Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1996

Islandia jest dla nas wszystkich krajem egzotycznym. Informacje z tej otoczonej wodami Atlantyku wyspy pojawiają się w dziennikach sporadycznie, rzadko też mamy możliwość spotkać mieszkańca tego kraju. Islandia leży na uboczu wielkiego świata Ameryki Północnej i Europy. Jakież więc było nasze zaskoczenie, gdy pod adresem Konsystorza naszego Kościoła przyszło zaproszenie dla trzech osób na konferencję pn. „Theological Hike” organizowaną od 27 lipca do 3 sierpnia przez islandzką organizację /ESKR i wspieraną przez organizacje Ecumenical Youth Council in Europę i Youth For Europę. Ostatecznie do wyjazdu zakwalifikowali się Paweł Wolski, Krzysztof Skuza i niżej podpisany. Pojechał również, jako czwarty delegat z Polski, student teologii katolickiej i przedstawiciel organizacji International Christian Youth Exchange, Sebastian Kopański.

Pierwszy dzień konferencji (28 lipca br.) rozpoczął się w Rejkiawiku powitaniem uczestników i nabożeństwem w kościele Hallgrimskirkja: bardzo nowoczesnym budynku, wręcz imponującym, choć niekoniecznie ładnym. W trakcie spotkania zostaliśmy wprowadzeni w tematykę teologiczną konferencji, omówiono też specyfikę pobytu w górach, gdzie mieliśmy przebywać przez następne dni. Pierwsze zaskoczenie spotkało nas podczas zwiedzania Rejkiawiku – to miasto, będące przecież stolicą państwa, jest w gruncie rzeczy małym, prowincjonalnym (w europejskiej skali) miasteczkiem. Nie ma tam szerokich ulic z pędzącymi samochodami, tłumnych pasaży handlowych i wielkich supermarketów, nie ma imponujących wieżowców. Na nas, wychowanych wśród wielkomiejskiego zgiełku, miasto to wywarło wrażenie niezwykle spokojnego i cichego. W trakcie oprowadzania nas po Rejkiawiku dała o sobie znać duma, skądinąd otwartych i sympatycznych, potomków wikingów: okazało się, że słowo „islandzki” jest według nich synonimem słowa „najlepszy” (co niekoniecznie znajdowało potwierdzenie w faktach). Trudno było przy tym dociec, czy jest to przejaw specyficznego poczucia humoru, czy też raczej próba obrony przed gnębiącym ich kompleksem prowincji.

Na pewno natomiast zbór, który udzielił nam tego wieczora gościny, był największym zborem luterańskim w Rejkiawiku. Budynek kościoła Grafarvogskirkja, należący do zboru, był jeszcze w trakcie budowy, ale już widać było, że będzie to nowoczesna i efektowna budowla. W jego częściowo gotowych pomieszczeniach zostaliśmy podjęci obiadem, odbył się tam również „wieczór międzynarodowy1, tzn. prezentacja potraw, tańców, piosenek, legend, a nawet dowcipów charakterystycznych dla kraju, z którego pochodzili poszczególni delegaci. Polacy przedstawili scenkę ilustrującą legendę o powstaniu hejnału mariackiego oraz nauczyli resztę uczestników tańczyć poloneza.

Następnego dnia spakowaliśmy nasze bagaże, wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy na pole namiotowe w rejonie Skaftaffel, będące naszą bazą przez następnych kilka dni. Skaftaffel leży na południowo-wschodnim wybrzeżu wyspy, u stóp gór i wypływającego z nich jęzora największego islandzkiego lodowca. Organizatorzy zadbali o dodatkowe atrakcje: zafundowali nam np. krótką przejażdżkę na islandzkich kucach, zwiedziliśmy też niezwykle ciekawe muzeum etnograficzne z małym skansenem. W trakcie podróży doznaliśmy kolejnego zaskoczenia, tym razem ze strony tamtejszej przyrody: otóż typowy krajobraz islandzki ma charakter tundry, jest pozbawiony jakiejkolwiek roślinności prócz trawy i porostów. Trudno się temu dziwić, skoro wyspa jest nadal terenem aktywnym wulkanicznie. Na większości z nas, przyzwyczajonych do ciągłego widoku dość bogatej roślinności, zrobiło to jednak dziwne i niepokojące wrażenie.

Wraz z przyjazdem do Skaftaffel rozpoczęła się realizacja programu merytorycznego konferencji, poświęconego teologii naturalnej i teologii stworzenia. Złożyły się nań cztery wykłady wygłoszone w czasie trzech kolejnych dni. Po każdym wykładzie miały miejsce dyskusje w grupach, a ich wyniki prezentowane były na spotkaniach wieczornych. Organizatorom udało się zaprosić ciekawych wykładowców: Hjörleifura Finnsona, absolwenta filozofii na Uniwersytecie Islandzkim, Carlosa A. Ferrera, absolwenta teologii na Uniwersytecie Islandzkim (studiował też teologię systematyczną na Uniwersytecie w Tybindze pod kierownictwem Hansa Künga), Björna Goobrandura Jönssona, absolwenta Uniwersytetu Islandzkiego i Uniwersytetu Johna Hopkinsa, zajmującego się doradztwem ekologicznym, oraz Sebastiana Kopańskiego, studenta Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Tematyka wykładów koncentrowała się na problematyce związków człowieka ze środowiskiem naturalnym. Zaprezentowane zostały przy tym różne punkty widzenia: czysto teologiczny, filozoficzny i ekonomiczno-ekologiczny. Pozwoliło to spojrzeć szerzej na niezwykle istotny obecnie problem negatywnego wpływu cywilizacji na środowisko, a jednocześnie ująć go w sposób kompleksowy. Oczywiście tego typu spotkania nie są w stanie przynieść owoców w postaci konkretnych planów działania, ale też, jak sądzę, nie takie były założenia organizatorów. Trzeba też przyznać, że przyjęta tematyka, jakkolwiek modna i ciekawa, bez odpowiedniego przygotowania nie pozwoliła na zejście w trakcie dyskusji poniżej dość wysokiego poziomu ogólności. Wydaje mi się, że najważniejszym efektem konferencji było uświadomienie sobie, że w gruncie rzeczy nasz osobisty stosunek do natury, do Bożego stworzenia jest w znacznym stopniu miernikiem naszego stosunku do Boga. „Raniąc Ziemię ranimy Boga” – tak brzmiało hasło zaprezentowane przez jedną z grup dyskusyjnych. Choć kontrowersyjne z przyczyn czysto teologicznych, jednak dobrze oddawało ogólny nastrój konferencyjnych dyskusji.

Organizatorzy bardzo starali się, aby pokazać nam w czasie tych kilku dni to, co najbardziej charakterystyczne dla islandzkiego krajobrazu. Wykłady i dyskusje w grupach odbywały się w trakcie długich, całodniowych wycieczek. Chodziliśmy po największym islandzkim lodowcu Skeioarárjökull, widzieliśmy wspaniałe wodospady z największym z nich na czele, obserwowaliśmy wybuchy gejzera, byliśmy nad zatoką pełną pływających gór lodowych, kąpaliśmy się w ciepłych źródłach, przejechaliśmy autokarem przez olbrzymią pustynię pokrytą lawą i żużlem wulkanicznym oraz stanęliśmy na skraju nieczynnego krateru. Zadbano też o zapewnienie nam jak najlepszych warunków. Karmiono nas bardzo dobrze, mieliśmy zapewniony odpowiedni sprzęt turystyczny (m.in. namioty), a przewidziany plan konferencji został praktycznie w całości zrealizowany. Warto to podkreślić tym bardziej, że była to pierwsza tego typu impreza organizowana w Islandii.

Ważnym, jeśli nie najważniejszym, efektem takich spotkań jak „Teological Hike” jest nawiązywanie i utrwalanie już nawiązanych kontaktów pomiędzy młodymi ludźmi różnych narodowości i wyznań. Do Islandii przyjechało ok. 40 uczestników z wielu państw całej Europy. Głęboko wierzę, że pomimo dzielących nas różnic językowych, kulturowych i wyznaniowych wszyscy wracaliśmy z Islandii będąc bardziej niż jeszcze kilka dni wcześniej świadomi tego, co nas łączy.

Podsumowując mogę stwierdzić, że tygodniowy pobyt w Islandii był dla nas niewątpliwie wspaniałym i jedynym w swoim rodzaju przeżyciem, o którym opowiadać będziemy zapewne jeszcze naszym wnukom. Umożliwił poznanie tego odległego kraju, dał nam możliwość zetknięcia się z nowymi ludźmi, nawiązania nowych znajomości i kontaktów. Interesujące było również zapoznanie się z problematyką ekologiczną przedstawioną wielostronnie i z podkreśleniem aspektu teologicznego. Myślę, że nikt z nas nie żałuje czasu i pieniędzy zainwestowanych w ten wyjazd.

Piotr Niewieczerzał