniczny) i czy wewnątrz niej nie rosną nowe mury? Jakie wartości są dla Unii charakterystyczne, co oznacza dla niej solidarność i na czym, praktycznie, polega budowanie więzi?

Mury widzialne i niewidzialne – mówił amb. Jan Kułakowski – istnieją od 50 lat, a wyrastają z mentalności i egoistycznej praktyki Europy Zachodniej, od której byliśmy odcięci z przyczyn politycznych. Podział pojałtański przyjęto tam z ubolewaniem, ale w praktyce zajęto się własnymi problemami. Stąd teraz tak słabe zrozumienie nas, zaskoczenie naszymi aspiracjami. Trzeba też dostrzec obawy tamtej strony w sytuacji zagrożenia pozycji Europy w świecie wobec wzrastającej konkurencji USA, Kanady, Japonii; przejawy mentalności „oblężonej twierdzy”. Upadek ZSRR otworzył granice Zachodu także dla rosyjskiej mafii. Granicę twierdzy widać już na granicy wschodniej UE – na Odrze, potem pojawi się na Bogu. Jeszcze trudniejsza sytuacja zapanuje na południu – granica przebiegać będzie między Czechami i Słowacją, która do Unii w pierwszej turze nie wejdzie.

Solidarność jest ważną wartością w Europie. To ona, wobec zagrożenia ze strony Związku Radzieckiego, a nie interesy przemysłu węgla i stali, budowała zjednoczoną Europę. Idea pojednania między krajami walczącymi przeciw sobie w II wojnie światowej i wartość osoby ludzkiej służą umacnianiu tej więzi. Unia musi jednak uporać się z problemem deficytu demokracji, musi też rozwiązać problem koncepcji kształtu przyszłej Europy: czy ma to być jakaś forma federacji (na pewno nie będą to Stany Zjednoczone Europy), czy „ojczyzna ojczyzn”, z właściwie rozumianą zasadą pomocniczości i suwerenności krajów członkowskich.
W tym wielkim procesie – powiedział ks. prof. Henryk Seweryniak, wspominając uczestnictwo w II Europejskim Zgromadzeniu Ekumenicznym w Grazu – Kościół ma wielkie zadanie. Ponosi on współodpowiedzialność za życie społeczne i musi ukazywać światu perspektywę ostateczną. A więc popierając gospodarkę rynkową, musi wyrażać życie według logiki Daru, a także łączyć kulturę elitarną z masową i ożywiać działkę ekumeniczną (trzeba też prowadzić dialog z coraz znaczniej obecnym islamem).

Coraz więcej mówimy o Unii Europejskiej, bo coraz bliższe jest nasze przyłączenie się do niej. Dobrze, że „Więź”, czuła na problemy naszej współczesności, podjęła i ten trudny temat.

Krystyna Lindenberg