Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1997

WŚRÓD KSIĄŻEK

Niewielka książeczka profesora Leszka Kołakowskiego1 zasługuje na polecenie z kilku powodów. Pierwszy to intelektualna przygoda, jakiej zaznajemy, rozważając wspólnie z autorem różne, na pozór banalne, sprawy. Pisząc o pragnieniu władzy, luksusu, sławy, o problemach równości czy tolerancji, wciąga on nas z niedościgłą zręcznością w gąszcz paradoksów, by dowieść, że nawet w oczywistych – zdawałoby się -przypadkach nie ma powszechnej zgody ani jasnej definicji, ani żadnej ogólnej reguły umożliwiającej rozstrzygnięcie czegoś raz na zawsze. Celem tych dialektycznych ćwiczeń nie jest jednak intelektualna rozgrzewka, lecz przekonanie czytelnika, że nawet przy rozważaniu spraw niby błahych trzeba zachować czujność. Lektura książeczki Leszka Kołakowskiego podsuwa myśl, że oto mamy do czynienia z praktyczną realizacją platońskiej koncepcji filozofii jako sztuki mądrej rozmowy.

Od razu trzeba podkreślić, że celem tego filozoficznego dyskursu nie jest – jak można by powierzchownie sądzić – zapędzenie bliźnich w kozi róg czy wmawianie im, co mają na myśli, nic o tym nie wiedząc. Cel jest zupełnie inny – i to jest drugi powód, dla którego polecam lekturę Mini-wykładów o maxi-sprawach. Chodzi tu o czujność wobec samych siebie, swoich nawyków myślowych, stereotypów, wobec bezkrytycznego przyjmowania zbiorowych przekonań. Profesor pisze: W takich teoriach zawsze się szuka jednego wytrychu, który wszystkie drzwi otwiera, wszystko tłumaczy. Ale nie ma takiego wytrychu, kultura rośnie przez zróżnicowanie, przez powstawanie nowych potrzeb i usamodzielnianie się starych. W świecie całkowicie uładzonym i odgrodzonym od niepokojów świata ludzka myśl zamiera. Jak powiada Kołakowski: Gdyby życie nie było w znacznym stopniu zdane na łaskę niepowtarzalnych przypadków, byłoby całkowicie nieciekawe.

Godząc się bez głębszego zastanowienia na potoczny czy narzucony przez obowiązującą ideologię obraz świata, wyzbywamy się jednej z fundamentalnych ludzkich cech: ciekawości. Ciekawość – pisze Kołakowski – jest ludzką osobliwością par excellance i bez niej nie byłoby powodu, byśmy ze stanu zwierzęcego wyszli; ciekawość, więc instynkt, który nas skłania do tego, by świat poznawać dla samego poznawania, niezależnie od tego, czy nasze potrzeby biologiczne są zaspokojone i czy chcemy niebezpieczeństw się ustrzec. Ciekawość zakłada pewien określony stosunek do świata: jeśli ktoś jest świata ciekaw, to widocznie uważa, że świat jest coś wart!

Prawdziwym zagrożeniem dla ludzkiej ciekawości świata (a przyczyniają się do tego zwolennicy różnych pomysłów uwolnienia życia od nieprzewidywalnej różnorodności) jest nuda. Nuda – wskazuje Kołakowski – jest zjawiskiem równie powszechnym, co ciekawość. Jest więc nuda, jak wszystkie uniwersalne zjawiska, pochwały godna, ale i niebezpieczna. Nuda, zaprzeczenie ciekawości, to zasadniczo inny stosunek do świata: kto się nudzi – możemy rozwinąć myśl autora – ten nie umie świata docenić. Może po prostu go nie zna albo pogardza nim, przekonany o swej jedynie słusznej racji? A może stracił duchową zdolność postrzegania jego wartości? Pewnie dlatego Kołakowski kojarzy z nudą niszczycielską furię zdziczałych kibiców sportowych.

Filozofowanie, z jakim spotykamy się w Mini-wykładach o maxi-sprawach, jest przedstawione jako narzędzie ludzkiej ciekawości. Jest nim w dwojakim sensie: jako metoda poznania świata i jako lekcja intelektualnej czujności. Uważny czytelnik dostrzeże wszelako, że jego celem jest nie tylko rozbudzenie potrzeb poznawczych, lecz również wskazanie, czego należy trzymać się na powikłanych ścieżkach życia. I to jest trzeci powód, dla którego warto tę książeczkę przeczytać.

W wykładzie O wielkiej zdradzie Kołakowski stawia zasadnicze pytanie: Czym różni się zdrada popełniona przez przyjaciół Cezara od tej, której dopuścili się zaufani oficerowie Hitlera? Czym różni się zdrada wobec pojedynczego człowieka od zdrady politycznej? Jeśli potrafimy uchwycić tę różnicę, poradzimy sobie także w innych sprawach. Jeśli jednak jest mało wątpliwości w przypadkach, gdzie ofiarami są jednostki, a nie państwa, narody czy Kościoły, to w tych przypadkach wiemy mniej więcej, czego się trzymać, a gdy wiemy i trzymamy się, to będziemy też mieli mniej wątpliwości tam, gdzie właśnie chodzi o państwa, narody i Kościoły.

W przekornym wynajdywaniu sprzeczności i podważaniu utrwalonych przekonań, które uprawia Leszek Kołakowski, kryje się taki oto istotny sens: wobec nieprzewidywalności świata przewidywalna powinna być nasza umiejętność odróżniania zbiorowych złudzeń (choćby uświęconych powagą uznanego autorytetu) od lojalności, jaką winniśmy ludziom, naszym bliźnim, uwikłanym jak my w niełatwe zależności życiowe, sprawy i zdarzenia. A więc – źle jest i głupio bezmyślnie powielać zbiorowe mniemania lub też ulegać utopijnym złudzeniom. Dobrze – zachować wobec świata życzliwą ciekawość, która pobudza do samodzielnej refleksji nad tym, co słuszne albo niesłuszne.

Wedle starej definicji filozofia jest służką teologii (ancilla theologiae). Myślę, że czytelnik „Jednoty” zauważy, że dyskurs filozoficzny, z którym zetknie się na kartach książki Leszka Kołakowskiego, służy właśnie myśli religijnej. Gdyż bez czujności wobec siebie samego nie sposób otworzyć się na przesłanie Ewangelii.

Adam Aduszkiewicz

1 Leszek Kołakowski: Mini-wyklady o maxi-sprawach, jak: o władzy, o sławie, o równości, o kłamstwie, o tolerancji, o podróżach, o cnocie, o odpowiedzialności zbiorowej, o kole fortuny, o wielkiej zdradzie i inne. Wydawnictwo „Znak”, Kraków 1997, s. 109