Drukuj

3 / 1998

Istota ludzka jest istotą seksualną. Czy chrześcijaninowi wypada dziękować Bogu za swoją seksualność? Jeśli tak, to czy mają do tego „prawo” wszyscy, bez względu na swoją orientację seksualną? Są wśród chrześcijan różnych wyznań głęboko wierzący homoseksualiści i lesbijki, którzy nie uważają swojej orientacji seksualnej za złą z punktu widzenia religii. Homoseksualizm nie jest według nich pod żadnym względem gorszy od heteroseksualizmu. Są też tacy chrześcijanie, którzy stanowczo twierdzą, że nie można pogodzić homoseksualnych skłonności z dążeniem do czystości, do której zmierzać powinien każdy chrześcijanin. Z pewnością znajdziemy też takich chrześcijan, dla których zagadnienie seksualności (niezależnie od orientacji) i duchowości stanowi poważny, nie rozwiązalny dotąd problem. Często właśnie ci ostatni stanowią niemą widownię zażartych sporów toczonych przez ekstremistów.

Miejscem konfrontacji powyższych postaw było seminarium, które odbyło się w dniach 12-19 listopada 1997 r. we włoskiej miejscowości Prali, położonej w zachodniej części Alp, w dolinie Germanasca. Organizatorem spotkania była EYCE (Ecumenical Youth Council in Europe) – Ekumeniczna Rada Młodzieży w Europie (działalność EYCE jest znana czytelnikom „Jednoty” ze sprawozdania z seminarium, które odbyło się w 1996 r. na Islandii, zamieszczonego w numerze 11/96 „Jednoty”). Polskę reprezentowali Jadwiga Zalisz i Krzysztof Skuza (ewangelicy reformowani). Charakterystyczną cechą tego spotkania było to, że uczestnicy zróżnicowani byli nie tylko ze względu na wiek i wyznanie (jak na każdym spotkaniu ekumenicznym), ale również ze względu na orientację seksualną. W seminarium brali bowiem udział przedstawiciele Chrześcijańskiego Forum Gejów i Lesbijek, których obecność pozwoliła heteroseksualnej większości poznać problemy homoseksualnych chrześcijan, wynikające z ich mniejszościowej sytuacji w Kościele. Odniosłem nawet wrażenie, że zarówno obrady plenarne, jak i warsztaty grupowe zostały w pewien sposób zdominowane przez homoseksualnych uczestników spotkania. Praktycznie niemożliwa stała się dyskusja na temat seksualności i jej relacji z chrześcijańską duchowością bez odniesień do punktu widzenia homoseksualistów. Parafrazując słowa Winstona Churchilla, można by powiedzieć, że „jeszcze nigdy tak niewielu nie zdominowało tak wielu”. Z tego powodu tekst ten ograniczy się do prezentacji tylko jednej sfery poruszanych tematów – aspektu homoseksualnego. Osobiście odczuwałem takie oczywiste ograniczenie pierwotnego tematu seminarium jako jego zubożenie, jednak z drugiej strony również i to było cennym doświadczeniem dla heteroseksualnych uczestników, przyzwyczajonych do komfortowej sytuacji większości.

Warto odnotować fakt, że w kwestii stosunku do homoseksualizmu linia podziału nie przebiegała zgodnie z orientacją seksualną uczestników (tj. konserwatywni heteroseksualiści i liberalni homoseksualiści). Również wyznanie nie mogłoby być kryterium dla wyjaśnienia zaistniałej polaryzacji poglądów. Okazało się, że kluczowe znaczenie dla stosunku do homoseksualizmu ma to, czy pochodzi się z Europy Wschodniej (większość delegatów o poglądach konserwatywnych), czy Zachodniej (przeważnie delegaci o poglądach liberalnych). Można by pokusić się o stwierdzenie, że „linia konserwatyzmu” pokrywa się mniej więcej z dawną „Żelazną Kurtyną”.

Chociaż uczestnicy o konserwatywnych przekonaniach byli zróżnicowani wyznaniowo (katolicy, protestanci, prawosławni), ich stanowisko wyraża w sposób systematyczny Katechizm Kościoła Katolickiego (cytowany poniżej), który był również przedmiotem burzliwej dyskusji w trakcie obrad. Niestety, nie dysponowaliśmy podczas spotkania żadnym dokumentem o charakterze teologicznym nt. duchowości i seksualności, opracowanym przez „konserwatywne” kręgi teologów prawosławnych bądź protestanckich. Można więc stwierdzić, że prezentowane podczas konferencji

stanowisko konserwatywne

jest w pełny sposób wyrażone w nowym Katechizmie Kościoła Katolickiego w artykułach od 2357 do 2359, które definiują i oceniają zjawisko homoseksualizmu. Artykuł 2357 stwierdza, że „(...) akty homoseksualne są sprzeczne z prawem naturalnym, wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane”. Po tym bardzo stanowczym sformułowaniu następuje jednak artykuł 2358, gdzie dochodzi do głosu bardziej tolerancyjne podejście: „Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej; dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie”. Takie zdefiniowanie homoseksualizmu jest dużym osiągnięciem i zmusza do rewizji tradycyjnego stosunku do homoseksualizmu postrzeganego jako jedna z perwersji, na które pozwalają sobie znudzeni heteroseksualiści. Definicja ta jest też orężem w rękach ludzi chcących udowodnić, że pewne teksty biblijne wspominające o „mężołożnikach” poruszają zupełnie inny problem niż ten, który my nazywamy dzisiaj homoseksualizmem. Chodzi tu szczególnie o sformułowanie zawarte w wersecie 27 pierwszego rozdziału Listu do Rzymian, gdzie jest mowa o „zaniechaniu” przez mężczyzn obcowania z kobietą. Słowo „zaniechać”, wyrażające świadomą i dobrowolną zmianę postawy, wskazuje na konkretną praktykę, jaka upowszechniła się w Rzymie w I wieku – czyli pederastię. Artykuł 2359, zamykający w Katechizmie sprawę homoseksualizmu, nawołuje: „osoby homoseksualne są wezwane do czystości”. Pomóc tu ma modlitwa i łaska sakramentalna, które umożliwią panowanie nad sobą. Podejście tego typu można by nazwać w skrócie „miłować grzesznika, nienawidzić grzechu” (dalsza część artykułu 2358 wzywa do tolerancji, miłości i delikatności wobec osób homoseksualnych). Stanowisko takie jest jednak całkowicie odrzucane przez homoseksualistów nie chcących (lub też nie będących w stanie) zrezygnować z czynnego życia seksualnego. Stwierdzenie zaś o miłowaniu grzesznika i nienawiści wobec grzechu jest przez nich traktowane jak obraza.

Warto tu wspomnieć, że próbę przedstawienia ewangelickiego punktu widzenia na sprawę postaw seksualnych podjął ks. Bogdan Tranda w cyklu artykułów publikowanych w „Jednocie” (zwłaszcza w odcinku dotyczącym homoseksualizmu, „Jednota” 11/94).

Do materiałów rozsyłanych uczestnikom seminarium dołączono dokument wydany przez luterański Kościół Danii, będący kwintesencją poglądów uczestników prezentujących

stanowisko liberalne.

W związku z przyznaniem homoseksualistom przez duński parlament w roku 1989 prawa do wstępowania w związki nazywane „zarejestrowanym partnerstwem”, duński Kościół luterański powołał specjalną komisję w celu przeanalizowania nowej sytuacji. Bezpośrednim bodźcem do jej utworzenia był apel środowisk homoseksualnych, skierowany do władz Kościoła a dotyczący możliwości otrzymania przez osoby tej samej płci, tworzące zarejestrowane partnerstwo, kościelnego błogosławieństwa. Niestety, dokument będący owocem prac Komisji Biskupów w całości jest dostępny tylko w języku duńskim i tylko fragmenty zostały udostępnione po angielsku. Fragmenty te obejmują krótkie sprawozdanie z prac Komisji oraz rozdział piąty, będący jego podsumowaniem i zarazem stanowiskiem Kościoła. Oto wybrane cytaty z dokumentu:

„Błogosławieństwo Kościoła jest udzielane w wierze, iż to sam Bóg pobłogosławi, a nie na mocy autorytetu Kościoła.” (3.9)
„Rytualne błogosławienie partnerstwa będzie czymś zupełnie nowym w odniesieniu do tradycji kościelnej, spowoduje konflikt i zaniepokoi wielu ludzi.” (2.5.5 i 2.7)
„Komisja nie znajduje ani teologicznych, ani też ogólnie moralnych zakazów praktyk homoseksualnych, które byłyby obowiązujące.” (2.5 i rozdział 4)

Rozdział 5 dokumentu analizuje relacje pomiędzy zarejestrowanym partnerstwem a małżeństwem, stwierdzając między innymi, że w obecnej sytuacji nie można już dłużej uważać małżeństwa za dominujący model społeczny oraz że partnerstwo małżeństwu jako takiemu w żaden sposób nie zagraża. Biskupi zauważają też podobieństwa i różnice zachodzące pomiędzy partnerstwem i klasycznym modelem małżeństwa jako związkiem osób różnej płci. Następnie biskupi tłumaczą swoje stanowisko: „Zarejestrowane partnerstwo, czy też partnerstwo homoseksualne, nie znajduje się według opinii komisji w konflikcie z chrześcijańską moralnością i nauczaniem. Komisja nie znalazła zasadniczych argumentów etycznych, które są możliwe do utrzymania, przeciwnych praktykom homoseksualnym. Komisja uważa wszelkie stanowiska przeciwne praktykom homoseksualnym, obecne w Biblii, za uwarunkowane kulturowo; postrzega je jako historyczne i nie mające charakteru normatywnego”. Mimo wszystko jednak Komisja daje wyraz swojej świadomości, że wprowadzenie praktyki udzielania błogosławieństwa parom homoseksualnym będzie całkowitym zerwaniem z tradycją kościelną i spowoduje wiele problemów. Dokument stwierdza też jednoznacznie, że żaden pastor nie może być zmuszony do udzielenia takiego błogosławieństwa wbrew swojej woli.

Powyższy dokument Komisji Biskupów luterańskiego Kościoła Danii jest przykładem nie dotyczącym tylko Danii i jej Kościoła, ale przede wszystkim doskonałą ilustracją coraz częstszej postawy wśród chrześcijan na Zachodzie Europy. Uczestnicy włoskiego seminarium, wyznający liberalne poglądy, często na argumentację biblijną odpowiadali, że cytaty przemawiające przeciw akceptacji homoseksualizmu a pochodzące ze Starego Testamentu nie są dla nich istotne, ponieważ „Jezus dał nam wolność od Zakonu”. Przykłady zaczerpnięte z Nowego Testamentu były zaś zbywane stwierdzeniem: „Dla mnie ważne są tylko słowa Jezusa; czy On kiedykolwiek mówił coś przeciwko homoseksualizmowi?” Pomijając fakt, czy da się dyskutować z takimi argumentami, musimy być świadomi, że bezpowrotnie skończył się czas wszechobecnego rygoryzmu seksualnego o podłożu religijnym. Z całą pewnością większość ludzi nigdy już nie zaakceptuje Kościoła jako nauczyciela intymności, w tej właśnie mierze seksualność została całkowicie oddzielona od duchowości. Jeśli współczesny człowiek jest w ogóle gotów przyjąć nauczającą rolę Kościoła, to z pewnością mandat, jaki Kościół otrzyma, ograniczy się tylko do duchowości. Włoskie seminarium przekonało mnie co do tego całkowicie.

Możliwy consensus?

Nawet pobieżna analiza cytowanych powyżej dokumentów uświadamia, jak dalece różne mogą być autorytatywne stanowiska Kościołów chrześcijańskich w kwestii homoseksualizmu. O tym, jak brzemienne w skutki są takie rozbieżności, przekonaliśmy się podczas włoskiego seminarium. Spotkanie miało stworzyć okazję do osobistego zetknięcia się z problemem relacji zachodzących pomiędzy (homo-)seksualnością i duchowością. Dlatego też nie było odczytów teologicznych sław ani autorytetów z innych dziedzin naukowych. Metodą mającą umożliwić osobiste zetknięcie się z problemem były dyskusje (często bardzo osobiste) i bardzo interesujące gry psychologiczne. Największą wartością tego spotkania było to, że pomimo ogromnych różnic w pojmowaniu często podstawowych zagadnień wiary – umieliśmy ze sobą rozmawiać, szczerze chcieliśmy poznać odmienne argumenty. Ośrodek, w którym odbyło się seminarium, nosi nazwę AGAPE, co oznacza wszechogarniającą miłość chrześcijańską. Może jeśli będziemy stale o niej pamiętać przy rozwiązywaniu tak kontrowersyjnych i „nierozwiązywalnych” problemów, uda się nam dokonać czegoś niemożliwego, tj. pogodzić ze sobą ogień i wodę, jakimi zdają się być przytoczone powyżej przeciwstawne stanowiska.

Krzysztof Skuza
[Student I roku teologii ChAT]

P.S. W dniach od 13 do 16 lutego odbyło się w Śródborowie k. Warszawy Spotkanie Regionalne dla Europy Wschodniej, zorganizowane przez EYCE. Celem spotkania, w którym udział wzięli delegaci z Rosji, Polski, Słowacji i Rumunii, było omówienie możliwości popierania i rozszerzania ekumenicznej aktywności młodzieży w naszych krajach. Ze strony polskiej partnerem EYCE jest Komisja Młodzieży Polskiej Rady Ekumenicznej, którą reprezentowali dwaj delegaci: ks. Ireneusz Maria Stanisław Bankiewicz z Kościoła Starokatolickiego Mariawitów i Krzysztof Skuza z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.